Gołym okiem od roku widać, że do maszyny wmontowano nieodpowiednie części, a oleju brak. Tyle że jak to w piłce, jest sporo nielogiczności, więc trzeba uważać, co się pisze, żeby jakiś zabłąkany strzał, oddany z zamkniętymi oczami, nie odmienił nastrojów i nie naraził autora na posądzenie, że się nie zna.
Na tej reprezentacji rzeczywiście się nie znam. Od kiedy trenerem przestał być Jerzy Brzęczek, nie bardzo wiem, co pisać, bo mimo że po boisku biega kilka atrap piłkarzy w koszulkach z orłem, to człowiek zawsze będzie miał nadzieję. W końcu to reprezentacja mojego kraju.
Reprezentacja Polski. Nigdy nie wiadomo, co trener wymyśli
Po Brzęczku Paulo Sousa przegrał Euro 2020 i uciekł do Brazylii. Po nim Czesław Michniewicz miał prostą drogę na mundial, bo uniknęliśmy meczu z Rosją w Moskwie. Polscy piłkarze stali się beneficjentami wojny w Ukrainie. W Katarze potwierdziły się obawy, że trener tak pasuje do finałów mundialu, jak słoń do baletu. A do tego okazało się, że nie potrafi się zachować. Fernando Santos chyba się zorientował, że w Warszawie straci tylko zdrowie, i też się pożegnał przed czasem. Krótko mówiąc: trzy lata stracone.
Czytaj więcej
Polacy już po trzech minutach przegrywali ze Szkotami na PGE Narodowym. Zdołali doprowadzić do remisu dzięki efektownej bramce Kamila Piątkowskiego, ale stracili gola w doliczonym czasie i spadli do Dywizji B Ligi Narodów.
Nasza reprezentacja składa się z zawodników bardzo przeciętnych, którzy w wyniku szczęśliwego zbiegu okoliczności znaleźli się w elicie Ligi Narodów. Z wyjątkiem zaledwie kilku wybitnych pozostali nie grają na poziomie, który wzbudzałby zachwyt. Nie przewracają się na piłce, ale i nie tworzą dzieł wielkich. Takich są w Europie setki.