Stefan Szczepłek: Witaj druga ligo

Jak się gra na remis, to często się przegrywa. Trudno się zresztą zorientować, o co grali Polacy, poza tym, że mieli w głowach taką świadomość: remisujemy i jesteśmy w barażach. I nie zmienili niczego w grze ,nawet kiedy już w trzeciej minucie stracili bramkę.

Publikacja: 18.11.2024 23:17

Jakub Kiwior i Lawrence Shankland

Jakub Kiwior i Lawrence Shankland

Foto: PAP/Piotr Nowak

Mogli zresztą i kolejne, bo Szkoci, w przeciwieństwie do nas, grali żeby wygrać. Trafili więc w poprzeczkę, w słupek, sytuację sam na sam obronił bramkarz Łukasz Skorupski. Łatwość z jaką przedostawali się pod nasze karne przypominała chwilami mecze z dużo od Szkotów lepszymi technicznie Portugalczykami i Chorwatami.

Było im tym łatwiej, że trener Michał Probierz zastosował rzadko spotykany wariant gry bez defensywnego pomocnika. Zorientował się, że go nie ma dopiero w przerwie i wtedy na boisko wszedł Bartosz Slisz.

Czytaj więcej

Polska - Szkocja. Polacy nie pasują do elity, smutne pożegnanie z Ligą Narodów

Kiedy reprezentacja wygrywa, mamy tendencje do głoszenia peanów pod adresem zawodników, zgodnie z przyjętą zasadą, że „zwycięzców się nie sądzi”. Nie jest to szczególnie mądre, ale niech tam. Kiedy przegrywa, szukamy dobrych stron, starając się znaleźć jakieś plusy, choćby w jednym zagraniu.

Tym razem jest to niemożliwe. Co można powiedzieć o reprezentacji i jej trenerze, skoro w najważniejszym meczu gra ona słabiej niż we wcześniejszych. Nikt się nie wyróżnił, może poza Skorupskim.

Czytaj więcej

Polska – Szkocja 1:2. Z kim Polska zagra w Dywizji B?

Zawodnicy ze sobą nie współpracowali, żaden (z Nikolą Zalewskim włącznie) nie zdobył się na jakąś indywidualną akcję, celne strzały można było policzyć na palcach jednej ręki. Obrona grała na swoim poziomie, czyli fatalnie, Piotr Zieliński niczego nie skonstruował, Sebastian Szymański gdzieś się zapodział, Adam Buksa i Karol Świderski w napadzie nie wypracowali sobie ani jednej sytuacji, bo też koledzy im w tym nie pomagali.

Co można powiedzieć o reprezentacji i jej trenerze, skoro w najważniejszym meczu gra ona słabiej niż we wcześniejszych.

Stracony gol w ostatniej minucie to nie jest pech, tylko kara. Szkoci do tego dążyli, my patrzyliśmy na zegar, zadowoleni, że mamy remis. W pierwszym meczu, w Glasgow Zalewski też przyniósł Polsce zwycięstwo, strzałem w ostatniej minucie. Teraz sytuacja się odwróciła.

Czytaj więcej

Ból głowy po Porto. Dlaczego znów padliśmy po jednym ciosie?

Najwięcej braw na Stadionie Narodowym zebrały reprezentantki Polski do lat 17, które w przerwie, wchodząc na boisko o kulach zaprezentowały się widowni. Ponadto niedawno w Kolumbii brązowy medal mistrzostw świata zdobyły nasze zawodniczki w ampfutbolu. Na pewno obie te drużyny podeszły do swoich meczów poważniej niż ich starsi, bardzo bogaci i nie zasługujący na najmniejsze brawa koledzy. 

Mogli zresztą i kolejne, bo Szkoci, w przeciwieństwie do nas, grali żeby wygrać. Trafili więc w poprzeczkę, w słupek, sytuację sam na sam obronił bramkarz Łukasz Skorupski. Łatwość z jaką przedostawali się pod nasze karne przypominała chwilami mecze z dużo od Szkotów lepszymi technicznie Portugalczykami i Chorwatami.

Było im tym łatwiej, że trener Michał Probierz zastosował rzadko spotykany wariant gry bez defensywnego pomocnika. Zorientował się, że go nie ma dopiero w przerwie i wtedy na boisko wszedł Bartosz Slisz.

Pozostało 84% artykułu
Komentarze
Mentzen jako jedyny mówi o wojnie innym głosem. Będzie czarnym koniem wyborów?
Komentarze
Karol Nawrocki ma w tej chwili zdecydowanie największe szanse na nominację PiS
Komentarze
Jerzy Surdykowski: Antoni Macierewicz ciągle wrzuca granaty do szamba
Komentarze
Jan Zielonka: Donald Trump nie tak straszny, jak go malują? Nadzieja matką głupich
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Komentarze
Bogusław Chrabota: Co czeka Andrzeja Dudę? Mógłby jeszcze oddać jakieś przysługi Polsce