Tutaj jesteśmy ponownie zjednoczeni. Jak rodzina, aby celebrować życie, w jedności będziemy się śmiać, będziemy się dobrze bawić niezależnie od tego, czy mówisz po angielsku, czy mówisz po francusku. Razem, ramię w ramię niezależnie od tego, czy jesteś z Maghrebu lub z krajów portugalskojęzycznych. Wszyscy razem. To jest Afryka przyjaźni” – choć uderza dosłownością i wydaje się słodki jak daktyl, tekst oficjalnej piosenki trwającego właśnie Pucharu Narodów Afryki mówi pewną prawdę o tym turnieju. Potwierdzają to eksperci, którzy zajmują się kontynentem naukowo.
– Sport w Afryce jest niezwykle ważny jako pole identyfikacji narodowej. Mówimy o państwach wieloetnicznych, które często potrzebują zwornika tożsamości i znajdują go właśnie w piłce – wyjaśnia w rozmowie z „Plusem Minusem” dr hab. Andrzej Polus, profesor Uniwersytetu Wrocławskiego z Instytutu Studiów Międzynarodowych i Bezpieczeństwa. – Zambię chociażby, którą miałem okazję odwiedzić, zamieszkuje kilkadziesiąt grup etnicznych z własnymi językami, a przy okazji meczu reprezentacji szał kibicowania opanowywał każdego. W herbie kraju znajduje się motto „One Zambia, One Nation” i jakkolwiek patetycznie to może brzmieć, piłkarska kadra jest jego wyrazicielem.
Podobne obserwacje ma dr Jędrzej Czerep, analityk Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych: – Futbol to ten obszar życia w Afryce, gdzie podziały tracą znaczenie, a rany w społeczeństwach się zabliźniają. Puchar Narodów Afryki jest zaś taką przestrzenią, gdzie zamazuje się podział między tą Północną i Subsaharyjską. Turniej gromadzi kibiców z całego kontynentu. Obrazki z trybun, gdzie obok siebie wiwatują, śpiewają i tańczą np. fani z Tunezji, gdzie nastroje antyafrykańskie są silne, oraz fani z Południa, dają poczucie, że mimo wielu linii podziału jedna afrykańska rodzina jednak istnieje. Inny przykład: reprezentant Egiptu Mahmoud Abdelrazek Hassan Fadlal powszechnie znany jest jako Shikabala. Kibice wymyślili ten pseudonim na cześć zambijskiej gwiazdy sprzed lat Webstera Chikabali. Trudno byłoby o taki hołd dla Zambijczyka w Egipcie w innej dziedzinie niż futbol.
„Afrykańska rodzina” rok temu w Katarze doczekała się tego, co nie udało się nigdy wcześniej, nawet podczas mundialu organizowanego przez Republikę Południowej Afryki w 2010 roku (przy okazji: tamten projekt od początku był lansowany jako „kandydatura całej Afryki”). Historyczny półfinał mistrzostw świata osiągnięty przez Maroko musiał smakować tym lepiej, że w pokonanym polu zostawiło dawnych kolonizatorów, a więc Belgię, Hiszpanię i Portugalię, ulegając dopiero Francji.
Czytaj więcej
Macierzyństwo tenisistki nie oznacza dziś końca kariery. Od kilku lat przybywa matek wracających po porodzie do pracy na kortach. – Ciąża to nie kontuzja – mówią i z rosnącym zapałem robią swoje.