Trend jest ostatnimi czasy raczej wyraźny, w każdym razie i statystycznie, i wzrokowo zauważalny. Kibice dostrzegają częściej, że w trakcie meczu znudzona pociecha próbuje dostać się na roboczą ławeczkę mamy albo że po spotkaniu tenisistka odbiera całusa od malucha przyniesionego na rękach przez ojca. Wśród 200 najlepszych w rankingu WTA bywa teraz nawet ponad tuzin aktywnych mam. Widać kandydatki na następne.
Kiedyś, jak pojawiała się jedna albo dwie w sezonie, dziwiono się ich odwadze i determinacji. Godzić karmienie, przewijanie, zabawę i wielomiesięczną troskę o potomstwo z profesjonalną grą w tenisa, wymagającą godzin treningów i długich podróży, wydawało się misją niemal niemożliwą do wypełnienia.
Dziś są, grają, niekiedy z sukcesami. Widać je było podczas niedawnego turnieju w Warszawie, pojawiają się w Wielkim Szlemie i w skromnych turniejach ITF. Tenisowe matki w podróży, dla których przez wiele tygodni w roku domem rodzinnym bywa hotel, a częstym miejscem zabawy z dzieckiem kort lub hala treningowa. Bogatsze jeżdżą po świecie z opiekunkami, mniej zamożne mają w grupie wsparcia kogoś z rodziny. Nie wyglądają na nieszczęśliwe z racji łączenia macierzyństwa z wykonywaniem niełatwego zawodu. Mówią raczej o spełnieniu się w sposób, jaki uważają za najlepszy – dla siebie i dziecka.
Można się spierać, kto dał im najbardziej budujący przykład. Podglądając historię tenisa kobiecego z tej szczególnej strony, najpierw trzeba oddać co należne Margaret Court. Wiadomo – wygrała 24 singlowe turnieje Wielkiego Szlema (do tego 19 deblowych i 21 w mikście), trzy z nich po tym, jak w 1972 roku została matką. Urodziła wówczas syna Daniela, wróciła, by w kolejnym sezonie zwyciężyć w Australian Open, Roland Garros i US Open. Wzięła zaraz kolejny urlop macierzyński z racji narodzin córki Mariki w 1974 roku. Po kilku miesiącach znów powróciła, osiągając m.in. półfinał Wimbledonu, ćwierćfinały Australian Open i US Open, ale w 1977 roku w końcu zostawiła tenis na dobre, gdy dowiedziała się, że spodziewa się trzeciego z czwórki dzieci.
Jej naturalną następczynią stała się rodaczka, Australijka Evonne Goolagong Cawley. Też sławna, też była jedną z najlepszych w pokoleniu, w którym oprócz Court grały również inne legendy, Martina Navrátilová i Chris Evert, więc każde zwycięstwo turniejowe miało niemałą wartość. Evonne Goolagong z 14 tytułów wielkoszlemowych siedem zdobyła indywidualnie (do tego sześć w deblu, jeden w mikście). Pięć z nich wywalczyła, zanim urodziła pierwsze dziecko, córeczkę Kelly, rocznik 1977.