„Konklawe”: Efektowna bajka o konklawe

Polityka potrafi być fascynująca, ale i niesamowicie brudna, o czym przypomina filmowa adaptacja głośnej powieści Roberta Harrisa.

Publikacja: 15.11.2024 16:00

„Konklawe”: Efektowna bajka o konklawe

Foto: Courtesy of Focus Features. © 2024 All Rights Reserved.

Umiera papież. Zebrani wokół stygnącego ciała dostojnicy nie tracą czasu na ronienie łez. Zdejmują i zabezpieczają papieski sygnet, wykonują kilka innych czynności wynikających z protokołu, po czym rozpoczynają rozmowy o sukcesji. Pogrzeb wydaje się nieistotny, na ekranie w ogóle go nie ma.

Watykan z filmu „Konklawe” Edwarda Bergera, adaptacji głośnej powieści Roberta Harrisa, do złudzenia przypomina parlamenty wielu światowych stolic. Skrzydło konserwatywne planuje zaostrzenie kursu, wręcz wojnę z innowiercami, skrzydło liberalne zaciekle zwalcza te pomysły, stawiając na otwartość. Sprawy duchowe pozostają w głębokim tle, nie poświęca się im zbyt dużo uwagi. Liczy się polityka, tarcia między frakcjami, wreszcie zakulisowe rozmowy prowadzące do przeciągania niezdecydowanych na jedną czy drugą stronę.

Reżyser Edward Berger, autor świetnie przyjętego „Na zachodzie bez zmian” z 2022 roku, poświęca sporo czasu na przedstawienie kulisów konklawe. Rozkładane są dywany, porządkowane sypialnie, zabezpieczane okna, pokoje sprawdzane na wypadek podsłuchów. Pierwsi przybyli dyskutują w grupkach, popalając papierosy czy bawiąc się komórkami. Wśród nich uwija się arcybiskup Lawrence (w tej roli świetny Ralph Fiennes), któremu zmarły papież powierzył organizację wydarzenia.

Czytaj więcej

„Substancja”: Body horror w młodym ciele

Zmagający się z kryzysem wiary duchowny wydaje się osamotniony w olbrzymich, chłodnych pomieszczeniach. Niby popiera frakcję liberalną, reprezentowaną przez kardynała Belliniego, ale jednocześnie stara się zachować obiektywizm. W dodatku wciąż opłakuje zmarłego i myśli o odejściu ze stanowiska. Chyba właśnie dlatego trzyma się na dystans, nikogo nie faworyzuje, uparcie nie bawi się w politykę. Chce przeprowadzić wybór papieża w sposób najlepszy z możliwych. Pojawiające się wątpliwości zbadać i sprawiedliwie ocenić, na te drobniejsze przymknąć oko, nie interweniować.

Wątpliwości pojawia się tymczasem sporo, bo Harris napisał, a Berger nakręcił rasowy thriller polityczny. Zaraz na początku na konklawe stawia się nieznany wcześniej wysokiej rangi duchowny, którego papież w tajemnicy przed światem wysłał do Kabulu. Nikt nie wie, czego się po nim spodziewać. Do tego dochodzą niesprawdzone informacje o raporcie, który może pogrążyć jednego z kardynałów. Kolejny wydaje się umoczony w skandal obyczajowy. W efekcie w kuluarach przez cały czas toczy się brudna gra, ciągłe przeciąganie liny. Wrze też w samym Rzymie, którym wstrząsa seria krwawych zamachów.

Właśnie z tych powodów niektórzy mogą uznać „Konklawe” za kino antykościelne, ukazujące purpuratów jako ludzi grzesznych, skłóconych, rozpolitykowanych. Na ekranie brakuje głębszej dyskusji o wizji Kościoła, o którą chwilami aż się prosi. Strony ograniczają się do wyłożenia swoich najoczywistszych poglądów, które nie są w żaden sposób uzasadniane czy konfrontowane. W dodatku twórcy nie mają powściągliwości Lawrence’a i dość jasno pokazują drogę, którą ich zdaniem powinni podążać hierarchowie. To droga liberalna, skupiona na wierze, pracy u podstaw, wreszcie szeroko rozumianej miłości. Obrazu Edwarda Bergera nie należy traktować dosłownie. Zwłaszcza zaskakującym finałem reżyser mruga do widza, jakby sugerując, że to tylko efektowna bajka. Ale za to jak nakręcona! Doskonałe zdjęcia świetnie budują nastrój opowieści, chwilami zbliżając ją do rasowego kryminału. Częste zbliżenia twarzy pozwalają widzom wyłuskiwać emocje na twarzach świetnie grających aktorów. Swoje robi też udźwiękowienie. Najważniejsze, że w tle czai się nadzieja, że są w Kościele ludzie głębokiej wiary. I że Bóg czuwa, dbając o to, by papieżem został człowiek godny tego zaszczytu.

Michał Zacharzewski, Zdalaodpolityki.pl

Umiera papież. Zebrani wokół stygnącego ciała dostojnicy nie tracą czasu na ronienie łez. Zdejmują i zabezpieczają papieski sygnet, wykonują kilka innych czynności wynikających z protokołu, po czym rozpoczynają rozmowy o sukcesji. Pogrzeb wydaje się nieistotny, na ekranie w ogóle go nie ma.

Watykan z filmu „Konklawe” Edwarda Bergera, adaptacji głośnej powieści Roberta Harrisa, do złudzenia przypomina parlamenty wielu światowych stolic. Skrzydło konserwatywne planuje zaostrzenie kursu, wręcz wojnę z innowiercami, skrzydło liberalne zaciekle zwalcza te pomysły, stawiając na otwartość. Sprawy duchowe pozostają w głębokim tle, nie poświęca się im zbyt dużo uwagi. Liczy się polityka, tarcia między frakcjami, wreszcie zakulisowe rozmowy prowadzące do przeciągania niezdecydowanych na jedną czy drugą stronę.

Pozostało 80% artykułu
Plus Minus
„Największe idee we Wszechświecie”: Ruch jest wszystkim!
Plus Minus
„Nieumarli”: Noc żywych bliskich
Plus Minus
Gość "Plusa Minusa" poleca. Jędrzej Pasierski: Dobre kino dla 6 widzów
Plus Minus
Pułapki zdrowego rozsądku
Materiał Promocyjny
Ładowanie samochodów w domu pod każdym względem jest korzystne
Plus Minus
Polacy muszą ratować niemieckie kluby. Miał być wielki rozwój, jest rozczarowanie i ostalgia