Jacek Dubois: Czy ktoś nas słyszy?

Rozstrzygnięcie sprawy bez rozważenia argumentów spierających się stron wystawia jak najgorsze świadectwo samemu sądowi.

Publikacja: 13.11.2024 05:40

Jacek Dubois: Czy ktoś nas słyszy?

Foto: Adobe Stock

W czasie zajęć, które prowadzę na aplikacji, często pada pytanie: czy przemówienia obrończe są słuchane przez sędziów i czy mają one wpływ na wynik sprawy. Zwykłem odpowiadać, że to zależy od tego, co przemawiający ma do powiedzenia, po czym rozmawiamy o tym, jak skonstruować przemówienie, by skupić na sobie uwagę sądu i przekonać go do swoich argumentów.

Odwrotnie niż w Familiadzie

Często przywołuję teleturniej Familiada, w którym dobraną losowo grupę osób pyta się o ich skojarzenia z jakimś tematem, np. co im się skojarzy ze słowem owoc czy warzywo, a następnie zawodnicy zgadują, jakie nazwy wymieniane są najczęściej. Z przemówieniami jest odwrotnie: podobieństwo spraw i przytaczanych argumentów powoduje, że po wielu latach sędziowskiej pracy mogą one nużyć i wystąpienie oparte na oryginalności argumentów i nowatorskiej konstrukcji ma większą szansę ten mur monotonności zburzyć.

Czytaj więcej

Jacek Dubois: Mecenasie, gdzie jesteś?

Prawda jest jednak taka, że niezależnie od tego, czy przemówienie jest ciekawe czy nudne, oryginalne czy sztampowe, powinno być z uwagą wysłuchane i przeanalizowane. Zgodnie z procedurą wszelkie orzeczenia powinny być bowiem wydane po przedstawieniu argumentów przez strony, a zatem wysłuchanie przemówień obrończych jest obowiązkiem sądu.

Ta zasada powinna zresztą obowiązywać w obie strony, bo z taką samą uwagą adwokaci powinni słuchać uzasadnień sędziowskich. Ma to podwójną wartość, ponieważ słuchając sędziego w jednej sprawie, możemy się zorientować, jaki sposób myślenia jest mu bliski, by podobnych argumentów użyć w przemówieniu w następnej sprawie, którą będzie sądził.

Słuchanie ma też wartość dla oceny naszych szans w postępowaniu apelacyjnym. Zdarzyło mi się, że w jednej ze spraw ze względu na sympatię, którą wzbudzał mój klient, szczerze byłem przekonany o jego niewinności i z pełną determinacją jej dowodziłem. Mimo to klient został skazany, a gdy sędzia niezwykle logicznie uzasadniał wyrok, zdałem sobie sprawę, że to on ma rację i gdybym na sprawę patrzył na zimno, a nie przez pryzmat sympatii do klienta, zapewne sam bym doszedł do podobnych wniosków.

Talent sędziego Mazura

Uzasadnienie wyroków jest wielką sztuką i jedne z najlepszych, jakie w życiu słyszałem, było wygłoszone przez sędziego Dariusza Mazura, obecnego wiceministra sprawiedliwości, w sprawie o ekstradycję Romana Polańskiego. Jestem przekonany, że najlepszym, co można zrobić dla polskiego sądownictwa, to rozpoczynać zajęcia w Krajowej Szkole Sądownictwa i Prokuratury od jego odtworzenia jako wzorzec dla przyszłych adeptów sędziowskiego zawodu.

I tak jak sędziowskie uzasadnienia mają wpływ na adwokacki warsztat, tak samo wystąpienia adwokatów powinny być tym niezbędnym elementem, po wysłuchaniu którego składy orzekające podejmują decyzje. Czy tak jest istotnie?Nie da się tego stwierdzić, bo to, co się dzieje na sali narad, objęte jest tajemnicą. Już jednak z uzasadnienia wyroku możemy wywnioskować, w jakim zakresie argumenty którejś ze stron przekonały sędziów.

Często też po latach dochodzi do prywatnych rozmów prawników lub publicznych wystąpień sędziów na konferencjach, z których niekiedy możemy się dowiedzieć, jaki wpływ miały prawnicze argumenty na wydane przez nich orzeczenie.

Spektakl bez znaczenia?

Nie zawsze owo prawo stron do wysłuchania jest regułą. Uczestniczyłem w sprawie, w której kilkunastu oskarżonych bronili najwybitniejsi obrońcy kraju, a ich przemówienia były prawdziwym prawniczo-intelektualnym rajem. Mowy zajęły cały dzień i wszyscy byli przekonani, że sąd odroczy ogłoszenie wyroku, by rozważyć usłyszane argumenty, jednak stało się inaczej – sąd oznajmił, że udaje się na naradę, z której wrócił po półgodzinie i odczytał wielostronicowy wyrok i jego długie uzasadnienie. To, co czytał, nie zawierało jakiegokolwiek odniesienia do argumentów obrony. Z szybkiego obliczenia, które przeprowadziłem, wynikało, że sąd, nawet gdyby pisał z szybkością mistrzyni świata w maszynopisaniu i ani przez sekundę nie zastanawiał się nad tym, co ma napisać, nie był w stanie w czasie narady napisać tak długiego i skomplikowanego wyroku, a to oznaczało, że po prostu przyniósł ze sobą już gotowe orzeczenie i uczestnicy rozprawy uczestniczyli w spektaklu, którego przebieg nie miał już żadnego wpływu na końcowe rozstrzygnięcie.

Nie ma przy tym żadnego znaczenia, czy wyrok był słuszny czy nie, bo został wydany z naruszeniem prawa do obrony. Prawem oskarżenia jest nie tylko fizyczne posiadanie obrońcy, ale również to, by ten został wysłuchany przed podjęciem przez sąd decyzji. Sztuka dochodzenia do prawdy polega na prowadzeniu sporu, czyli na możliwości przedstawiania argumentów, dlatego wyeliminowanie przy orzekaniu tego sporu to jedno z największych zagrożeń dla prawidłowości orzeczeń. Dlatego rozstrzygnięcie sprawy bez rozważenia argumentów spierających się stron wystawia jak najgorsze świadectwo samemu sądowi.

Poruszam ten temat, bo niedawno w kilku sprawach szczególnie śledzonych przez opinię publiczną spotkałem się z podobną sytuacją. Sąd wydał rozstrzygnięcie bardzo szybko po zakończeniu posiedzenia, po czym odczytał długie, szczegółowe uzasadnienie, którego objętość wskazywała, że zostało przygotowane, zanim strony przedstawiły swoje argumenty.

Za czasów mojej prawniczej młodości, jeszcze okresu państwa z komunistyczną czarną chmurą rozciągającą się nad sądownictwem, panowało przekonanie, że wyroki są przynoszone w teczkach. Podobne obawy występowały w czasie niedawnych prób powrotu do państwa totalitarnego.

Niezależnie, jak mądre i samodzielne są wydawane orzeczenia i jak bardzo sędziowie są przekonani o ich słuszności, taki styl pracy wyrządza największa szkodę samym sądom, bo prowadzi do skojarzeń z czasami, o których – dla odtworzenia dobrego wizerunku sądownictwa – powinniśmy jak najszybciej zapomnieć.

Autor jest adwokatem, sędzią Trybunału Stanu

W czasie zajęć, które prowadzę na aplikacji, często pada pytanie: czy przemówienia obrończe są słuchane przez sędziów i czy mają one wpływ na wynik sprawy. Zwykłem odpowiadać, że to zależy od tego, co przemawiający ma do powiedzenia, po czym rozmawiamy o tym, jak skonstruować przemówienie, by skupić na sobie uwagę sądu i przekonać go do swoich argumentów.

Odwrotnie niż w Familiadzie

Pozostało 93% artykułu
Rzecz o prawie
Ewa Szadkowska: Ta okropna radcowska cisza
Rzecz o prawie
Maciej Gutowski, Piotr Kardas: Neosędziowski węzeł gordyjski
Rzecz o prawie
Jacek Dubois: Wstyd mi
Rzecz o prawie
Robert Damski: Komorniku, radź sobie sam
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Rzecz o prawie
Mikołaj Małecki: Zabójstwo drogowe gorsze od ludobójstwa?