Pokazaliśmy różnych Rosjan. Ci, którzy stali na punktach kontrolnych, przyjechali z oddalonych i zaniedbanych regionów Rosji. Dotychczas nie widzieli takich domów i posesji, które zobaczyli w podkijowskich miejscowościach. Główny bohater jeździł tam teslą, bo prawdziwy Konstantin miał ten samochód. Rosjanie, których mijał, po raz pierwszy zobaczyli takie auto. Zachowywali się tak, jakby ujrzeli statek kosmiczny. Ale pokazaliśmy też rosyjskiego fanatyka, dowódcę tych Rosjan, który marzy o odbudowie imperium. Ma własną ideologię, nie przeklina, nie rusza dzieci czy dziewcząt. Jest złem, ale wykształconym i mądrym. A to najgorsze. Sporo czytałem o II wojnie światowej. Goebbels też był wykształconym człowiekiem.
Czy któryś z rosyjskich oficerów w Buczy rzeczywiście grał na fortepianie? Jeden z fragmentów filmu na to wskazuje.
Nie, to była wymyślona historia. To pewna aluzja, chodziło o „Jezioro łabędzie” i o to, że Rosja wykorzystuje kulturę w celach propagandowych. Jeżeli chodzi o postacie ukraińskie w filmie, to były to całkowicie prawdziwe historie. Natomiast co do Rosjan, to z oczywistych przyczyn nie mogłem z nimi porozmawiać. Pewne sceny powstawały na podstawie toczących się spraw karnych. Niektórzy mówią, że pokazaliśmy bardzo złych Rosjan. Nie pokazaliśmy jeszcze wszystkiego, wiele musieliśmy pozostawić za kadrem. Rzeczywistość, niestety, była znacznie gorsza. Dlaczego mordowali bezbronnych Ukraińców? Próbowałem zrozumieć ich motywacje, ale doszedłem do wniosku, że żadnych przyczyn nie było. Mordowali, bo mogli to robić bezkarnie. To tak jak podczas rewolucji bolszewickiej w Rosji, gdy mordowano i wieszano wszystkich przedstawicieli starych elit. To ludzie, którzy rozumieją, że nic w życiu nie osiągną. Aż tu nagle otrzymują władzę nad cudzym życiem.
Wspomniał pan o kulturze wykorzystywanej przez Rosję w celach propagandowych. W czasie trwającej agresji nakręcili oni film „Świadek”. Opowiada historię skrzypka z Belgii przybywającego do Ukrainy w lutym 2022 r. Słyszał pan o tym filmie?
Oglądałem go. Wydali na to 6 mln dol., nasz budżet był dziesięciokrotnie mniejszy. I wygląda na to, że pieniądze te rozkradli, bo film jest zrobiony fatalnie. Jakaś karykatura kumulująca w sobie wszystkie rosyjskie stereotypy o Ukraińcach: faszystowskie tatuaże, portret Hitlera itd. Przede wszystkim ukradli fabułę z filmu Romana Polańskiego „Pianista”. Tam Żyd był pianistą, a Rosjanie w swoim filmie pokazali Żyda skrzypka. Nasz film opiera się na historiach prawdziwych ludzi, oni nakręcili film oparty na fikcji, wszystko zmyślili. Ale nagrywali go po angielsku i od początku zakładali, że ma pełnić misję propagandową poza granicami Rosji. Wiem, że w niektórych krajach dopłacali, by ten film pokazywano. I to jest niebezpieczne. Inwestują w to ogromne pieniądze i prowokują pytania. Jak działa rosyjska propaganda? Przekonuje, że prawda jest gdzieś pośrodku, pomiędzy tym, co mówi Ukraina, a tym, co mówi Rosja. W rzeczywistości nie ma żadnego środka. Mordują ludzi w Ukrainie, zabijają nawet swoich żołnierzy, wracają do swoich domów i gwałcą swoje żony, krzywdzą dzieci. Taka jest prawda.
Rosyjscy artyści występujący w propagandowych filmach Władimira Putina ponoszą współodpowiedzialność za zbrodnie
Czy rosyjscy artyści biorący udział w takich propagandowych projektach ponoszą współodpowiedzialność za wojnę Putina?
Powinni ponosić za to odpowiedzialność jak niegdyś propagandyści III Rzeszy. Znam osobiście dużo rosyjskich artystów, takich jak Filip Kirkorow czy Nikołaj Baskow. Większość z nich sprzedała się za pieniądze, nie obchodzą ich wartości. Pojedyncze osoby ze świata kultury wyjechały z Rosji, tak jak Maksim Gałkin czy Andriej Makarewicz. Pozostali otrzymali worek pieniędzy i pracują dla władz. Propaganda ponosi odpowiedzialność za wojnę, bo swoimi kłamstwami na temat Ukrainy motywuje Rosjan, by zgłaszali się do wojska.
Amerykański gwiazdor kina akcji Steven Seagal niedawno nakręcił film dokumentalny, w którym powielał tezy rosyjskiej propagandy, a nawet rozmawiał z ukraińskimi jeńcami. Co pan o tym myśli?
Seagal już od dawna nikogo nie interesuje w Hollywood, jest odklejony. Zagra w byle czym, byle zapłacili. Nie wiem, czy on wierzy w to, co robi. Są ludzie, którzy nie szukają prawdy.
Co się dzieje z branżą filmową w Ukrainie? Z czym dzisiaj mierzą się producenci i aktorzy?
Sytuacja jest trudna. Dotychczas produkcja filmów odbywała się dzięki zleceniom kanałów telewizyjnych i platform streamingowych, które czerpały zyski z reklam. Rynek reklamowy w Ukrainie skurczył się kilkakrotnie, budżety ucięto. Państwo też na początku wojny całkiem wstrzymało finansowanie takich projektów. Dopiero teraz władze zaczęły nieco wspierać branżę. My nie chcieliśmy brać na produkcję filmu ani grosza z budżetu Ukrainy, to był nasz świadomy wybór. Zrobiliśmy film dzięki wsparciu darczyńców. Wśród nich są Ukraińcy, Polacy, Kanadyjczycy i Amerykanie. Pokazywaliśmy fragmenty filmu w Nowym Jorku, Chicago, Los Angeles i innych amerykańskich miastach. W ten sposób pozyskiwaliśmy środki na produkcję.
Wojna zmieniła Wołodymyra Zełeńskiego. To już nie jest ten sam człowiek
Jak wojna zmieniła Wołodymyra Zełenskiego?
Myślę, że to widzą wszyscy. Zdaję sobie sprawę z tego, że przeżywa ogromne napięcie i zmęczenie. Wystarczy spojrzeć na jego zdjęcie sprzed wybuchu wojny, by zobaczyć, jak mocno się zmienił.
Zna pan prezydenta osobiście z czasów, gdy jeszcze razem pracowaliście w wytwórni filmowej Kwartał 95.
To prawda. Przez 15 lat pracowałem jako scenarzysta w Kwartale 95, a później byłem producentem. Wówczas Wołodymyr Zełenski był jeszcze aktorem. Przyjaźniliśmy się. Firma zaczynała swoją działalność w pięciopokojowym mieszkaniu. Wtedy każdy zapraszał każdego na urodziny. Gdy Zełenski został prezydentem, pracowałem w firmie przez jakiś czas, a później się zwolniłem. Nie będę oszukiwał, do dziś mam jeszcze numer komórkowy do niego, ale nigdy nie skorzystałem. Nie miałem aż tak ważnych spraw, z którymi można się udać do prezydenta.
Jak trwająca od niemal trzech lat wojna poturbowała ukraińską kulturę?
Wojna mocno uderzyła w kulturę. Nieustanne bombardowania Ukrainy sprawiły, że wiele teatrów i kin zamknięto. Wielu ludzi kultury poszło walczyć na front albo pomagają jako wolontariusze. Sporo aktorów, ale też operatorów zginęło. Ja w czasie wojny zyskałem wielu nowych przyjaciół, poznałem wspaniałych ludzi. W czasach pokoju nigdy nie nagralibyśmy takiego filmu za tak małe pieniądze. To byłoby niemożliwe. Ale wojna jednoczy ludzi i wielu nam pomogło nieodpłatnie, byle ten film powstał. I myślę, że nasza kultura przetrwa. Pojawiają się nowe spektakle, otwierają się wystawy. W latach 30. ubiegłego wieku wymordowano niemal w całości inteligencję ukraińską, ale Ukraina przetrwała.
Często słyszymy, że świat jest już zmęczony tą wojną. A jak mocno Ukraińcy są nią zmęczeni?
Zmęczenie jest ogromne. Musimy szukać nowych motywacji. Mam nadzieję, że nasz film będzie bodźcem zarówno dla Ukraińców, jak i dla naszych partnerów. Uważam, że wojna będzie trwała długo. Te wszystkie rozmowy o pokoju są niewiele warte. Myślę, że jeżeli spotkamy się za rok, niewiele się zmieni.
Sądzi pan, że Europa i USA będą wspierać Ukrainę przez kolejne lata wojny?
Hitlera można było powstrzymać w 1939 r. Dzisiaj Zachód musi powstrzymać Putina. Bo w przeciwnym wypadku wojna może przyjść do państw bałtyckich, ale też do Polski, Japonii czy Korei Południowej. Znacznie bardziej się opłaca przesyłać Ukrainie broń, niż gdyby przyszło wysyłać swoich obywateli na wojnę. Jeżeli Rosji to ujdzie bezkarnie, to samo zaczną robić Chiny z Tajwanem i innymi państwami.
Rosjanie zawsze mówili, że zaatakują Ukrainę, a na Zachodzie ciągle powtarzano, że to niemożliwe i że Moskwie się to nie opłaca. A jednak Rosjanie to zrobili. Dzisiaj już Miedwiediew (były prezydent Rosji – red.) wspomina o tym, że trzeba podbić Polskę i odtworzyć imperium rosyjskie. Mówi to trzecia osoba w państwie. Najłatwiej jest lekceważyć takie wypowiedzi i twierdzić, że nic nie znaczą. Znaczą i trzeba traktować je poważnie. Jeżeli świat będzie udawał, że to wyłącznie ukraińsko-rosyjska wojna, to wszyscy pewnego dnia możemy znaleźć się w III wojnie światowej, która zabierze dziesiątki milionów istnień ludzkich.
Światowa premiera filmu odbyła się 17 października podczas 40. Warszawskiego Międzynarodowego Festiwalu Filmowego