Borys Akunin: Tak, jesteśmy winni, że Rosja stała się potworem

Jeżeli Zachód nie zmieni swojej retoryki wobec Rosjan, rządy Putina potrwają długo. Tylko naród rosyjski może obalić dyktatora - mówi Borys Akunin, rosyjski pisarz emigracyjny.

Publikacja: 15.03.2024 17:00

Borys Akunin w swoim londyńskim mieszkaniu (zdjęcie z marca 2022 r.)

Borys Akunin w swoim londyńskim mieszkaniu (zdjęcie z marca 2022 r.)

Foto: Marcus Rose/Panos Pictures/Forum

Plus Minus: Najważniejszy rosyjski opozycjonista Aleksiej Nawalny nie żyje. Jakie znaczenie dla Rosji będzie miała ta śmierć?

Zabójstwo Aleksieja, a mówimy o zabójstwie, to historyczne wydarzenie. I wielka tragedia dla tych, którzy osobiście znali tego odważnego, uroczego i mądrego człowieka. Teraz stanie się dla Putina jeszcze większym problemem, niż był za życia. Protesty zostaną stłumione, ale nie da się zniszczyć symbolu oporu, którym został Nawalny. W przyszłej Rosji postawią mu pomniki, a Putin pozostanie czarną plamą w historii.

Jest pan jednym z najpopularniejszych pisarzy współczesnej Rosji. I zarazem jednym z najbardziej prześladowanych. Najpierw został pan uznany za „agenta zagranicznego”, później wpisano pana na listę „terrorystów i ekstremistów”, a następnie zaocznie aresztowano. Doszło nawet do tego, że pod koniec stycznia Rosja wydała za panem międzynarodowy list gończy. Czym zasłużył pan sobie na taką uwagę Kremla?

Jeden z najbardziej przykrych problemów Putina polega na tym, że niemal wszyscy najbardziej znani pisarze w Rosji znaleźli się w opozycji wobec wojny (w Ukrainie – red.). Większość emigrowała, a ci, którzy pozostali, zamilkli. Zapadła decyzja, musieli kogoś ukarać, by tym samym wystraszyć innych. Uznano mnie za najgorszego szatana. Myślę, że powodem miała być zwykła arytmetyka: miałem duże nakłady, wiele ekranizacji. Uderzenie we mnie odbija się echem nie tylko wewnątrz wąskiej grupy inteligencji, ale i dociera do szerokich kręgów społeczeństwa. Nie wykluczam, że rządzących zirytowało to, że jeszcze niedawno uruchomiłem projekt na rzecz poparcia więźniów politycznych w Rosji. Wysłałem do różnych więzień ankietę zawierającą 13 pytań i z odpowiedzi ułożyłem książkę.

Jak uznanie za terrorystę wpłynęło na pana życie?

Na moje codzienne życie – niezbyt. Owszem, nie będę jeździł do państw, które próbują zdobyć sympatię Putina. Polowanie na czarownice trwa, niestety, również wewnątrz kraju. I ci, którzy padną ofiarami, nie zostaną jak ja skazani zaocznie.

Czytaj więcej

Witold Jurasz: Politykę wschodnią oddano dyletantom

Nagonka na pana gwałtownie się nasiliła tuż po prowokacji związanych z Kremlem tzw. pranksterów. W przeszłości oszukiwali nawet przywódców państw, w tym dwukrotnie prezydenta Andrzeja Dudę. W zaaranżowanej przez nich rozmowie z rzekomym prezydentem Zełenskim deklarował pan poparcie dla Ukrainy i potępiał działania rosyjskiej armii. Była to prywatna inicjatywa oszustów czy kolejna „specjalna operacja” Kremla?

Oczywiście, była to specjalna operacja. Prowadzono ją przez wiele miesięcy, wydano na to ogromne pieniądze. Technicznie i logistycznie było to zorganizowane zupełnie nie na amatorskim poziomie.

Wygląda na to, że Kreml rozpoczął na pana polowanie. Nie obawia się pan o swoje życie?

Nie. Jestem już w takim szczęśliwym wieku, że wszystkie obawy pozostały w przeszłości.

Czy to prawda, że książki niewygodnych dla władzy pisarzy rosyjskich są usuwane już nie tylko z półek księgarń, ale też z bibliotek i nawet przekazywane na makulaturę?

Podobno tak właśnie jest. A niektórzy ludzie na tyle się wystraszyli, że wystawiają moje książki na klatki schodowe. Inni, którzy boją się mniej, natychmiast je zabierają. To wszystko wygląda na jakiś cyrk.

Czy sztuki pana autorstwa są wystawiane jeszcze w rosyjskich teatrach?

Nie. Wszystkie zostały zdjęte. Poza jedną, którą wystawiają w petersburskim Teatrze Aleksandryjskim. Ten teatr znalazł oryginalne wyjście. Przysłano mi pismo, w którym stwierdzono, że moja sztuka jest oparta na faktach historycznych i że te fakty są dobrem wspólnym. Więc uznali, że nie jestem autorem tej sztuki. Myślę, że ten dokument przejdzie do historii prawa.

W czasach Związku Radzieckiego w szkołach i na uczelniach wyższych zmuszano do czytania m.in. Lenina, Marksa i Engelsa. Do czytania jakich książek namawia dzisiaj swoich obywateli Władimir Putin?

Przecież Putin osobiście nic nie pisze. Jest KGB-istą i potrafi jedynie pisać „specdoniesienia” (pilne raporty pisane niegdyś przez m.in. funkcjonariuszy NKWD – red.).

Sugeruje pan, że urzędujący od dwóch dekad dyktator nie posiada żadnej własnej ideologii? Reżim promuje chyba jakieś wartości? Przecież Putin często odwołuje się do prawosławia i co roku na urodziny do patriarchy Cyryla I przychodzi z dużym bukietem białych róż.

Ideologia jest. Putin uważa siebie za światowego obrońcę „wartości tradycyjnych”: homofobii, ksenofobii, religii. W jego świecie miejsce kobiety jest na porodówce i w kuchni. To zwyczajny zestaw klasycznego „trumpisty” we wszystkich państwach. Osobiście dyktator nie lubi pisać. Lubi długo mówić przed kamerami, ale nie bardzo mu to wychodzi.

Po 24 lutego 2022 r. w wielu krajach zaczęto utożsamiać Rosję z wojną, morderstwami, agresją. Czy to jakoś uderzyło w pana osobiście? Czy na Zachodzie zmieniło się nastawienie wobec rosyjskich pisarzy? Pana książki tłumaczono wcześniej na wiele języków.

Odwołane zostały wszystkie moje projekty: ekranizacje, gry komputerowe i inne. W krajach zachodnich pogorszyła się sprzedaż książek rosyjskich autorów, również moich. To jednak wszystko drobiazg na tle koszmaru w Ukrainie i makabry w Rosji.

Wyjechał pan z Rosji wiele lat temu. Mieszkając w Moskwie, nie należał pan do prokremlowskich pisarzy, lecz uczestniczył w antyputinowskich protestach. Co ma pan wspólnego z tym, co czyni rosyjski dyktator?

Obecnie na Zachodzie i w Ukrainie to mało kogo interesuje. Nieważne, kiedy opuściłeś kraj i jakie masz poglądy. Winą obarczono wszystkich ludzi pochodzenia rosyjskiego. I warto przyznać, że tak, jesteśmy winni. Przecież to my dopuściliśmy do tego, że nasz kraj przekształcił się w takiego potwora.

Czy po inwazji Rosji na Ukrainę udało się panu zachować jakieś relacje z ukraińskimi pisarzami, ludźmi ze świata tamtejszej kultury?

Nie. Osobiście do nikogo się nie odzywam, bo wiem, że to może postawić ich w trudnej sytuacji. Jakiekolwiek kontakty z Rosjanami, na ile mi wiadomo, są potępiane w społeczeństwie ukraińskim. Niektórzy ukraińscy autorzy, którzy występowali razem z rosyjskimi antywojennymi autorami, później musieli się zmierzyć z krytyką ze strony swoich rodaków. To smutne, ale po ludzku to rozumiem.

Rosyjska opozycja demokratyczna w kraju Putina została zniszczona. Jednych wsadzono na długie lata do łagrów, innych zmuszono do ucieczki za granicę. Czy wewnątrz kraju jest jeszcze „inna Rosja”?

Jest, oczywiście. Codziennie piszą do mnie czytelnicy. Jest bardzo dużo ludzi, którym obecna sytuacja jednoznacznie się nie podoba. I jak tylko reżim się zachwieje, całe to gotujące się niezadowolenie wyleje się na zewnątrz. Piszą do mnie w ten sposób: „Gdy wyjdą inni, ja też wyjdę”. To zwyczajna sytuacja dla państwa policyjnego.

Trudno liczyć na to, że reżim w Rosji sam się zachwieje. Czy pozostały tam jeszcze jakiekolwiek siły polityczne zdolne do przeprowadzenia rewolucji? Przecież dyktatury zawsze upadają pod naciskiem tłumu. A na razie, jeżeli oczywiście wierzyć rosyjskim statystykom, sytuacja gospodarcza nie zmusza ludzi do masowych protestów.

Rewolucji nie przeprowadzają rewolucjoniści. Rewolucję zawsze organizują rządzący, którzy nie radzą sobie z sytuacją w kraju albo popełnili nieodwracalny błąd. Tak jak niegdyś król Francji Ludwik XVI zwołał Stany Generalne czy Mikołaj II, który opuścił swoją stolicę. Putin też popełnia poważne błędy. Jeden z nich okaże się dla niego ostatnim.

Pełnoskalowa agresja nad Dnieprem trwa od dwóch lat, ale wojna Rosji z Ukrainą trwa już tak naprawdę od dekady. Jak zmieniła Rosjan?

Wielu aktywnych ludzi i zarazem mniej uzależnionych od jakichś okoliczności wyjechało z kraju. Pozostali muszą się godzić z obecną sytuacją, jak to bywa w reżimach represyjnych. To syndrom wyuczonej bezradności, który pojawia się w różnych narodach w warunkach twardej dyktatury. Każdy protest jest brutalnie tłumiony, więc wydaje się, że nie ma sensu protestować.

W styczniu niezależny i uznany w Rosji za agenta zagranicznego ośrodek Centrum Lewady przeprowadził sondaż, z którego wynikało, że aż 85 proc. ankietowanych popiera działalność Putina na stanowisku prezydenta. Jak to pan rozumie?

Rozumiem to w ten sposób, że nie warto przeprowadzać sondaży w państwach, w których ludzie boją się szczerze odpowiadać na pytania.

Dlaczego się boją? Przecież Centrum Lewady nie wymaga jednoznacznych odpowiedzi. Poza „popieram” i „nie popieram” jest też trzecia możliwa odpowiedź – „brak odpowiedzi”. Może myślenie imperialne zakorzeniło się w głowach większości Rosjan?

To popularna legenda, w którą wierzy wiele osób na Zachodzie, że Rosjanie masowo są zakażeni imperialnym myśleniem. Nie sądzę, żeby imperialiści stanowili większość wśród ludzi myślących o społeczeństwie, którzy interesują się nie tylko dobrem swoich rodzin, ale i polityką. Nie stanowią też większości wśród liderów opinii czy działaczy kultury. Zwyczajni ludzie są do takiego stopnia przygnieceni trudnymi warunkami życia, że nie mają potrzeby myśleć o imperium. Dzisiaj z ekranu telewizora mówi się im, że Rosjanie są najpotężniejsi i wszyscy się zgadzają. Pamiętam, jak na początku lat 90. panowała moda na samobiczowanie i wszystkie osoby oglądające telewizję wierzyły w to, że Rosjanie są najbardziej nieszczęsnym narodem. To wszystko nie są zakorzenione tendencje, to wszystko jest zmienne.

Niektórzy rosyjscy aktorzy, muzycy i pisarze rzeczywiście wyjechali z Rosji, potępiając politykę Kremla. Ale są też tacy, którzy tańczą i śpiewają na koncertach propagandowych, a nawet uczestniczą w kampanii wyborczej Putina. Muszą mieć jakąś motywację. Raczej nie chodzi tylko o pieniądze.

Przyczyny są różne. Jedni są przekonani, że robią dobrze, mają obojętny stosunek do świata i etyki. Inni mają słabe charaktery i są konformistami. Pieniądze też wchodzą w grę. Poza tym twórca w Rosji stoi przed bardzo trudnym wyborem. Polacy to pamiętają z czasów socjalistycznych. Albo grasz według „ich” zasad, albo tracisz możliwość zajmowania się swoją ukochaną pasją. To trudny wybór. Ze smutkiem obserwuję, jak niektórzy utalentowani ludzie, dokonując tego wyboru, muszą się ugiąć.

Czytaj więcej

Łukaszenko i Prigożyn. Co wagnerowcy w Mińsku oznaczają dla Białorusi

Główny bohater pana powieści detektywistycznych Erast Fandorin zawsze znajduje wyjście nawet z najbardziej zaplątanej i skomplikowanej sytuacji. Załóżmy, że żyje w naszych czasach i szuka sposobu na zakończenie trwającej od dwóch lat agresji Rosji. Poradziłby sobie?

Bez problemu. Jedna nocna wizyta w rezydencji dyktatora, nadanie przesyłki do Hagi i nadchodzi koniec wojny.

Czyżby sprawa rzeczywiście była tak prosta? Przecież Rosja to nie tylko Putin, ale i utworzony przez dwie dekady jego rządów system. Niektórzy uważają, że krajem rządzi „kolektywny Putin”, czyli kremlowskie elity. Co z Siergiejem Szojgu, Nikołajem Patruszewem i innymi ważnymi graczami reżimu?

Widzieliśmy tych Szojgu i Patruszewa podczas słynnej transmisji z posiedzenia Rady Bezpieczeństwa tuż przed inwazją. Dla wszystkich było oczywiste, że wojna jest osobistym projektem Putina, a osoby z jego najbliższego otoczenia wyglądały na całkowicie pogubione. To wszystko przez megalomanię jednego człowieka. Niegdyś inny dyktator, Stalin, tak samo – z powodu megalomanii – omal nie rozpoczął w Korei nowej wojny światowej. Tuż po jego śmierci wojna się zakończyła.

Jak długo jeszcze mogą trwać rządy Putina?

To zależy również od Zachodu. Jeżeli nie zmieni swojej retoryki wobec Rosjan, to rządy Putina potrwają długo. Tylko naród rosyjski może obalić dyktatora, to aksjomat. Zamiast od początku wojny wyjaśniać Rosjanom, że świat walczy nie z nimi, lecz z reżimem Putina, i że ta wojna toczy się również o wolność Rosji, Zachód na wszelkie sposoby antagonizuje Rosjan, wszystkich bez wyjątku. Daje im do zrozumienia, że nigdzie nie są mile widziani, że nie ma „dobrych Rosjan”, a to z kolei tylko wzmacnia Putina. Wiele osób, które wyjechało, nie odnalazło się za granicą. Ci ludzie, załamani, musieli wrócić do Rosji. A ci, którzy są w kraju, żyją w poczuciu oblężonej twierdzy i, chcąc nie chcąc, się adaptują. To samo dotknęło rosyjskich oligarchów. Gdyby Zachód nie zmuszał ich do powrotu do Putina, już dawno porzuciliby go wraz ze swoimi miliardami.

Przed wojną mieszkali w wielu europejskich stolicach. Lubili się obracać na salonach wolnego świata, ale nic nie zrobili, by zmienić własny kraj. Dlaczego dzisiaj oligarchowie nie są w stanie przeprowadzić w Rosji rewolucji?

Chyba pan żartuje. Przecież to ludzie, którzy dorobili się, chodząc krzywymi drogami, mają też krzywą mentalność. Dobrem dla nich jest wyłącznie to, co im się opłaca. Trzeba więc było stworzyć sytuację, w której bardziej by im się opłacało uciec przed Putinem, niż go popierać. Nie liczyłbym na jakiś altruizm z ich strony. Był taki jeden, Chodorkowski, ale odsiedział przez to dziesięć lat w więzieniu. W ten sposób chciano zastraszyć innych.

Rosja za rządów Putina wiele państw wpisała na listę wrogów. Czy Rosjanie rzeczywiście wierzą w to, że inne kraje chcą ich podbić, podzielić, zniszczyć?

Nie można wrzucać wszystkich Rosjan do jednego worka. Nie ma czegoś takiego, że wszyscy wspólnie w coś wierzą albo w coś nie wierzą. Jeżeli mamy na myśli ludzi oglądających telewizję, to pewnie wierzą w to, co mówią do nich z ekranu. Biernie przyjmują te informacje, obojętnie. Mają ważniejsze sprawy na głowie.

Wielu uważa, że imperialnego apetytu Putina nie zaspokoiłoby podbicie Ukrainy. Które jeszcze państwa muszą się obawiać o swoją przyszłość?

Wszyscy sąsiedzi Rosji muszą być przygotowani. Zwłaszcza małe państwa.

Jaki Rosjanie mają stosunek do Polski i państw bałtyckich? Jak dużo wiedzą o Polakach, Litwinach, Łotyszach czy Estończykach?

To znów zależy od tego, kogo mamy na myśli. Rosjanie wierzący telewizji uważają was za rusofobów i sługusów USA, bo tak mówią propagandyści Putina. Ale telewizji wierzą przeważnie osoby w podeszłym wieku, niezbyt wykształcone. Rosjanie, którzy żyją w świecie internetowym, mają bardziej złożony obraz świata.

W jednym ze swoich wywiadów sprzed kilku lat Putin rzucił słynne stwierdzenie: „Po co nam taki świat, w którym nie będzie Rosji?”. Mówiąc o „Rosji”, zapewne miał na myśli siebie. Kreml, zwłaszcza podczas trwającej od dwóch lat agresji, często sięga po groźby nuklearne, ale czy rządzący w Moskwie byliby zdolni do użycia broni jądrowej?

Mówiąc o Rosji, Putin zdecydowanie ma na myśli siebie. Sterowany przez niego szef parlamentu, wiedząc, że to spodoba się naczelnikowi, niegdyś wprost powiedział: „Nie będzie Putina – nie będzie i Rosji”. Zagrożenie wybuchem wojny atomowej będzie całkiem realne, jeżeli sytuacja na froncie dla Putina znacząco się pogorszy. To człowiek z kategorii „Après moi, le déluge” (po mnie choćby potop – red.).

Wyjeżdżając z Rosji w 2014 r., był pan w stanie sobie wyobrazić, w co Władimir Putin przekształci pański kraj?

Tak. Dlatego wyjechałem. To, w jakim kierunku zmierza reżim, zrozumiałem już podczas zagarnięcia Krymu. To był nieodwracalny moment.

Na Rosję nałożono największe od czasów zimnej wojny różnego rodzaju sankcje, zamrożono setki miliardów dolarów należących do państwa. Dlaczego te wszystkie ograniczenia nie zmusiły Putina do zmiany polityki, do zakończenia wojny z Ukrainą?

Dlatego że te sankcje nie były do końca efektywne. Trzeba było od samego początku nałożyć 100-proc. embargo na cały rosyjski eksport i import, nie licząc się ze stratami. Znacznie mniej by to kosztowało. I nie zginęłyby setki tysięcy ludzi.

Jest pan autorem serii książek „Historia państwa rosyjskiego”. Jak według pana w przyszłości przez rosyjskich historyków zostanie opisany okres rządów Putina?

Zostanie opisany jako drugi etap rozpadu imperium rosyjskiego. W połowie do rozpadu już doszło w 1991 r.

Czy pana ojczyzna, która niemal przez całą swoją historię dążyła do budowania imperium i podbijania innych narodów, będzie kiedykolwiek państwem demokratycznym?

Oczywiście. Po prostu trzeba zdemontować imperium i przekształcić państwo w federację czy konfederację republik, które żyją tak, jak im się podoba, i mogą się oddzielić, jeżeli tego zechcą. W tej części dawnego imperium, które znajduje się w Europie, bardzo szybko uda się stworzyć mniej więcej normalną demokrację. Klasa średnia, niezbędna do budowania demokracji, już jest.

Czytaj więcej

Paweł Łatuszka: Łukaszenko to szaleniec

Stracił pan dostęp do rosyjskiego rynku. Jakie ma pan twórcze plany i z czego zamierza pan się utrzymywać?

Niedługo ukaże się, ale nie w Rosji, dziesiąty tom mojej „Historii państwa rosyjskiego” o epoce leninowsko-stalinowskiej. Piszę też powieść o klasycznej literaturze rosyjskiej. To jedyna moja pociecha i schronienie w tych czasach. Nie martwię się, dzięki Bogu, o pieniądze. Wyjechałem z Rosji dziesięć lat temu i miałem mnóstwo czasu, by urządzić swoje życie. Od dłuższego czasu liczyłem się z tym, że zostanę zakazany. Byłem do tego przygotowany.

W którym europejskim mieście urządził pan swoje życie na nowo? Londyn?

Mieszkam w Anglii, Francji i Hiszpanii. Dlatego że zawsze równolegle pracuję nad trzema książkami i każda praca wymaga właściwego „genius loci”.

Borys Akunin (Grigorij Czchartiszwili)

Jeden z najbardziej znanych pisarzy współczesnej Rosji, od lat mieszkający na emigracji. Autor licznych kryminałów, a także popularnonaukowych książek historycznych, tłumacz z japońskiego.

Plus Minus: Najważniejszy rosyjski opozycjonista Aleksiej Nawalny nie żyje. Jakie znaczenie dla Rosji będzie miała ta śmierć?

Zabójstwo Aleksieja, a mówimy o zabójstwie, to historyczne wydarzenie. I wielka tragedia dla tych, którzy osobiście znali tego odważnego, uroczego i mądrego człowieka. Teraz stanie się dla Putina jeszcze większym problemem, niż był za życia. Protesty zostaną stłumione, ale nie da się zniszczyć symbolu oporu, którym został Nawalny. W przyszłej Rosji postawią mu pomniki, a Putin pozostanie czarną plamą w historii.

Pozostało 97% artykułu
Plus Minus
Oswoić i zrozumieć Polskę
Plus Minus
„Rodzina w sieci, czyli polowanie na followersów”: Kiedy rodzice zmieniają się w influencerów
Plus Minus
Bogusław Chrabota: Rok po 7 października Bliski Wschód płonie
Plus Minus
Gość "Plusa Minusa" poleca. Robert M. Wegner: Kawałki metalu w uchu
Plus Minus
Taki pejzaż
Plus Minus
Jan Maciejewski: Pochwała przypadku