Wybory zawsze wygrywa lud – tak u nas, jak w Ameryce. Dlatego w demokracji lud zawsze ma rację, obojętnie, jaki jest, nawet wtedy, gdy ma gębę odrażającą. Elity mogą najwyżej opisać preferencje ludu i przez to odgadnąć wynik wyborów, ale zdarza się to rzadko, trzeba do tego odwagi, bowiem stan świadomości ludu zwykle źle świadczy o elitach. Elity pogardzają ludem, ale nigdy nie podstawią mu rzetelnego zwierciadła pod nos, bo nade wszystko pragną, by na nich właśnie zagłosował w najbliższych wyborach, więc tumanią go pochlebstwami, a potem dziwią się, że wyniki odbiegają od sondaży.

Partie polityczne bardzo lubią ludowość lub coś „ludopodobnego” w swojej nazwie, jak choćby u nas PSL albo Europejska Partia Ludowa, do której tenże PSL należy razem z Platformą Obywatelską. Tymczasem są to partie elit, a jedyną partią obsługującą lud – taki, jakim jest rzeczywiście – okazuje się PiS. Nie inaczej w Ameryce: Partia Demokratyczna zawsze mizdrzyła się do ludu, choć zazwyczaj nieskutecznie. Jedynym okresem, kiedy zasłużyła na miano „partii ludu”, był „nowy ład” Franklina D. Roosevelta i może euforyczny okres Kennedy’ego.

Czytaj więcej

Łukasz Adamski: Szokujące, jak bardzo oderwani od rzeczywistości byli amerykańscy celebryci

Donald Trump wygrał już dawno temu

Trumpizm zaistniał na wiele dziesięcioleci wcześniej, niż można było go tak określić od nazwiska obecnego prezydenta- lekta, Kiedyś zwano go różnie, najczęściej enigmatycznie: populizmem, uległością wobec fałszywych pogłosek, modą, rzadziej głupotą. Trumpista epoki przed-Trumpowej charakteryzuje się kilkoma cechami, które dzisiejsze czasy spotęgowały: krótkowzrocznością i takąż pamięcią; żyje w teraźniejszości, przyszłość go nie obchodzi, z przeszłości pamięta tylko to, co potwierdza jego uprzedzenia. Jest patriotą, ale za miarę tej postawy uważa wysokość masztu, na którym przed domem wywiesza amerykańską flagę, oraz rozmiary tejże. Wierzy nie tyle w Boga, ile w plemiennego bożka, który niechybnie spuści manto wszystkim, którzy nie są jego bezkrytycznymi wyznawcami. Już dawno minęły czasy, kiedy młody francuski arystokrata Alexis do Tocqueville, autor fundamentalnego dzieła „O demokracji w Ameryce”, podziwiał, jak to na uliczkach starej Filadelfii jak równy z równym dyskutują o sprawach swojego miasta i stanu bogaty kupiec, rzemieślnik i ubogi wyrobnik.

Dlaczego? Skąd ten regres? Brytyjski historyk Arnold Toynbee już dawno napisał: „Kiedy lud naśladuje elity, cywilizacja się rozwija, Kiedy elity naśladują lud – zwija się”.