Drugim powodem niemożności spełnienia postulatu byłoby dalsze pogłębienie różnicy w wysokości pomocy opiekunom ON, których niesprawność powstała w dzieciństwie i w wieku dorosłym. Pierwsi otrzymują z budżetu, jak zostało wspomniane, 3 tys. zł miesięcznie, bez kryterium dochodowego. Drudzy – 520 zł oraz ok. 200 zł składek (od listopada pierwsza kwota wzrośnie do 620 zł), z kryterium dochodowym wynoszącym 764 zł netto na osobę w rodzinie. Na przykład mąż zajmujący się żoną chorą na stwardnienie rozsiane albo chorobę Alzheimera otrzymuje jedynie 520 zł, a nie 2,6 tys. zł bezpośredniego wsparcia. Są też osoby pobierające tzw. emeryturę EWK, czyli rodzice, którzy jeszcze przed reformą emerytalną przeszli na wcześniejsze świadczenie z uwagi na opiekę nad niepełnosprawnym dzieckiem. Musieli legitymować się 20-letnim stażem pracy i teraz otrzymują emeryturę 1,1 tys. zł brutto. A zatem niższą niż 1500 zł świadczenie pielęgnacyjne, mimo, że wcześniej pracowały. Realizacja postulatu 500 zł dodatku spowodowałaby jeszcze głębsze napięcia wewnątrz środowiska ON.
Kolejnym argumentem przeciw podniesieniu do ok. 1600 zł brutto renty socjalnej (w ten sposób spełniony byłby postulat o 500 zł dodatku netto) jest wysokość świadczeń z systemów ubezpieczeniowych. Minimalna emerytura wypłacana jest po 20 lub 25 latach pracy i odprowadzania składek. Renta socjalna to świadczenie poza ubezpieczeniowe, czyli otrzymuje się ją bez wcześniejszego wkładu do systemu. Trudno wyobrazić sobie, by ta druga była wyższa o ponad 50% od tej pierwszej. Jak wytłumaczyć pracującym osobom, że ich świadczenie po latach pracy jest o wiele niższe niż renta wypłacana bez wcześniejszych okresów zatrudnienia?
Czwartym wreszcie argumentem, który nie pozwala przyznawać dodatku jest troska o pieniądze podatników. Skoro wiemy, że nie można dodatku przyznać tylko opiekunom (130 tys. osób) lub rencistom socjalnym (280 tys. osób) pozostaje przyznanie go ok. 1,5 mln osób. Nietrudno policzyć, że daje to kwotę 9 mld zł rocznie. Ale to nie koniec. Tak wysoka zachęta finansowa powoduje, że do systemów orzekania ustawiają się kolejki osób, które zechcą z niej skorzystać. A mając na uwadze nieszczelność systemu orzekania można spodziewać się, że bardzo szybko liczba takich osób rośnie. Wtedy mówimy już o kilkunastu miliardach.
To dlatego najpierw trzeba uporządkować system orzecznictwa nad czym już pracujemy, a dopiero potem wprowadzać systemowe rozwiązania adresowane do ON. Po to by pomagać, nawet w większym zakresie niż teraz, osobom z najcięższymi schorzeniami, ale z drugiej strony by nie marnować publicznych pieniędzy na pomoc tym, którzy wcale jej nie potrzebują.
Nieporozumienie 3: Niespełnione postulaty
Kolejnym nieporozumieniem wokół protestu jest zarzut, że rząd był głuchy na postulaty protestujących. Przypomnijmy. Chodziło o dwa główne żądania: zrównanie renty socjalnej z minimalną emeryturą, oraz 500 zł dodatku.
Już pierwszego dnia protestu zaproponowano rozmowy. Pan Premier Mateusz Morawiecki i Pani Minister Elżbieta Rafalska podczas spotkania z ON i ich rodzicami zadeklarowali podwyżkę renty socjalnej. Tak też się stało od 1 czerwca br. Koszt tej podwyżki to ok. 540 mln zł rocznie. Przypomnijmy też, że już w 2017 r. (bez żadnego protestu) renta wzrosła o 13% do kwoty 840 zł brutto. Dzięki tym dwóm posunięciom wzrosła ona w ciągu zaledwie dwóch i pół roku o 39,2 %.