Znaki zapytania wokół polskiego QE
Wymienione zagrożenia odnoszą się do działań prowadzonych przez wszystkie banki centralne. W przypadku Polski z wielu względów jest ich jednak znacznie więcej. Zwróćmy uwagę przynajmniej na trzy ważne aspekty odnoszące się do polskiego QE: rozwiązania legislacyjne, przejrzystość polskiego programu QE oraz ograniczenia wynikające z wielkości rynku.
Wprowadzone do polskiego prawa różnego rodzaju ograniczenia mają na celu zachowanie stabilności polskich finansów publicznych.
Od wielu lat stały się one jednak łatwą do ominięcia przez polityków barierą. Pokrywania deficytu budżetowego przez bank centralny zabrania polska konstytucja (art. 220 ust. 2). Nie jest zatem możliwy zakup obligacji skarbowych przez NBP na rynku pierwotnym. Wystarczy jednak, że obligacje emitowane przez Ministerstwo Finansów w ramach niepublicznych emisji nabędzie państwowy podmiot (np. BGK), a następnie już na rynku wtórnym papiery odkupi od niego NBP. W ten sposób finansowanie wydatków budżetowych może być dokonywane na praktycznie nieograniczoną skalę. Formalnie NBP nie finansuje deficytu wprost, ale robi to w sposób pośredni, czego prawo już nie zabrania. Zaniepokojenie tym faktem artykułują niektórzy analitycy rynkowi, a także agencja ratingowa Fitch.
Kolejnym problemem jest przejrzystość programu QE. Dotyczy to zarówno sposobu, jak i celu oraz okresu trwania QE. W przypadku standardowych programów QE banki centralne ogłaszają wartość programu na dany okres, a banki komercyjne same decydują, ile i po jakiej cenie będą skłonne sprzedać bankowi centralnemu. Głównymi celami są natomiast wspomniane wcześniej zwiększenie płynnych rezerw banków i stabilizacja cen aktywów. Bank Anglii, który w kwietniu tego roku ogłosił program bezpośredniego finansowania deficytu, w celu ograniczenia obaw ze strony inwestorów podkreślił, że jest to działanie o charakterze „tymczasowym i krótkoterminowym". Tymczasem w polskim QE jednym z głównych priorytetów jest pozyskanie finansowania na wydatki społeczne. Nie mamy dokładnych informacji o jego wielkości i okresie, w którym program ten będzie funkcjonował. Co więcej, w momencie przeprowadzania operacji przez NBP dochodziło już do konsternacji wśród analityków odnośnie do skali przeprowadzanej operacji. Tak było w przypadku kwietniowego zakupu obligacji skarbowych o wartości około 31 mld zł (około 8 proc. wartości obligacji skarbowych posiadanych przez banki na koniec marca).
W obliczu kryzysu związanego z wybuchem pandemii wartość polskiego luzowania ilościowego (docelowa wartość nie jest dziś dokładnie znana) może oscylować nawet wokół 10 proc. PKB: już dziś jest to największy program wśród krajów z naszego regionu. Przewidywalna wartość programu drugiego w kolejności chorwackiego banku centralnego wyniesie około 2 pkt. proc. mniej. Inne banki centralne w regionie oferują programy QE, których wartość w relacji do PKB prawdopodobnie nie osiągnie nawet połowy polskiego programu. Według ocen agencji ratingowej Fitch najsilniejszej reakcji w odpowiedzi na pandemię oczekuje się ze strony banków centralnych w Stanach Zjednoczonych (20 proc. PKB), Wielkiej Brytanii (9 proc. PKB) oraz Kanady (powyżej 7 proc. PKB). Na uwagę zasługuje również fakt, że programy QE są zazwyczaj rozłożone w czasie, tymczasem w przypadku Polski program bardzo szybko przekroczył wartość 4 proc. PKB, co w kontekście dużej niepewności w czasie pandemii i wspomnianych wcześniej problemach z transparentnością może budzić zaniepokojenie. Nie możemy wykluczyć, że po ustaniu pandemii pojawią się problemy w kontekście stanu polskich finansów publicznych. Stąd też bardzo istotne jest, jak długo bank centralny będzie stosował niestandardowe instrumenty.
Odnosi się to również do polityki stóp procentowych, które zostały przez NBP sprowadzone praktycznie do zera. Dłuższe utrzymywanie stóp procentowych na takim poziomie może wygenerować między innymi dylematy w postaci destabilizacji sektora bankowego, wzrostu kosztów usług bankowych, trudniejszego dostępu do kredytów dla konsumentów i narastającego problemu stopy oszczędności.