Niemal dekadę temu napisałem książeczkę „Czy Polska dogoni Niemcy”. Oczywiście nie pisałem o tym, czy dogoni, ale o tym, co powinno się stać, aby możliwe było dogonienie naszego bogatszego od wieków sąsiada. U komentatorów książka wzbudziła mieszane uczucia. Nastawieni bardziej liberalnie uważali, że powinienem napisać: dogoni, pod warunkiem że wprowadzimy podatek liniowy i radykalnie obniżymy składki na ZUS. Nastawieni bardziej etatystycznie wskazywali, że warunkiem dogonienia Niemiec jest budowa instytucji państwa dobrobytu porównywalnych z tymi, jakie istnieją za Odrą.
A tymczasem główna teza mojej książki brzmiała inaczej. Jeśli chcemy, by Polska dogoniła w przewidywalnej przyszłości Niemcy, pierwsza i najważniejsza jest fundamentalna reforma polskiej edukacji. Od przedszkola po kursy dla seniorów. Bez tego inne reformy nie dadzą pełnych efektów.
Obecnie jestem tego pewny jeszcze bardziej niż wtedy. Nie tylko dlatego, że system edukacyjny musi pomóc ukształtować postawy przedsiębiorczości, innowacyjności i umiejętności współpracy. Również dlatego, że musi przygotować młodych Polaków do pracy w zawodach, które jeszcze nie powstały, do życia w świecie, w którym co parę lat kompletnie zmienia się technologia, w którym człowiek będzie konkurować o pracę z robotem i sztuczną inteligencją, a z zalewu informacji musi umieć wyciągać te prawdziwe i użyteczne.
Mamy dziś w Polsce zażartą dyskusję o edukacji. Związki nauczycielskie interesują się głównie tym, jak duże będą podwyżki płac i czy nikt nie będzie chciał ruszyć świętej krowy niskiego pensum. Znaczna część rodziców walczy przede wszystkim o zniesienie prac domowych (uczniowie im kibicują; dodatkowo warto byłoby zlikwidować oceny). Prawicowi politycy gotowi są polec za lekcje religii, lewicowi – za edukację seksualną.
Czytałem nie tak dawno w jednej z gazet dziesięciopunktowy program najważniejszych, potrzebnych zmian w edukacji. Dziewięć punktów dotyczyło właśnie płac, pensum, prac domowych. Tylko jeden dotyczył tego, czego szkoła ma uczyć – był to punkt przedostatni, a w dodatku problem był sprowadzony głównie do potrzeby odchudzenia podstawy programowej.