Wydaje mi się, że w zasadzie nie ma takiego ludzkiego doświadczenia, które nie pojawiłoby się w „Wojnie i pokoju" – pisze Woolf w eseju „Pan Bennett i pani Brown". I podobnie w wydanych właśnie „Esejach wybranych" – nie ma chyba takiej sprawy, przeżycia czy drobiazgu, które nie wzbudziłyby jej zainteresowania. Nie stałyby się przyczynkiem do rozważania o znaczeniach, wartościach czy chociażby okazją do krótko zadziwienia.
Kunszt autorki – notabene i jemu poświęciła jeden z tekstów – przejawia się na wielu poziomach. Przede wszystkim Woolf raczy esejami o unikatowych formach. Droga przez ten pokaźny tom (choć jest on mocno odchudzoną przez Magdę Heydel i Romę Sendykę wariacją „The Esseys of Virginia Woolf") przypomina spacer przez tropikalny las i przyglądanie się niepowtarzalnym kreacjom natury.
Każdy tekst przybiera tak odmienny kształt, zaskakująco się rozwija i dokąd indziej prowadzi, że już samo to podpowiada spotkanie z autorką literacko „nieskończoną", a przy tym z kobietą o fenomenalnie żywym i niezaspokojonym umyśle.
Jest tu ponadto bogactwo spraw. Eseje podzielone tematycznie zaczynają się od samego czytania – jego radości i sensu, roli krytyków. Dalej jest o pisaniu, losach i przyszłości powieści. Ale to jeszcze Woolf w znanej roli autorki i krytyczki. Dalej jest o podróżowaniu i patrzeniu – o wycieczkach do kina i tych dalszych. O pozycji kobiet, o biografach i biografiach. Wreszcie o ulotności życia wobec chorób czy wojennych nalotów.
A po drodze jest o wszystkim. Woolf wystawiła samemu gatunkowi – esejowi – fantastyczne świadectwo, pokazując, jak jest pojemny, jak doskonale oddaje płynność myśli i wolność skojarzeń. I ile sprawia radości!