O swoim głosie sama Ewa Podleś mówiła z typowym dla siebie dystansem: – Kontralt to jest dziwo, ma w sobie wiele głosów i sopran, i mezzosopran, i alt. Oprócz tego biegłość techniczną, czyli koloraturę. Może więc śpiewać dużo szybciej, ale tak samo nisko jak alt, a oprócz tego jak sopran i jak mezzosopran.
Miała 25 lat, gdy w 1977 roku, u schyłku epoki Gierka zdobyła nagrodę na moskiewskim Konkursie im. Czajkowskiego To była wówczas jedna z najważniejszych muzycznych rywalizacji całego świata, w której Polacy rzadko odnosili sukcesy. W PRL-u ta nagroda dla Ewy Podleś stała się wydarzeniem nie tylko artystycznym, więc władze przyznały jej talon na Fiata 126p i podłączyły linię telefoniczną, obdarzając dobrami niedostępnymi dla przeciętnych obywateli. Ona zaś potwierdziła swe nieprzeciętne możliwości na kolejnych konkursach w Barcelonie, Rio de Janeiro czy Tuluzie.
Pierwszy występ w Nowym Jorku
W 1984 roku była już po debiucie w nowojorskiej Metropolitan, gdzie otrzymała szansę wystąpienia w dwóch przedstawieniach jako tytułowy Rinaldo w operze Händla i zyskała bardzo dobre recenzje. Ten sukces nie miał jednak dalszego ciągu na słynnej nowojorskiej scenie, zatem kolejnych sezonach miejscem jej występów stała się przede wszystkim Europa, we Francji zresztą zyskała agenta, który wówczas zajął się jej karierą. Do połowy lat 90. w Polsce pojawiała się więc jedynie okazjonalnie.
Ze względu na wyjątkową koloraturową biegłość głosu w repertuarze Ewy Podleś dominowali wówczas dwaj kompozytorzy: Händel i Rossini. W operach tego pierwszego wcielała się w role mężnych rycerzy, tworzone z myślą o kastratach, a dzisiaj powierzane kobietom o głosach delikatniejszych lub subtelnym kontratenorom. Ona swymi interpretacjami szła pod prąd modnemu tzw. historycznemu wykonawstwu, jej bohaterowie kipieli emocjami, co właśnie jednych oburzało, a innych zachwycało. W operach Rossiniego z kolei pokazywała nie tylko mistrzostwo wokalne, ale i skalę talentu aktorskiego, doskonale bowiem czuła się zarówno w rolach komediowych, jak i tych bohaterskich, a więc w kolejnych wcieleniach rycerskich.
Z biegiem lat poszerzyła artystyczne emploi o muzykę innych kompozytorów. W operze Rossiniego wystąpiła po raz ostatni w 2016 roku na festiwalu w rodzinnym mieście tego kompozytora w Pesaro, gdy postanowiono wskrzesić jego niewystawianą operę „Ciro in Babilonia”. Tłumaczyła mi potem, że przyjęła tę propozycję, bo Ciro jest 55-letnim wojownikiem, nie musiała zatem udawać młodzieńca. Wielką arię tego bohatera w jej wykonaniu publiczność przyjmowała takim wybuchem entuzjazmu, jaki rzadko się zdarza nawet we Włoszech.