Tak powstały spektakularne koncertowe gadżety, które kiedyś będą stanowiły ozdobę muzeum artystki: fortepian na gigantycznych nogach jak z Salvadora Dalego oraz z wysokim taboretem, z którego zwisała suknia z wielkim rybim ogonem; legginsy jak z porcelany, a także aranżacja na fortepianie – z rękami fanów, w geście robienia zdjęcia Gadze. W ten sposób oswajała presję towarzyszącą sławie, czyniąc z niej tematy wielu intrygujących piosenek. Tworząc tak bardzo wyrazisty wizerunek, u wielu z nas traciła z powodu muzyki. Miała wielkie hity, takie jak „Poker Face”, a jednak trudno było się nie zgodzić z „New York Timesem”, gdy pisał, że piosenki Gagi są „mdłym, bezbarwnym, niemal zbędnym dodatkiem do widowiska”.
Pop rządzi się jednak swoimi prawami i została okrzyknięta następczynią Madonny. W jednym z telewizyjnych show odbył się między nimi taki dialog: „Wiesz co, Madonna? Jestem o wiele seksowniejsza niż ty!” – powiedziała Lady Gaga, na co Madonna odpowiedziała: „Co to w ogóle za pseudonim, Lady Gaga? Brzmi jak nazwa jedzenia dla niemowląt”. Na to Gaga: „To pseudonim, który widnieje na pierwszym miejscu listy »Billboardu«!”.
Muzyczny, zszargany wizerunek wyprała po raz pierwszy w 2014 r., nagrywając jazzowe standardy z ich mistrzem Tonym Bennettem na płycie „Cheek to Cheek”, nagrodzonym Grammy.
Nie traktujmy Lady Gagi jak pierwszej lepszej gwiazdy popu, która tylko dzięki sukcesom na szczycie amerykańskiej listy przebojów wywalczyła role na dużym ekranie u boku największych gwiazd kina, m.in. Ala Pacino, Jeremy’ego Ironsa i Adama Drivera w „Domu Gucci”. Nie przez przypadek za rolę Hrabiny w serialu „American Horror Story: Hotel” otrzymała Złoty Glob i zachwyciła jako Ally Maine w remake’u „Narodzin gwiazdy” z 2018 roku, reinterpretacją roli granej wcześniej przez Barbrę Streisand, zdobywając za piosenkę „Shallow” w duecie z Bradleyem Cooperem kolejny Złoty Glob. To, że grała w „Domu Gucci” chamską parweniuszkę, która przenosi zasady rywalizacji na bazarze w świat wielkiej mody, nie było pomysłem producentów, by obsadzić ją „po warunkach”. Lady Gaga aktorstwa uczyła się słynnym Instytucie Teatralnym i Filmowym Lee Strasberga, skąd wyszły takie gwiazdy, jak Marlon Brando, Paul Newman, Al Pacino, Marilyn Monroe, Jane Fonda, James Dean, Dustin Hoffman, Robert De Niro, Gene Wilder i Steve McQueen. Metoda Strasberga oparta jest na poszukiwaniach rosyjskiego mistrza teatru psychologicznego Konstantego Stanisławskiego, pierwszego inscenizatora sztuk Antona Czechowa. „Prawdopodobnie jest to jedna z najbardziej niebezpiecznych technik aktorskich. Wchodzisz w rolę tak głęboko, że stajesz się graną przez siebie postacią, a jednocześnie odwołujesz się do własnych wspomnień z przeszłości – wspominała Lady Gaga w rozmowie z portalem instytutu. – To bardzo intensywne przeżycie, które przenosi cię w czasie do wspomnień z dzieciństwa. To naprawdę coś wyjątkowo mocnego”. Na marginesie można dodać, że od metody Stanisławskiego jest tylko krok w stronę performance’u, łączenia życia z kreowaniem publicznej postaci, estradowego czy scenicznego alter ego. Gaga cały czas podkreślała znaczenie scenicznej kreacji: „Nie chcę, żeby patrzono na mnie jak na zwykłego człowieka. Kiedy jestem na scenie, nie piję nawet wody w obecności innych, bo pragnę, żeby wszyscy byli skupieni na muzycznej fantazji i przenieśli się w jakieś zupełnie inne miejsce. A to niemożliwe, jeśli jesteś po prostu na ziemi. Musimy znaleźć się w niebie”.
Oczywiście od wielu lat Lady Gaga przykuwała uwagę skandalami. Nie były to jednak afery z cyklu seks, alkohol i narkotyki. Podobały się czy nie, ale były to kreacje dające do myślenia, wchodzące w dialog z klasycznym kanonem. Choćby pamiętna suknia z mięsa. Odbierając w niej statuetkę za „Wideoklip Roku” od Cher, powiedziała: „Nigdy nie przypuszczałam, że będę prosiła Cher o potrzymanie mojej mięsnej torebki”. Włosy miała wtedy również przykryte bitką z mięsa. Innym razem pokazała się w peruce przypominającej Marię Antoniną albo w teledysku „Telephone” w duecie z Beyoncé w stylu „Kill Billa” Quentina Tarantino. Clip „Judas” to przewrotna, współczesna wersja Ewangelii z apostołami Jezusa, nim samym oraz Marią Magdaleną pokazaną jako motocyklowy gang. „Określiłabym to mianem »Federica Felliniego na motorach« z apostołami jako rewolucjonistami we współczesnym Jeruzalem – mówiła w MTV. – I ostatecznie chodziło mi bardziej o celebrację wiary niż jej podważanie”.
Przeciw wykastrowanym powieścidłom
Kiedy rozmawiam z tłumaczką Anną Wasilewską o tym, co po sukcesie „Wojny” Louisa-Ferdinanda Céline’a trzeba jeszcze przetłumaczyć z jego dorobku, przychodzi news, ze PIW kupił prawa do wielkich powieści „Nord” i „Rigodon”.