Jesienią 36-letnia Sonya Yoncheva stanowiła ozdobę gwiazdorskiej obsady spektakli „Don Carlosa" Verdiego w Paryżu, a od początku tego roku praktycznie nie schodzi ze sceny Metropolitan. Wystąpiła tam w „Cyganerii" i w „Tosce", a w najbliższą sobotę będzie ją można podziwiać w Polsce w kolejnej transmisji z Nowego Jorku. Tym razem będzie tytułową bohaterką „Luisy Miller" Verdiego, mając za partnerów Placida Dominga jako jej ojca i Piotra Beczałę jako jej ukochanego.
W Metropolitan pojawiła się po raz pierwszy kilka lat temu w zastępstwie za będącą wówczas w ciąży Aleksandrę Kurzak. Po raz drugi także zaśpiewała w trybie awaryjnym, na dodatek zaledwie pięć tygodni po urodzeniu syna. Gotowość do podejmowania zadań specjalnych się opłaciła. Dyrektor Met w podzięce szybko powierzył jej kolejne role i wyraził publicznie nadzieję, że Sonya Yoncheva na długo stanie się gwiazdą Metropolitan.
I tak rzeczywiście jest. Pochodząca z Bułgarii, a obecnie żona wenezuelskiego dyrygenta Domingo Hindoyana, Sonya Yoncheva krąży po najlepszych scenach świata. I właśnie wydała album wizytówkę, dość standardową w pomyśle, ale obliczoną na rynkowy sukces. Wybrała fragmenty dziewięciu oper Verdiego.
Jest w tym zestawie pięknie zinterpretowana liryczna modlitwa Luisy Miller i przejmująca skarga na swój los królowej Elżbiety z „Don Carlosa". Sonya Yoncheva należy jednak do tej nowej generacji śpiewaków, którzy uważają, że są w stanie zaśpiewać wszystko. Tym czasem w całości płyta jest nierówna.
Jej głos pięknie łączy delikatność z tonami bardziej dramatycznymi i na styku tych skrajnych emocji Sonya Yoncheva jest w stanie stworzyć poruszające kreacje w „Trubadurze" i w „Otellu". Fragmenty mniej popularnych oper („Attila", „Stiffelio") zostały natomiast jedynie odśpiewane bez specjalnego wyczucia, a mściwa księżniczka babilońska Abigaille z „Nabucca" pozostaje na razie po za jej możliwościami wokalnymi.