Najnowszy sondaż poparcia dla partii politycznych zrealizowany przez IBRiS dla „Rzeczpospolitej” pokazuje, że wynik wyborów do Parlamentu Europejskiego nie był przypadkiem. Raczej pokazał pewną tendencję w polskiej polityce: Koalicja Obywatelska rozgościła się na pozycji lidera sondaży, ale PiS aż tak bardzo nie słabnie i depcze jej po piętach. Różnica w wyborach wynosiła 0,9 pkt proc,, w naszym badaniu to 1,3 pkt.
Czytaj więcej
Badanie preferencji partyjnych IBRiS dla "Rzeczpospolitej" nie jest optymistyczne dla Trzeciej Drogi i Lewicy. Koalicja Obywatelska zyskuje kosztem partnerów rządowych. Z kolei PiS nie zyskuje wyborców, w przeciwieństwie do Konfederacji.
Dlaczego Trzecia Droga traci poparcie, a Konfederacja zyskuje?
Z kolei na trzecim miejscu zamiast Trzeciej Drogi plasuje się Konfederacja z dwucyfrowym wynikiem niemal 11 proc. wskazań. Trzecia Droga poniżej może liczyć na 9,2 proc., a więc lepiej niż w wyborach europejskich, ale wciąż poniżej ambicji liderów tego środowiska.
Może to świadczyć o tym, że wyborcy o sympatiach wolnorynkowych odwrócili się od Trzeciej Drogi, nie widząc realizacji przez koalicję 15 października postulatów przyjaznych dla rynku (obniżenie kwoty wolnej, składki zdrowotnej itp.), a widząc działania wręcz przeciwne: np. dalsze podnoszenie pensji minimalnej, które biznes krytykuje. I uznali, że Konfederacja jest w tych kwestiach bardziej wiarygodna od projektu politycznego Szymona Hołowni i Władysława Kosiniaka-Kamysza. Ten ostatni zaś mocno traci – jak pokazał nasz sondaż sprzed tygodnia z oceną członków rządu – na sposobie zarządzania MON, a szczególnie kryzysem na granicy z Białorusią.
Sondaż: na scenie politycznej nie pozostaje wiele miejsca dla Lewicy
Z kolei wynik 6 proc. poparcia dla Lewicy na poważnie każe zadać pytanie, czy jest to ugrupowanie w Polsce potrzebne. Oczywiście trzeba mieć świadomość tego, jak bardzo ostatnia kampania wyborcza przesunęła naszą politykę w prawo. Wojna sprawiła, że od dwóch lat debata publiczna orbituje wokół spraw bezpieczeństwa, obronności czy wydarzeń na granicy. Po wyborach jednak nowa władza zamiast odwrócić wektory polityki, jeszcze mocniej w tę retorykę wchodzi. Donald Tusk ogłosił – zupełnie słusznie zresztą, ale mało się to rymowało z tym, co mówiła jego partia, gdy był w opozycji – że żyjemy w czasach przedwojennych, trzeba się więc skupić na odbudowie armii, zabezpieczeniu i ufortyfikowaniu granicy. Gdzieś zniknęły argumenty o kwestiach humanitarnych na granicy, w retoryce Tuska i jego partii liczy się wyłącznie bezpieczeństwo. Właściwie tylko parlamentarna lewica dystansuje się od pomysłu zmiany przepisów luzujących zasady użycia broni przez wojsko na granicy.