Szeroka koalicja, która ma stworzyć rząd z Donaldem Tuskiem na czele, wiąże się z wieloma trudnościami dla obozu rządzącego wynikających chociażby z konieczności powściągania ambicji poszczególnych jej uczestników i mozolnego szukania kompromisów, z których żadna ze stron nie będzie do końca zadowolona. Ale ma też jedną niewątpliwą zaletę
– pozwala takiej koalicji grać na wielu fortepianach.
Szymon Hołownia: Polityka z uśmiechem na ustach
Czytaj więcej
- Chyba żaden rząd w Polsce ani w Europie nie był tak gruntownie rozliczany ze swoich zobowiązań zanim powstał. Ja traktuję to jako komplement - mówił na konferencji prasowej Donald Tusk.
Po 13 listopada twarzą koalicji na kilka tygodni stał się Szymon Hołownia, który ewidentnie występował w roli dobrego policjanta. Hołownia w polemiki z Markiem Suskim, Mateuszem Morawieckim czy Przemysławem Czarnkiem wchodził z uśmiechem na ustach, z mównicy sejmowej rzucał żarty, spotykał się z młodzieżą, zastanawiał się, gdzie powiesi
„srebrny przycisk” od YouTube'a, na który zasłużył, zmieniając obrady Sejmu w tzw. Sejmflix. Za sprawą Hołowni polityka stała się z pewnością mniej odpychająca dla tych wszystkich, których udało się zmobilizować do pójścia na wybory 15 października, a którzy wcześniej polskiej sceny politycznej nie śledzili zrażeni debatą polegającą na przekomarzaniu się w kwestii tego, kto jest Targowicą. Akompaniowały temu okrzyki
„ja panu nie przerywałem” w telewizyjnych studiach.
Czym Donald Tusk różni się od Szymona Hołowni?
W czasie gdy Szymon Hołownia brylował, Donald Tusk milczał. Kiedy jednak przerwał milczenie, wystąpił w zupełnie innej niż Hołownia roli. Jeśli lider Polski 2050 był dobrym policjantem, który miał wzbudzić zaufanie Polaków dotychczas niezaangażowanych w politykę, zwłaszcza najmłodszych wyborców, to Donald Tusk zaoferował coś dla żelaznego elektoratu opozycji. Na konferencji prasowej wystąpił w roli szeryfa, kogoś kto za chwilę ściągnie cugle przechodzącemu do opozycji PiS-owi i już nie będzie tak miło jak wtedy, gdy Hołownia przekomarzał się z mównicy sejmowej z Suskim. Tusk wprawdzie zapewnił, że się nie wścieka, ale jednocześnie zapowiedział, że ministrów będzie dyscyplinował, PiS rozliczał, prowadząc w resortach audyt w towarzystwie prokuratorów, a na dodatek będzie stawiał zarzuty wyprowadzania przez PiS z budżetu pieniędzy w ostatnich dniach istnienia rządu Mateusza Morawieckiego. Jeśli ktoś uważał, że polityka w wykonaniu Hołowni nie jest do końca poważna, to Tusk wysłał sygnał
– może nie, ale jeszcze ja tu jestem.