Karniści biją na alarm, że sama litera prawa nie uchroni młodzieży przed negatywnym wpływem treści emitowanych na platformach internetowych.
Prawo nie nadąża
Prawo w obrębie cyberprzestrzeni ciągle jest korygowane, ale nie nadąża za kolejnymi trendami, dyktowanymi przez patoinfluencerów. Za serwowanie niewybrednej rozrywki płacą im sami widzowie. Dodatkowy zarobek zyskują, współpracując z reklamodawcami i portalami, na których udostępniają tworzone przez siebie treści.
Czytaj też: Patostreaming - niebezpieczna codzienność dzieci
– W ostatnich latach odnotowaliśmy wiele naruszeń prawa przez patostreamerów. Jeden z nich namówił 12-letnią dziewczynkę, żeby się rozebrała w trakcie transmisji jego wideo emitowanego na żywo. Tę relację obejrzało wielu internautów – mówi Konrad Dulkowski z Ośrodka Monitorowania Zachowań Rasistowskich i Ksenofobicznych. – Była to pierwsza taka sprawa w prokuraturze, później pojawiły się następne. Patostreamerzy często np. szukają bezdomnych lub po prostu słabszych, by publicznie ich pobić, tworząc haniebną rozrywkę dla widza – dodaje.
Według Dyrektora Biura Cyberbezpieczeństwa – Jana Kostrzewy, na tę chwilę nie istnieje możliwość filtrowania wszystkich treści jeszcze przed ich emisją – nawet jeśli mowa o tak sprawnie działających gigantach jak You Tube.