Ebrahim Raisi składał w środę i czwartek wizytę w Damaszku. To pierwszy od 13 lat prezydent Iranu, który się tam pojawił. Długa przerwa nie wynikała z tego, że Iran – jak wiele państw arabskich – izolował Baszara Asada prowadzącego od 2011 r. wojnę z buntownikami. Przeciwnie: bliski religijnie szyicki Iran go wspierał, a nawet wraz z Rosją go militarnie uratował. Ale ci, którzy go izolowali, a czasem i wspierali jego przeciwników, w tym najsilniejsi: Arabia Saudyjska i Zjednoczone Emiraty Arabskie, teraz postanowili go wpuścić na salony. Iran również jedna się z sunnickimi monarchiami, jednak nie chce, by to one okazały się zwycięzcami w powojennej Syrii.
Rozumie to doskonale Baszar Asad, który w szczególny sposób podziękował Irańczykom podczas spotkania z Ebrahimem Raisim: „Udzieliliście nam nie tylko poparcia politycznego i ekonomicznego, ale także wsparliście nas swoją krwią”.
I tak było. W Syrii zginęło ponad 2300 irańskich żołnierzy, głównie z Korpusu Strażników Rewolucji Islamskiej, a trzy razy więcej zostało rannych. To w sumie jedna czwarta wszystkich tam wysłanych. Bardzo wysokie straty w porównaniu z Rosją (zginęło około 135 żołnierzy i około 200 najemników). Ale Rosjanie skupiali się na atakach z powietrza. Irańczycy walczyli w terenie, także wysocy rangą oficerowie szli na najtrudniejsze odcinki. W Syrii zginęło aż 14 irańskich generałów.
Czytaj więcej
Wielki afrykański kraj przeradza się w krainę chaosu, głodu i śmierci.
Raisi podkreślił, że wielkie zmiany, które teraz zachodzą na Bliskim Wschodzie, nie wpłyną na stosunki Teheranu z Damaszkiem, one nadal będą wyjątkowe. To Iran chciałby także odgrywać kluczową rolę w odbudowie Syrii, a nie zostawić to bogatym krajom arabskim.