Chodzi o niewielki nieco ponad 30-kilometrowy odcinek ormiańsko-irańskiego pogranicza. O tym, jak mocno jest skomplikowana sytuacja, świadczy chociażby fakt, że strony nie mają zgody nawet co do nazwy drogi, o otwarcie której od lat toczą się spory. Ormianie nazywają ją „drogą sjunikską”, nawiązując do południowego regionu kraju (Sjunik). Z kolei Azerbejdżan mówi o „korytarzu zangezurskim”, nawiązując do historycznej krainy Zangezur, która niegdyś należała do Persji, później do Imperium Rosyjskiego, a po rewolucji bolszewickiej była przedmiotem walk pomiędzy Ormianami i Azerami.
Droga niezgody. Nadchodzi kolejny konflikt na Kaukazie?
Dzisiaj to jedno z najbardziej strategicznych i wrażliwych miejsc Kaukazu Południowego. Otwarcia „korytarza” (czyli budowy nowej drogi i kolei) domaga się Azerbejdżan, bo dzięki temu zyskałby połączenie lądowe ze swoją eksklawą – Nachiczewanem. Ale nie tylko. Poprzez Nachiczewańską Republikę Autonomiczna władze w Baku wreszcie otrzymałyby bezpośrednie połączenie lądowe ze swoim najważniejszym sojusznikiem gospodarczym, politycznym i militarnym – Turcją.
Czytaj więcej
Organizacja Układu o Bezpieczeństwie Zbiorowym (OUBZ), która miała zastąpić Układ Warszawski po upadku Związku Radzieckiego, pęka w szwach. Bolesne doświadczenie Ormian podkopuje zaufanie do Kremla wśród pozostałych sojuszników Rosji.
Dlatego Ankara gorąco popiera pomysł Baku, by te połączenia komunikacyjne miały eksterytorialny charakter. Nie zgadza się z tym zaś sąsiedni Iran, dla którego granica z Armenią jest jedynym oknem do Kaukazu, i Teheran nie chce uzależniać się w tej sprawie od Turcji. Najbardziej rozpycha się w tym miejscu Rosja, która chce, by to jej pogranicznicy z Federalnej Służby Bezpieczeństwa sprawowali kontrolę nad tym szlakiem. Zresztą już tam są, bo na podstawie podpisanych po upadku ZSRR porozumień Rosjanie stoją nie tylko na ormiańsko-tureckim, ale na ormiańsko-irańskim odcinku granicy.
Ławrow oskarża Armenię o „sabotaż”
Po ostatniej wizycie Putina w Baku szef rosyjskiej dyplomacji Siergiej Ławrow stwierdził, że Erywań „sabotuje porozumienia” dotyczące odblokowania komunikacji poprzez region Sjunik. Przypominał też, że premier Nikol Paszynian (wraz z Władimirem Putinem i Ilhamem Alijewem) podpisał w listopadzie 2020 roku porozumienie, w którym jest mowa nie tylko o otwarciu tych szlaków komunikacyjnych, ale też o tym, że kontrolę nad drogą mają sprawować funkcjonariusze rosyjskiego FSB. W MSZ Armenii „wyrazili ubolewanie” z powodu wypowiedzi Ławrowa i przypomnieli, że to nie Armenia złamała te porozumienia.