To internet, a nie telewizja może zadecydować o wyniku wyborów

Kampania wyborcza zdaje się wyglądać tak jak dawniej, ale jednak zmieniło się wszystko. Wzrost znaczenia mediów społecznościowych, inna żywotność tematów wyborczych, poszerzenie elektoratu oraz postępująca walka z mediami to nowe akordy tegorocznej kampanii. I teraz politycy muszą się nauczyć grać zgodnie z tymi nowymi regułami.

Publikacja: 06.10.2023 10:00

Internet okazał się tak samo ważnym polem bitwy jak media tradycyjne. PiS przed konwencją w Końskich

Internet okazał się tak samo ważnym polem bitwy jak media tradycyjne. PiS przed konwencją w Końskich codziennie rano publikował zapowiedź propozycji programowych. Sztabowcy partii Jarosława Kaczyńskiego postawili też na wiralowe klipy internetowe jako narzędzie do budowy przesłania w kampanii, np. ten z prezesem PiS odbierającym telefon z ambasady Niemiec

Foto: M.Stelmach

Gigantyczne konwencje i marsze, spotkania na targowiskach, ulotki i billboardy, kampanijne gadżety, przemówienia i obietnice. Na pierwszy rzut oka kampania wyborcza w 2023 r. nie różni się za wiele od poprzednich. Jednak tylko pozornie. Tak naprawdę dla sztabowców, dziennikarzy, nie wspominając już o wyborcach, w rzeczywistości jest to nowa rozgrywka, gdzie stare przyzwyczajenia przestały działać. Choć jednocześnie jest to kampania, w której wciąż powtarzają się te same tematy oraz motywy. Tusk ponownie wsiadł do Tuskobusa, Platforma organizuje marsze, a PiS wraca do przypominania o podniesieniu wieku emerytalnego przez PO. I przy okazji zmienia 500+ na 800+. Nie istnieje żadna autentycznie nowa siła polityczna. Starcie toczą Donald Tusk i Jarosław Kaczyński, niezmiennie od 2005 r. Nie pojawiła się nowa partia buntu. Obecne jest jednak poczucie, że te wybory i ta kampania są inne niż wszystkie poprzednie. Dawniejsze oceny dziennikarzy przestały się zgadzać z rzeczywistością. To pomieszanie nowego ze starym tworzy przedziwną, a na pewno wybuchową mieszankę.

Czytaj więcej

Jacek Nizinkiewicz: PiS wygrywa, czyli przegrywa. Co wynika z najnowszych sondaży?

Internet wchodzi do gry

Internet staje się dominującą przestrzenią, w której rodzą się trendy, trwa debata polityczna i gdzie toczy się walka o uwagę wyborcy. To pierwszy wniosek dotyczący kampanii wyborczej, wchodzącej aktualnie w najbardziej decydującą fazę. – Jesteśmy w punkcie, który wielu przewidywało, a który wreszcie nadszedł. Internet okazał się tak samo ważnym polem bitwy jak media tradycyjne – mówi nam jeden z doświadczonych sztabowców PiS. Co to oznacza w praktyce? PiS zdecydowało jesienią, że swoje propozycje programowe będzie prezentowało w nowym formacie. Przed konwencją w Końskich na początku września codziennie rano publikowano zapowiedź propozycji programowych, a w okolicach południa odbywała się konferencja prasowa, na której PiS przedstawiało sam pomysł – zwykle w mieście średniej wielkości. Wcześniej obóz rządzący nigdy nie prezentował programu w taki sposób. Identycznie były zapowiadane pytania referendalne. Sztabowcy partii Jarosława Kaczyńskiego postawili też na wiralowe klipy internetowe jako narzędzie do budowy przesłania w kampanii, np. ten z prezesem PiS odbierającym telefon z ambasady Niemiec.

Wyznacznikiem sukcesu stają się zasięgi – mierzone przez wyspecjalizowane profile i portale. „#MarszMilionaSerc z zasięgiem ok. 300 mln” – takie informacje o tym wydarzeniu wyświetlały się użytkownikom internetu średnio co 60 sekund. „Największe wydarzenie polityczne w social mediach” – napisała po marszu 1 października Wioletta Paprocka-Ślusarska, szefowa sztabu Koalicji Obywatelskiej.

Czytaj więcej

Jakub Ekier: Wybory i referendum. Gra znaczonymi kartami

Równocześnie nie jest to ten sam internet co w 2019 r., w trakcie poprzedniej kampanii parlamentarnej albo ten z 2020 r., gdy wybory prezydenckie po raz drugi wygrał Andrzej Duda. – Można wyróżnić trzy główne trendy. Po pierwsze, media społecznościowe opierają się dziś na krótkich wideo. Co to znaczy? Treści polityczne, które kiedyś przybierały formę tekstów czy grafik, teraz przyjmują formę krótkich dynamicznych filmów. Wzięło się to z ogromnej popularności TikToka, będącego wyznacznikiem dla innych platform. W młodszych grupach wiekowych ten format zaczyna zastępować tradycyjną telewizję, również jako źródło informacji o świecie – mówi Mateusz Sabat, szef firmy Big Data 4 Leaders. – Po drugie, kierunek zmian w algorytmach na platformach społecznościowych od 2019 r. Wcześniej najważniejsze było budowanie grupy obserwujących, przez co media społecznościowe polityków były stosunkowo zamknięte. Istniały nieprzekraczalne bańki. Każdy komunikował się głównie ze swoim kręgiem. Teraz, na takich platformach, jak TikTok, Instagram czy X, te bariery zostają przełamane. Do odbiorców trafiają treści polityczne, które wcześniej pozostałyby niezauważone. Dzięki temu, że dziś algorytmy w większym stopniu profilują użytkowników po zainteresowaniach, treści mogą dotrzeć szerzej, a przez to można zyskać nowych odbiorców – dodaje Sabat. – Po trzecie, na polityczną reklamę internetową przeznaczane są rekordowe, jak na politykę, sumy. Nie tylko przez PiS, ale także KO. Przykładowo YouTube jest w Polsce porównywalny z Facebookiem pod względem liczby użytkowników, opłaca się tam inwestować w reklamy, a dotąd był mało wykorzystany przez polityków. To się zmieniło w tej kampanii – podsumowuje Sabat. I to wszystko ma dalsze konsekwencje. Łącznie z brutalizacją języka i emocji, podlewanych algorytmami mediów społecznościowych. I skoro tam zaczyna się toczyć debata, to skutkiem musi być jej bezwzględna forma.

Przyspieszenie

Rzeczpospolita” rozmawiała ze wszystkimi sztabowcami głównych sił politycznych, by ocenić przebieg kampanii wyborczej. Większość naszych rozmówców – zarówno tych wcześniej nieprowadzących lub nieuczestniczących w kampaniach, jak i tych, których można uznać za weteranów – zwraca uwagę na niezwykłe przyspieszenie cyklu informacyjnego. Co z tego wynika? – Wydarzenia, które wcześniej miały znaczenie przez wiele tygodni, dziś „przepalają się” w kilka dni. Organizowanie dużych konwencji wyborczych ma sens przede wszystkim jako mobilizacja tych, którzy na nie przychodzą. Bo w mediach konwencja za wiele milionów złotych zużywa się w ciągu kilkudziesięciu godzin – mówi nam jeden ze sztabowców opozycji. To zmusiło też partie do ciągłego dostarczania mediom (głównie społecznościowym) i ich algorytmom nowych treści. A to z kolei obliguje sztaby do nowego wysiłku, porzucenia starych przyzwyczajeń i metod. Stąd wspomniane wcześniej „wypakowanie” głównej części programu wyborczego PiS w kolejnych elementach, po których nastąpiła główna konwencja. Przyspieszenie i zużycie tematów dotyczy zarówno tych generowanych przez partie, jak i tych przychodzących z zewnątrz. Tak było np. ze sprawą wiz, która pojawiła się na wiele tygodni przed wyborami. – Straciliśmy na wizach. Ale odbudowaliśmy poparcie – mówi o efektach afery jeden z naszych rozmówców ze sztabu PiS. I dostrzegają to też ludzie, którzy niegdyś przy kampaniach wyborczych pracowali. – Dziś świat jest absurdalnie szybki, informacje są konsumowane tak szybko, że nie pamiętamy, co działo się trzy dni temu – powiedział jeszcze przed wakacjami w rozmowie z Interią Marcin Mastalerek, jeden z architektów zwycięstwa Andrzeja Dudy.

To wszystko prowadzi też do sytuacji, gdzie pomysły, będące wcześniej tematami na wiele tygodni, wyczerpują się jako polityczne paliwo błyskawicznie. Tak było przed wakacjami z 800+, co zaskoczyło nawet sztabowców PiS. Jednocześnie nie oznacza to, że ich efekty nie są długoterminowe. Bo niektórzy nasi rozmówcy z partii Jarosława Kaczyńskiego spodziewają się, że 800+ będzie miało efekt wyborczy, choć mówiono o nim mniej, niż się spodziewali. To prowadzi do wzmiankowanego wcześniej wyścigu o to, kto więcej i bardziej intensywnie wypakuje treść do mediów społecznościowych. Niemniej to tylko jedna warstwa kampanii.

Dziś świat jest absurdalnie szybki, informacje są konsumowane tak szybko, że nie pamiętamy, co działo się trzy dni temu

Marcin Mastalerek

Nowe elektoraty

Zmiany w mediach, które miały miejsce w ostatnich latach – ich podział, fragmentaryzacja, polaryzacja, zamykanie się wyborców w swoich środowiskach – przebiegały równolegle do zmian w elektoratach. Sławomir Sierakowski i Przemysław Sadura w książce „Społeczeństwo populistów” postawili, opartą na badaniach, w tym fokusowych, tezę, że wyborcy PiS podzielili się na dwie grupy. Nie na twardy i miękki elektorat, tylko na wyborców „fanatycznych” i „cynicznych”. Ta druga grupa doskonale wie, jak wiele problemów ma partia władzy, ale i tak na nią głosuje – z różnych przyczyn, niekiedy czysto materialnych. Ogólnie nasi rozmówcy z różnych partii politycznych dostrzegają przede wszystkim utwardzanie swoich elektoratów. Grupa tych, których kiedyś nazywaliśmy właśnie „miękkimi”, zasadniczo się kurczy. Polityka i kampanie wyborcze stają się rozgrywką, gdzie liczy się przede wszystkim mobilizacja swojego elektoratu i próby demobilizacji strony przeciwnej. A to wszystko w opisanym wcześniej medialnym ekosystemie, w którym coraz większą rolę odgrywają media społecznościowe. Jak jednak przekonała się Konfederacja, nawet komunikacja z elektoratem ponad mediami tradycyjnymi ma swoje ograniczenia. Bo gdy Sławomir Mentzen i Krzysztof Bosak zaczęli zyskiwać w sondażach, to nie potrafili przekuć tego impetu na coś trwalszego. Cześć wyborców – także tych rzadko korzystających z mediów tradycyjnych – oczekiwała czegoś głębszego od Mentzena i jego kolegów. Poważniejszego wytłumaczenia programów i haseł. Tego jednak się nie doczekali, co zdaniem wielu naszych rozmówców tłumaczy obecne kłopoty Konfederacji. Polityka oparta tylko na TikToku okazała się niewystarczająca. A przynajmniej takie jest wrażenie na ostatnim etapie kampanii wyborczej.

Czytaj więcej

Jaki, Mentzen, Nowicka o TikToku. W poszukiwaniu wyborców spoza swojej bańki

Co więcej, można postawić pytanie, na ile korzystna jest teraz gra „skrzydłami”, czyli poszerzania przez partie swoich elektoratów na różne strony. Aktualnie liczy się integralność, spójność, dawanie swoim wyborcom poczucia, że wszyscy na liście myślą mniej więcej tak samo.

Walka z mediami

Niedziela, 1 października. Konwencja PiS w Katowicach, kilkanaście tysięcy osób (organizatorzy twierdzą, że nawet 15 tys.) jest zgromadzonych w katowickim Spodku. Przemawiają kolejni politycy PiS. Celem jest mobilizacja i polaryzacja z Platformą, która tego samego dnia organizowała swój wielki marsz w Warszawie. I co jest najważniejszym elementem przesłania premiera Mateusza Morawieckiego, w kulminacyjnym momencie jego przemówienia, a w jakimś sensie w kulminacyjnym momencie kampanii wyborczej? Apel, aby wyborcy przestali przed podjęciem decyzji wyborczej korzystać z mediów. – Możecie lubić Prawo i Sprawiedliwość bardzo. Możecie lubić mniej. Możecie nawet bardzo, bardzo nie lubić. Niestety, są też tacy, jak widzieliśmy, chociaż się dziwię. Ale chcę poprosić o jedno – żebyście wyłączyli na jeden, dwa dni internet, odłączyli te wszystkie Onety, TVN, w ogóle wyłączcie telewizor, wyłączcie internet, nie czytajcie tych różnych artykułów, nawet publicystów-symetrystów. I zróbcie coś innego – rozejrzyjcie się wokoło, wejdźcie do swojej gminy, powiatu, rozejrzyjcie się, zobaczcie – powiedział Morawiecki. PiS zakłada, że wyborcy bez medialnego filtra zobaczą najlepiej, jaka jest skala zmian społecznych i infrastrukturalnych i przez to zagłosują na partię rządzącą.

Słowa Morawieckiego były też emblematyczne, jeśli chodzi o traktowanie niektórych mediów przez polityków obozu władzy w tej kończącej się już kampanii. Kiedyś politycy i partie stawiali na polaryzację z innymi partiami. Teraz polaryzacji szuka się z mediami, które uznawane są za niesprzyjające. Tak samo sprawa wygląda u opozycji. W PO i wśród jej zwolenników polaryzacja dotyczy nie tylko TVP (uznawane za przedłużenie sztabowe i komunikacyjne Nowogrodzkiej), lecz także grupy dziennikarzy zwanych „symetrystami”, odznaczających się specyficznym zestawem poglądów czy postaw. – Jeśli pytacie, dlaczego PiS tak długo rządzi, to jest też w tym współodpowiedzialność mediów. Media pod kontrolą PiS robią to na zamówienie, a ostatki mediów, które są niezależne, uważają, że jest to fajny sposób na symetryzowanie – mówił Donald Tusk kilka miesięcy temu w wywiadzie dla portalu Zawsze Pomorze. W ten sposób media stały się częścią kampanii, i to zupełnie inaczej niż wcześniej. W poprzednich kampaniach politycy, którzy atakowali media i dziennikarzy, zwykle na tym tracili. Teraz polaryzacja z mediami – niezależnie od tego, kto jej dokonuje – jest częścią gry jako takiej.

Postępująca brutalizacja, przeniesie debaty do internetu i do mediów społecznościowych zmieniają reguły politycznej gry. Integracja i utwardzanie elektoratów wraz z wiążącymi się z tym zmianami komunikacyjnymi to właśnie są cechy nowej kampanii wyborczej, które pojawiły się w tym roku i w ostatnich latach. W końcu jest to nie tylko najbardziej zaciekła kampania wyborcza od 1989 r., ale też najdłuższa. W praktyce toczy się od kilkunastu miesięcy, a prekampania nabrała tempa po powrocie Donalda Tuska do kraju w 2021 r.

Wszystko to składa się bardziej na ewolucję niż rewolucję, gdyż niektóre elementy tej nowej kampanii były widoczne już w kampanii prezydenckiej w 2020 r. Jednak z pewnością można powiedzieć, że sztaby i dziennikarze muszą się nauczyć wielu rzeczy zupełnie na nowo. Nie zmieniło się jednak to, co znajduje się pod kampanijnym opakowaniem, marketingiem, mikrotargetowaniem, sposobami dotarcia i mobilizacji elektoratów. To polityka, która toczy się przy stoliku i w gabinetach – Tuska, Kaczyńskiego, Hołowni, Kosiniaka-Kamysza, Czarzastego. Z tej polityki, z tych decyzji w kuluarach wypływa cała reszta. Ale nie zmienia to faktu, że wiele zasad politycy, nawet ci najbardziej doświadczeni, poznają dopiero teraz, od podstaw.

Gigantyczne konwencje i marsze, spotkania na targowiskach, ulotki i billboardy, kampanijne gadżety, przemówienia i obietnice. Na pierwszy rzut oka kampania wyborcza w 2023 r. nie różni się za wiele od poprzednich. Jednak tylko pozornie. Tak naprawdę dla sztabowców, dziennikarzy, nie wspominając już o wyborcach, w rzeczywistości jest to nowa rozgrywka, gdzie stare przyzwyczajenia przestały działać. Choć jednocześnie jest to kampania, w której wciąż powtarzają się te same tematy oraz motywy. Tusk ponownie wsiadł do Tuskobusa, Platforma organizuje marsze, a PiS wraca do przypominania o podniesieniu wieku emerytalnego przez PO. I przy okazji zmienia 500+ na 800+. Nie istnieje żadna autentycznie nowa siła polityczna. Starcie toczą Donald Tusk i Jarosław Kaczyński, niezmiennie od 2005 r. Nie pojawiła się nowa partia buntu. Obecne jest jednak poczucie, że te wybory i ta kampania są inne niż wszystkie poprzednie. Dawniejsze oceny dziennikarzy przestały się zgadzać z rzeczywistością. To pomieszanie nowego ze starym tworzy przedziwną, a na pewno wybuchową mieszankę.

Pozostało 93% artykułu
Cywilizacja
Krzysztof M. Maj: Kto się buntuje na Uniwersytecie
Cywilizacja
Viktor Orbán chce wrócić do czasów Miklósa Horthyego – Węgry śnią o potędze
Cywilizacja
UE rezygnuje z obostrzeń klimatycznych. Europa jest na nie za biedna
Cywilizacja
W kampanii wyborczej strach jest po obu stronach – zarówno w PiS, jak i w KO
Materiał Promocyjny
Mazda CX-5 – wszystko, co dobre, ma swój koniec
Cywilizacja
Młodzi nie oglądają kablówki, ale telewizja wciąż trzyma się mocno
Materiał Promocyjny
Jak Lidl Polska wspiera polskich producentów i eksport ich produktów?