Moje dzieci są w wieku szkolnym. Nie mamy w domu telewizji kablowej, bo komercyjnych kanałów nie da się oglądać, tyle tam reklam i, mówiąc oględnie, niewymagających intelektualnie treści. Korzystam z kanałów publicznych, które pokazują filmy przyrodnicze, dokumentalne i dobrej jakości publicystykę – mówi pani Ewa, na stałe mieszkająca za granicą wykładowczyni i naukowczyni. Przyznaje natomiast, że interesujące ją takie tematy, jak psychologia, życie społeczne w Polsce zgłębia za sprawą kanałów autorskich, dostępnych na YouTubie. Jest cord cutterką.
– Mamy telewizor i ma on podłączony internet. Mamy również kablówkę, bo dostarcza ją nam ten sam operator w pakiecie. Mamy również Netfliksa oraz HBO Max i na nich oglądamy zwykle filmy i seriale. Na popularnych kanałach kablowych – sporadycznie. Czasami zdarza się nam obejrzeć na telewizorze także coś z YouTube’a, jeśli chcemy to zrobić razem, ale jednak zazwyczaj każdy sobie ogląda na swoim komputerze. Zastanawialiśmy się nad rezygnacją z telewizji kablowej, ale nadal ją mamy ze względu na kilka programów, w tym TVN 24. Chłopcy i mój mąż żyją polityką – mówi pani Alina, gdańszczanka.
Czytaj więcej
Serwisy filmowe zmieniają ceny i wprowadzają tańsze usługi z reklamami. Zaczynają też walczyć ze współdzieleniem kont przez użytkowników. Oto, ile kosztują w Polsce usługi operatorów platform streamingowych.
Odcinanie kablówek
Jej rodzina to tzw. cord shaverzy (z ang. shaving oznacza golenie, przycinanie) – mają telewizję kablową, ale w widoczny sposób używają jej mniej niż kiedyś. Według badaczy w Polsce grupa ta szybko wzrasta. W ciągu dekady rynek telewizyjny zmienił się w istotny sposób. Wraz z rozwojem sieci szerokopasmowego internetu pojawiła się możliwość nowego sposobu dostarczania i konsumpcji treści telewizyjnych. Dziś w Stanach Zjednoczonych blisko 40 proc. czasu widz spędza na platformach streamingowych. Binge watching (ang. oglądanie bez przerwy), czyli kompulsywne pochłanianie kilku odcinków serialu naraz, stało się przedmiotem badań socjologicznych. Pandemia wirusa Covid-19 jeszcze nasiliła oba te zjawiska. Przebywanie w domach z pozostałymi członkami rodziny sprawiło, że platformom takim jak Netflix przybyło w 2020 r. więcej subskrybentów, niż mówiły prognozy.
Choć w Polsce ze względu na dojrzałość społeczeństwa, uwarunkowania geograficzne i technologiczny dług tradycyjna telewizja trzyma się mocno, to nie oznacza, że nadawcy mogą spać spokojnie. W około 20 proc. gospodarstw domowych w Polsce nie ma telewizora, a typowo rozrywkowe platformy streamingowe, takie jak YouTube, te z filmami i serialami oraz z wydarzeniami sportowymi, pożerają stopniowo coraz więcej czasu młodego widza.