Z big techami da się walczyć. Czy dojdzie do pozwów zbiorowych nad Wisłą?

Problem fake newsów musi być uregulowany. Nie liczyłbym na USA. To UE musi przycisnąć koncerny, by wzięły odpowiedzialność za szkody, które wyrządzają – mówi nam prof. Dariusz Jemielniak, badacz internetu współpracujący z Uniwersytetem Harvarda.

Publikacja: 07.07.2024 15:29

Fałszywe informacje na temat celebrytów, marek czy zwykły tzw. scam to plaga mediów społecznościowyc

Fałszywe informacje na temat celebrytów, marek czy zwykły tzw. scam to plaga mediów społecznościowych. Rafał Brzoska zasugerował, by poszkodowani zaczęli się bronić i myśleć o pozwach zbiorowych

Foto: AdobeStock

Platformy społecznościowe zalewa fala fake newsów. Coraz częściej nielegalne treści i deepfaki biją w znane osoby i marki, czego przykładem były niedawne fałszywe informacje na temat Rafała Brzoski, prezesa InPostu, oraz jego żony. Eksperci oceniają: jest źle, a będzie jeszcze gorzej.

Czytaj więcej

Prezes InPostu Rafał Brzoska na wojnie z Markiem Zuckerbergiem

Jak ustaliliśmy, Brzoska jest skłonny budować „front” walki z big techami, które stały się fundamentem dla rozprzestrzeniania się dezinformacji i niewiele robią, by temu zapobiegać. Na celowniku jest Meta (do koncernu należą Facebook i Instagram). – Zapraszam każdą osobę, która padła ofiarą tego typu działań, by przyłączyła się do mnie. Ten temat dojrzał już tak bardzo w debacie publicznej, że trzeba powiedzieć „stop” – podkreśla Brzoska.

Pozwami grupowymi w fake newsy

Fałszywe informacje na temat celebrytów, marek czy zwykły tzw. scam (informacje naciągające np. na inwestycje czy ujawnienie danych) to plaga mediów społecznościowych. Rafał Brzoska zasugerował, by poszkodowani zaczęli się bronić i myśleć o pozwach zbiorowych względem publikujących takie treści platform. Magdalena Maruszczak, radca prawny i założycielka Forigi, firmy wyspecjalizowanej w usuwaniu nielegalnych treści z internetu, nie widzi możliwości grupowych pozwów w kontekście np. szkody wyrządzonej takimi nielegalnymi treściami, gdyż – jak zauważa – do każdego naruszenia należy podchodzić indywidualnie.

Czytaj więcej

Rafał Brzoska: Bez niezależnych mediów będziemy jeszcze bardziej podatni na fake newsy

– Ocena wpływu takich nielegalnych treści, czy to na reputację danej osoby, czy renomę spółki, jest wielowymiarowa i musi być oceniana indywidualne – tłumaczy. I zastrzega, że pozwy zbiorowe są jednak możliwe, gdyby dotyczyły kwestii przeciwdziałania takim nielegalnym treściom i działań, które powinny na podstawie regulacji obowiązujących być podejmowane w tym zakresie.

– Musimy mieć na uwadze, że wielkie platformy nie mają obowiązku aktywnego monitorowania nielegalnych treści. Jednakże odpowiedzialność takiemu dostawcy usług hostingu lub wielkiej platformie można przypisać w sytuacji, gdy wiarygodną informację wraz z wykazaniem bezprawności otrzymają i nie podejmą bezzwłocznie odpowiednich działań w celu usunięcia lub uniemożliwienia dostępu do takich nielegalnych treści – argumentuje Maruszczak.

Obecnie Komisja Europejska prowadzi dochodzenie przeciwko Mecie na podstawie unijnego aktu o usługach cyfrowych (DSA), dotyczące sposobu radzenia sobie z oszukańczymi reklamami i treściami politycznymi, a także zarządzania mechanizmem moderacji treści. Jak wyjaśnia założycielka Forigi, KE podejrzewa, że mechanizm sygnalizowania nielegalnych treści w usługach, a także mechanizm dochodzenia roszczeń przez użytkowników i wewnętrzne mechanizmy rozpatrywania skarg, nie są zgodne z wymogami DSA.

Polska potrzebuje DSA

Ciągle czekamy na polskie przepisy wdrażające DSA. Jak podaje Ministerstwo Cyfryzacji, zapisy unijnego aktu nad Wisłą miałyby wejść w życie w III kwartale br. Jak zaznacza Monika Kamińska, radca prawny i założycielka start-upu Truesty, priorytetem rządu w tym obszarze powinno być szybkie przyjęcie przepisów krajowych pozwalających na stosowanie mechanizmów DSA. – Akt stosuje się od lutego, mamy więc już kilkumiesięczne opóźnienie. Przewiduje on wzmocnienie ochrony przed bezprawnymi treściami online, w tym instytucję zaufanych podmiotów sygnalizujących, których zgłoszenia mają być rozpatrywane priorytetowo – wskazuje.

Czytaj więcej

Lewandowski mówi po rosyjsku, a Świątek zachęca do inwestycji? Uważaj, to deepfake

W Polsce nie przyjęto odpowiednich przepisów, nie wyznaczono również organu, który ma wskazywać takie podmioty.

Internauci zdani są więc na siebie. Ale – jak zapewnia dr Katarzyna Bąkowicz z Uniwersytetu SWPS – każdy z nas może zadbać o to, aby dezinformacji było mniej. – Ważne jest to, co czytamy i oglądamy, bo tym wspieramy konkretnych nadawców. Dobrze, aby były to media rzetelne, podające informacje zweryfikowane. Druga rzecz to to, co sami publikujemy w social mediach. Sprawdzajmy, czy treści naszych postów są prawdziwe, czy to, co podajemy dalej, faktycznie się wydarzyło, z jakiego źródła pochodzi informacja – wylicza Bąkowicz.

Kluczowa w tym zakresie jest edukacja. Tym bardziej że sztuczki używane przez internetowych naciągaczy nie są wyrafinowane. Mimo to działają. Zdaniem prof. Dariusza Jemielniaka, badacza internetu, współpracownika Berkman Klein Center for Internet & Society na Uniwersytecie Harvarda, chodzi o skalę.

Meta ma problem z dezinformacją

– Tu działa prawo wielkich liczb. Przy wystarczająco dobrych zasięgach zawsze trafi się wystarczająco dużo „jeleni”. To jak ze spamem o nigeryjskim księciu – ludzi naiwnych jest bardzo dużo, a biorąc pod uwagę zwiększającą się informatyzację, jest ich w sieci więcej niż dekadę temu – podkreśla ekspert.

Jego zdaniem cele dezinformacji mogą być różne. Jak twierdzi, fake news w przypadku Brzoski to mógł być „zwyczajny” trolling, ale również wyrachowany atak obliczony na krótkoterminową spekulację na kursie InPostu.

Czytaj więcej

Fałszywe zdjęcia Taylor Swift krążą po sieci. Kontrowersyjne grafiki zrobiła AI

Według prof. Jemielniaka dziś dezinformacja to problem, który rozlewa się na media społecznościowe, choć – jak przekonuje – to Meta ma z tym największy kłopot. Jego zdaniem wcale nie lepsza sytuacja jest na takich platformach, jak X, Tiktok, YouTube czy Telegram. Jak zatem walczyć z tym zjawiskiem? – Pojedynczy internauta nie może zbyt wiele. Musi być po prostu ostrożny i przynajmniej nie przyczyniać się do zwiększania skali problemu, nie dzielić się informacjami z niesprawdzonych źródeł. Zachęcam też do higieny informacyjnej. Absolutnie nie powinniśmy wiedzy o świecie czerpać od influencerów. Wypowiedź takiej osoby, choćby najpopularniejszej na YouTubie, ma zupełnie inną wagę niż artykuł w „Rzeczpospolitej” – zaznacza nasz rozmówca. I dodaje, że problem dezinformacji powinien być uregulowany na szczeblu krajowym i europejskim.

– Nie liczyłbym zbytnio na USA. To UE musi przycisnąć big techy, aby wzięły odpowiedzialność za szkody, które wyrządzają, dając nam platformę dystrybucji dezinformacji – przekonuje prof. Jemielniak.

Platformy społecznościowe zalewa fala fake newsów. Coraz częściej nielegalne treści i deepfaki biją w znane osoby i marki, czego przykładem były niedawne fałszywe informacje na temat Rafała Brzoski, prezesa InPostu, oraz jego żony. Eksperci oceniają: jest źle, a będzie jeszcze gorzej.

Jak ustaliliśmy, Brzoska jest skłonny budować „front” walki z big techami, które stały się fundamentem dla rozprzestrzeniania się dezinformacji i niewiele robią, by temu zapobiegać. Na celowniku jest Meta (do koncernu należą Facebook i Instagram). – Zapraszam każdą osobę, która padła ofiarą tego typu działań, by przyłączyła się do mnie. Ten temat dojrzał już tak bardzo w debacie publicznej, że trzeba powiedzieć „stop” – podkreśla Brzoska.

Pozostało 89% artykułu
Media
Akcje Cyfrowego Polsatu w górę. Zarząd o rodzinnym sporze
Media
Kina liczą, że pomoże im kilka tytułów
Media
„Parkiet” prezentuje nową ofertę prenumeraty. Wyjątkowa propozycja dla inwestorów
Media
„Rzeczpospolita” ma nową ofertę prenumeraty na 2025 rok
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Media
Szalony tydzień akcji Trump Media. Jaka będzie przyszłość spółki prezydenta elekta?