Marcin Duma: Szczepienia dały Polakom nadzieję

Szczepienia dały ludziom nadzieję na powrót do stylu życia, który ukradł im koronawirus. Widzimy to w badaniach. Ale nastroje wciąż są chwiejne - mówi Marcin Duma, socjolog.

Aktualizacja: 18.04.2021 21:08 Publikacja: 16.04.2021 00:01

Marcin Duma: Szczepienia dały Polakom nadzieję

Foto: Fotorzepa, Marian Zubrzycki, Robert Gardziński

Plus Minus: Gdy politycy mówią o nastrojach społecznych rok po wybuchu pandemii, często przyznają: my wiemy, że wszyscy są bardzo zmęczeni. Pan w swoich badaniach też to widzi?

Pandemia doprowadziła przede wszystkim do sytuacji, w której nastroje są bardzo chwiejne. Można jednak wskazać nieliczne odczucia, które pozostają w miarę niezmienne. Wśród nich właśnie zmęczenie.

Zmęczenie czym jest niezmienne? Każdy przecież jako męczące odbiera coś innego.

Czym jesteśmy zmęczeni? Pandemią jako taką? Lockdownem? Brakiem perspektywy, że to się szybko może skończyć? W zasadzie każdą z tych rzeczy. Ale najbardziej tym, że ten „cholerny wirus" nie chce oddać życia, które nam ukradł. Oczywiście, nie chodzi o ryzyko zachorowania przez nas czy naszych bliskich, chodzi o narzucone obostrzenia, o lockdown. Nie jest ważne, jak to nazywamy, bo zaraz pojawiają się argumenty, że nie wiecie, co to jest lockdown, bo prawdziwy to był w Wielkiej Brytanii. Nie mają znaczenia spory o definicję, tylko rzeczywistość społeczna – to, jak tę sytuację postrzegają ludzie. A oni nazywają to lockdownem, niezależnie od tego, czy jest ostrzejszy czy lżejszy. Tak nazywają kradzież, której dopuścił się koronawirus. Kradzież ich stylu życia. Bo nie chodzi o to, że wszyscy Polacy wyjeżdżali gdzieś daleko za granicę, podróżowali, korzystali z hoteli, co chwilę jedli w restauracjach. Oczywiście, że znacząca większość tego nie robiła albo nie robiła tego wszystkiego naraz. Ale mogła to robić! Miała przynajmniej taką teoretyczną możliwość. Teraz nie może. I tak odbierana kradzież jest niezwykle dolegliwa.

Polacy obarczają polityków, rządzących, odpowiedzialnością za to, że odebrali im to życie, czy uznają raczej, że to siła wyższa?

Tu wkraczamy w obszar wspomnianej chwiejności. O ile niezmienne jest zmęczenie utratą dotychczasowego stylu życia – podobnie stała jest chęć „tak, już koniec, skończmy z tym, wyjdźmy z domu, wyjdźmy z lockdownu" – o tyle gdy przechodzimy do rozmowy o tym, kto jest winien naszych nieszczęść, kogo uczynić kozłem ofiarnym, to już nie jest takie stabilne. Co innego na przykład działo się w głowach ludzi jesienią czy jeszcze np. w styczniu tego roku, a co innego dzieje się teraz. Siłą rzeczy rządzący są tutaj na pierwszym planie. Oni zarządzają sytuacją, oni ponoszą bezpośrednią odpowiedzialność za to, co się dzieje. Ale to tylko połowa prawdy. Druga połowa jest taka, że owszem, oni odpowiadają za obostrzenia, ale to oni są też dostawcami pewnych rozwiązań.

Przykładem szczepienia.

Oczywiście. Akcja szczepień jawi się jako pewna możliwość, daje nadzieję na wyjście z pandemii i odzyskanie owej ukradzionej rzeczywistości. Dlaczego mówię, że to jest chwiejne? Bo trochę zależne od tego, w jakim punkcie pandemii jesteśmy i z jakiego wróciliśmy; te emocje są inne. W styczniu robiliśmy badanie jakościowe (przeprowadzane w małych grupach, służące m.in. sprawdzeniu, jak uczestnicy odnoszą się do kwestii mało wymiernych – red.) i wtedy stosunek wyborców – wszystkich, jakich badaliśmy – do rządzących był podobny. Nieważne, czy byli sympatykami Zjednoczonej Prawicy, opozycji czy wyborcami niezdecydowanymi. Wszyscy byli bardzo krytyczni wobec władzy i, co więcej, mówili o tym podobnym językiem. Obóz władzy był dla nich wszystkich jak worek treningowy.

Teraz ludzie zyskali nadzieję, że idzie ku lepszemu?

Trzeba zrozumieć, gdzie są motywatory tych emocji. Podstawowym pragnieniem jest powrót do normalności, i to nie ulega wątpliwości. Tylko że w różnych momentach jesteśmy bliżej niej albo dalej. Dlaczego na przełomie stycznia i lutego nastroje były tak złe? Przypomnijmy sobie, co się wtedy działo. Byliśmy już po świętach Bożego Narodzenia, a rząd wprowadził na okres świąteczno-noworoczny obostrzenia. Byliśmy już dawno po drugiej fali, o trzeciej coś tam się niby mówiło, ale nikt jej nie widział albo nie chciał widzieć. To był wtedy taki potwór z Loch Ness. Nie było wiadomo, po co te wszystkie restrykcje, a to frustrowało. Wydawało się, że skoro druga fala jest za nami, a liczba zachorowań nie rośnie, trzeba wszystko otworzyć. Natychmiast!

Rząd się pod tym podpisał, otworzył kraj „na próbę".

To poluzowanie obostrzeń służyło obniżeniu rosnącego ciśnienia i temperatury emocji społecznych, ale to było luzowanie nieco na pokaz. W stylu: popatrzcie, tyle możemy zrobić, żeby się wszystko nie wykoleiło. Po stronie obozu rządzącego było chyba poczucie, że bez poluzowania zgromadzona w ludziach energia może znów wybuchnąć. I to było ryzyko jeśli nie eksplozji, to implozji. To równie niebezpieczne – utrata możliwości odzyskania tych wyborców, którzy wtedy byli bardzo sfrustrowani i bardzo krytyczni wobec władzy. To było zimą. Teraz jest inaczej. Teraz wyborcy PiS stoją murem za rządem. Opozycja w sumie jest tam, gdzie była, tylko jej wyborcy są jeszcze bardziej sfrustrowani.

Co było punktem zwrotnym?

Trzecia fala pandemii – wydawało się – powinna utwierdzić tych wyborców Zjednoczonej Prawicy, którzy już wtedy byli chwiejni, że to nie zmierza w kierunku, który oni sobie życzą. Że nie zmierza w kierunku normalności, tylko oddala od niej. I nie mówimy o twardym elektoracie, tylko o tych, którzy nie są na 100 proc. przekonani, jakie decyzje wyborcze podejmą, chociaż w przeszłości głosowali na PiS i Andrzeja Dudę.

Ale zaczęły się szczepienia. W podcaście Forum IBRiS mówił pan, że decyzja o szczepieniu w pierwszej kolejności najstarszych sprawiła, że wyborcy PiS znowu są przekonani o przywiązaniu tej partii do idei solidarności społecznej.

Istotnie, pierwszeństwo seniorów wpisało się w spójną opowieść o PiS jako partii opiekującej się słabszymi. Badani w grupach prawicowych i centroprawicowych spontanicznie powiązali to z polityką transferów społecznych – 13. i 14. emeryturą, 500+ oraz większą uwagą skierowaną na Polskę wschodnią. Co ciekawe, to najprawdopodobniej niezamierzony efekt, w końcu na całym świecie pierwszeństwo w szczepieniach obok służby zdrowia mieli właśnie seniorzy.

Wróćmy jeszcze do nadziei. Gdy prezydent Duda ogłasza, że jest lepiej, niż się spodziewał, to zaraz opozycja kontruje, że nie wolno tak mówić.

Te pozytywne sygnały podtrzymują nadzieję i dają ludziom poczucie, że dojście do normalności jest możliwe. Jeśli chodzi o komunikat opozycji: „nie możemy tracić oczu z tego zagrożenia, musimy być odpowiedzialni", nie jestem pewny, czy to dobry kierunek z punktu widzenia jej interesu.

Opozycja eksponuje też dużą liczbę osób zmarłych, chyba w przekonaniu, że w ten sposób wpłynie na sondaże.

To nie działa, z prostej przyczyny. Mówimy o kosztach, które już ponieśliśmy. Nie wskrzesimy ofiar pandemii. Jeśli ludzie chcą wrócić do normalności, to nie chcą patrzeć do tyłu i oglądać się na straty, które ponieśli. Społeczeństwo patrzy do przodu. Gdybyśmy zaczęli się oglądać za siebie, to utrudniałoby to skupienie się na podstawowym oczekiwaniu – powrotu do normalności.

Ale i ten czas żałoby i rozliczenia powinien nadejść. Taki moment pojawi się, kiedy rzeczywiście wygramy z wirusem i zaczniemy porządkować pandemiczne pobojowisko, ale na razie jesteśmy na froncie, walczymy.

Oczywiście opozycja już teraz chce się ustawić w pozycji tego, kto rozliczenie kosztów pandemii rozpocznie i będzie je kontrolować. To rozsądne, tylko trzeba uważać, żeby nie przedobrzyć, jak to zrobiono np. z krytykowaniem szpitali tymczasowych.

Moim zdaniem teraz postrzeganie polityki jest zamrożone.

I tak, i nie. Część Polaków ucieka od polityki, szczególnie, kiedy jej uważne śledzenie wyprowadza ich ze sfery komfortu. Jednak obserwujemy pewne przewartościowania. Pojawienie się Szymona Hołowni i wzrost poparcia dla niego kosztem Koalicji Obywatelskiej pokazuje, że sytuacja jest dynamiczna. Także jeżeli PiS trochę, ale zauważalnie osłabł, to znaczy, że nie drepczemy w miejscu.

Gdy opadnie trzecia fala pandemii, ktoś może politycznie zapłacić. Na ile to niebezpieczny moment dla PiS?

To zależy od sprawności narracyjnej partii rządzącej i opozycji. Jeśli PiS nie uda się przejąć postpandemicznej inicjatywy politycznej, to rozliczenie obozu władzy z zarządzania pandemią będzie nieuniknione. Jeśli jednak PiS będzie w stanie wskazać nowe cele, zmobilizuje społeczeństwo do wytężonego marszu w kierunku tych celów, może uda mu się sytuację opanować. Jeżeli „dowiezie" program szczepień – gdzie miarą sukcesu będzie to, czy zaszczepimy wszystkich chętnych, czy będzie można otworzyć bary i restauracje, czyli czy skutek tego programu będzie namacalny – wtedy w głowach Polaków może się pojawić wdzięczność za opanowanie pandemii. Nawet jeśli wyborcy opozycji z jednej strony chcą powrotu do normalności, a z drugiej nie chcą zawdzięczać tego PiS.

W „nocy cudów" z 31 marca na 1 kwietnia, gdy nagle otworzyła się możliwość zapisania na szczepienia, ochoczo się rejestrowali i, jak Szymon Hołownia, jeździli nawet na wieś, by się zaszczepić. Chęć powrotu do normalności jest większa niż niechęć do PiS?

Oczywiście. Podstawowym motywatorem jest zakończenie pandemii, odzyskanie własnego życia. Kiedy program szczepień startował, nie był zbyt atrakcyjny dla szerokich grup społecznych, bo ludzie sprawdzali i widzieli, że zaszczepią się może w czerwcu, a może we wrześniu. To bardzo odległa perspektywa. Teraz szczepionka stała się realna. Jesteś 40-latkiem? Proszę, możesz to zrobić. Już sam moment rejestracji jest istotny, bo jeśli jestem zarejestrowany, to już jestem w połowie drogi do celu. To daje poczucie bezpieczeństwa. Jak wspominałem, opozycyjni wyborcy mają problem z tym, że to ta władza dostarcza im szczepionkowe rozwiązanie. W związku z tym próbują sobie to jakoś racjonalizować, np. że to zasługa Unii Europejskiej. Pewnie ucieszyłaby ich możliwość szczepień w punktach samorządowych.

Czyli można postawić tezę, że właśnie powrót do normalności będzie dla PiS niebezpieczny. Albo projekt Nowego Ładu przywróci impet obozowi władzy, albo ludzie uznają, że PiS trzeba ukarać?

Celem PiS może być odwrócenie uwagi Polaków od rozliczeń postpandemicznych. Czyli narracja nie, że wracamy do tego, co było, tylko że zajmujemy się zupełnie nową rzeczywistością. Że trzeba wszystko zbudować na nowo. To ścieżka narracyjna, która pozwoliłaby partii rządzącej uniknąć rozliczeń. Zresztą z tym jej rozliczaniem to nie jest taka prosta sprawa. Chwiejny elektorat PiS zauważył, że dotychczasowa krytyka tej partii bywała chybiona. Mocne uderzenie opozycji w szpitale tymczasowe skończyło się tym, że w czasie trzeciej fali krytykowane rozwiązanie okazało się ważne dla zarządzania pandemią.

To jest szerszy problem dla opozycji. Decyduje się ona na zyski w krótkoterminowej perspektywie kosztem perspektywy średnio- i długoterminowej. Konferencja prasowa i jedziemy! Elektorat opozycji jest wzburzony; inna rzecz, że on zawsze jest wzburzony tym, co robi PiS. W ogóle pandemia bardzo wzmocniła poczucie dyskomfortu u wyborców opozycji. Nie mają w warunkach kryzysowych poczucia, że panują nad sytuacją. Czują, że rządzi obóz polityczny, który wcale nie przejmuje się ich oczekiwaniami. Ich wpływ na rzeczywistość jest więc żaden.

To może mieć wpływ na politykę?

Przy ocenie sprawy szpitali tymczasowych u badanych uruchomiło się ciekawe skojarzenie, że opozycja tak samo mówiła o 500+. Miał się przez nie budżet zawalić, a nic się nie zawaliło. Obniża to wiarygodność opozycji i na dłuższą metę rodzi dla niej problem. „Mówią, krytykują, a na końcu okazuje się, że znów PiS »dowiózł«". To ma przełożenie na sposób myślenia o wyborach w 2023 r. Wyborcy opozycyjni, pytani o ich wynik, mówią: to będzie spektakularna klęska PiS. Jednak w miarę rozwoju dyskusji dochodzą do wniosku, że z tym PiS nie jest tak łatwo: już się wydaje, że ich mamy, a na końcu często się okazuje, że znowu im się udało.

Nowy Ład może być tak zaprezentowany, by przynieść korzyści obozowi władzy?

Przecieki, które się dotąd pojawiły, dotyczyły konkretnych rozwiązań – podatków, transferów socjalnych. Każda opowieść o czymś zupełnie nowym musi opierać się na rzeczach, które są odbiorcy już znane, czyli opowiadając o przyszłości, trzeba ją opowiadać przez przeszłość. Trzeba mieć coś, co jest punktem odniesienia, coś co ludzie są w stanie sobie wyobrazić – to, co już było. To muszą być proste komunikaty, które w sumie złożą się w spójny przekaz, opowieść, ideę. Jeśli mówimy, że najmniej zarabiający dostaną większą kwotę wolną od podatku, ale odbędzie się to kosztem najlepiej zarabiających, to nie jest opowieść o większej kwocie wolnej. To opowieść o świecie, w którym gorzej sytuowani będą jeszcze mocniej wspierani przez tych uprzywilejowanych, a ten solidaryzm będzie kreowany poprzez system podatkowy. To opowieść o Polsce solidarnej faktycznie zastępującej Polskę liberalną, niepodzielnie rządzącą naszą rzeczywistością przez ostatnie trzy dekady.

Załóżmy, że obozowi władzy to się uda, a ludzie uwierzą w opowieść o budowaniu nowej rzeczywistości. Co wtedy z opozycją?

Koniec pandemii w pewien sposób będzie dla niej momentem rozliczenia. Jeżeli patrzylibyśmy na kluczowe czynniki, to ten Nowy Ład może być pewnym wyzwaniem, okolicznością wymuszającą zmiany po stronie opozycji. Jeśli zmierzamy w kierunku mniej liberalnego, a bardziej socjalnego świata, to sytuacja Lewicy stanie się trudniejsza. Jeżeli patrzymy na rywalizację Koalicji Obywatelskiej i Szymona Hołowni, to koniec pandemii może przynieść rozstrzygnięcie jakiegoś jej etapu. Szczególnie że Hołownia przestaje być postrzegany jako zupełnie nowy podmiot polityki, a uwydatnia się jego wizerunek jako sukcesora PO.

Zaszkodzi mu to, że skorzystał z możliwości szybkiego zaszczepienia się?

Moim zdaniem nie. Przyniósł reszcie 40-latków nawet pewnego rodzaju rozgrzeszenie. Szymon Hołownia tak mocno chce powrotu normalności, że skorzystał z krytykowanego przez siebie błędu systemu – tym samym objął dyspensą wszystkich tych, którzy postąpili podobnie.

Na ile w ogóle można badać nastroje w pandemii?

To jest to, o czym mówiliśmy na samym początku. Mamy wąskie pole stabilizacji, a rzeczywistość jest rozchwiana. Badania robione w jednym tygodniu, nawet z tymi samymi pytaniami, mogą dać bardzo różne wyniki, nawet sprzeczne – opinia publiczna jest bardzo czuła na bodźce. W poniedziałek coś jest OK, a w środę już nie bardzo – ocena premiera, skuteczności obostrzeń. To podlega nieustannym zmianom. Czasami da się wytłumaczyć logicznie, czasami nie. Bo to jest niezwykle silnie powiązane ze sferą emocji. Jak to badać i czy to badać? Aby stawiać hipotezy, interpretować wyniki, niezbędne są badania jakościowe. Nie mamy dzisiaj żadnego oparcia w danych historycznych, nie mamy odniesienia do analogicznej sytuacji z przeszłości.

Najwięcej emocji budzi chyba stwierdzenie, że nie ma powrotu do tego, co było. Dlaczego tak się dzieje?

Nie ma w tym nic dziwnego. Należy pamiętać, jak ludzie lubią działać. Otóż lubią działać w warunkach przewidywalności, która daje poczucie bezpieczeństwa. Pozwala przewidywać przyszłość. Wcześniej, jeżeli działo się A, to żeby uniknąć zagrożenia, musiałem zrobić B. W nowej, nieznanej rzeczywistości, gdy dzieje się A, zupełnie nie wiem, co mam zrobić, żeby zapewnić sobie bezpieczeństwo. Dlatego ludzie boją się nowych sytuacji, bo oznaczają brak panowania nad sytuacją, rodzą potencjalne zagrożenia. To największy problem z określeniami „nie wrócimy do tego, co było", bo w reakcji pojawiają się pytania: „Co nas czeka? Jaki będzie świat?". Wypływamy poza mapę. Nie wiadomo, kiedy dotrzemy do stałego lądu, gdzie są rafy, a gdzie niebezpieczne prądy. 

Marcin Duma jest socjologiem, szefem Instytutu Badań Rynkowych i Społecznych

Plus Minus: Gdy politycy mówią o nastrojach społecznych rok po wybuchu pandemii, często przyznają: my wiemy, że wszyscy są bardzo zmęczeni. Pan w swoich badaniach też to widzi?

Pandemia doprowadziła przede wszystkim do sytuacji, w której nastroje są bardzo chwiejne. Można jednak wskazać nieliczne odczucia, które pozostają w miarę niezmienne. Wśród nich właśnie zmęczenie.

Pozostało 98% artykułu
Plus Minus
Trwa powódź. A gdzie jest prezydent Andrzej Duda?
Plus Minus
Liga mistrzów zarabiania
Plus Minus
Jack Lohman: W muzeum modlono się przed ołtarzem
Plus Minus
Irena Lasota: Nokaut koni
Materiał Promocyjny
Wpływ amerykańskich firm na rozwój polskiej gospodarki
Plus Minus
Mariusz Cieślik: Wszyscy jesteśmy wyjątkowi