Zakończył się właśnie najpopularniejszy i zdaniem wielu najlepszy serial w dziejach. Skąd fenomen „Gry o tron"?
Chodzi o metodę prowadzenia postaci, zupełnie odbiegającą od stosowanej w większości współczesnych seriali lub książek. Bohaterowie są osadzani w opowieści, jednak ich rozwój jest określony przez ich własną logikę. Autorzy dają im się rozwijać według ich unikalnej natury, sposobu bycia. Zdaje mi się, że obecnie panuje moda na to, aby postępowanie danego bohatera służyło celowi fabularnemu. W „Grze o tron" jest inaczej, co bardzo często prowadzi do absurdalnych – i przez to ciekawych – efektów. Pamiętajmy, że w pierwszym sezonie ginie bohater typowo pozytywny, któremu kibicuje duża część widzów.
Jak to wygląda w szczegółach?
Są dwa sposoby tworzenia literatury i budowania bohaterów. Pierwszy jest taki, że autor od razu wie, jaki będzie ciąg wydarzeń. Drugi typ to odkrywanie przez autora w ramach twórczego procesu tego, co będzie się dziać, czyli autor zna swoje postaci, wie, jakim tokiem rozumowania się kierują i co w danej sytuacji uczynią, nie zna jednak ich losów – te są tworzone na bieżąco. Zasiadając do tworzenia historii, twórca ma oczywiście w głowie jakiś punkt dojścia fabuły, jednak nie wszystkie sytuacje, które do niego doprowadzą: te ostatnie wynikają z działania postaci. To właśnie była największa siła „Gry o tron".
Czy ten serial można traktować jako historię o istocie polityki?