Przypomnijmy, że Zakład Ubezpieczeń Społecznych jest ustawowo zobowiązany do kontrolowania prawidłowości orzekania o niezdolności do pracy, a także korzystania ze zwolnień lekarskich. Lekarze orzecznicy ustalają np., czy pracownik faktycznie jest chory, a zwolnienie zasadne. Sam zakład natomiast sprawdza, czy osoba przebywająca na zwolnieniu wykorzystuje je zgodnie z jego celem. Mogą to robić również płatnicy, którzy zgłaszają do ubezpieczenia chorobowego powyżej 20 ubezpieczonych.
Z danych organu, które poznała „Rzeczpospolita”, wynika, że w 2023 r. dokonano 461,2 tys. kontroli zaświadczeń o czasowej niezdolności do pracy. Statystyki pokazują, że to więcej niż jeszcze rok temu (w 2022 r. ZUS przeprowadził 429,9 tys. kontroli). Tym samym powoli zbliża się do statystyk sprzed pandemii. Do danych z 2019 r. jeszcze trochę brakuje, ale już bardzo blisko mu do liczb z 2018 r. (496,3 tys. kontroli) czy 2017 r. (498,2 tys.).
Ze statystyk wynika, że ZUS wykrywa też coraz więcej nadużyć. W 2023 r. wydano bowiem więcej (o blisko 21 proc.) decyzji wstrzymujących dalszą wypłatę zasiłków chorobowych (28,9 tys.) niż w 2022 r. (23,8 tys.).
Może być więcej
W niedawnym wywiadzie na łamach „Rz” ministra rodziny, pracy i polityki społecznej Agnieszka Dziemianowicz-Bąk potwierdziła, że jednym z priorytetów nowego rządu są zmiany dotyczące wypłaty świadczeń z tytułu choroby. ZUS miałby przejąć od pracodawców wypłatę wynagrodzenia chorobowego od pierwszego dnia nieobecności pracownika w firmie. Do tej pory przez pierwsze 33 dni robił to pracodawca.
Eksperci wskazują, że taka zmiana będzie pod względem finansowym korzystna dla firm. Pojawiają się jednak obawy, że może się ona przełożyć na jeszcze częstsze kontrole ZUS.