Teraz jest tak, że za pierwsze 33 dni w roku nieobecności z tytułu choroby płaci pracodawca. 9 stycznia Rada Ministrów zaplanowała w pracach legislacyjnych przepisy o opłacaniu przez ZUS zasiłku chorobowego dla pracowników od pierwszego dnia nieobecności. Takie zmiany obiecywała KO przed wyborami. Donald Tusk zapowiadał w styczniu, że konkretne projekty ustaw w tej sprawie będą gotowe w marcu.
Przedsiębiorcy już wyrazili uznanie dla pomysłu zdjęcia im z barków obowiązku opłacania pensji zatrudnionym, którzy nie świadczą pracy z powodu choroby.
L4 jak urlop?
Teraz pojawiła się propozycja, by zmienić też wysokości zasiłku chorobowego. Obecnie wynosi on 80 proc. podstawy wymiaru zasiłku chorobowego, czyli przeciętnego miesięcznego wynagrodzenia wypłaconego za okres 12 miesięcy kalendarzowych poprzedzających miesiąc, w którym powstała niezdolność do pracy. Jednym z pomysłów rządu jest zwiększenie tej kwoty do 100 proc.
Co na to pracodawcy? Nie oni przecież ponosiliby ten koszt, lecz ZUS. Okazuje się, że takie rozwiązanie może być dla nich kłopotliwe.
Czytaj więcej: