Jak przypomina dr Paweł Łuczak z Wydziału Zarządzania Uniwersytetu Łódzkiego, wzrost minimalnego wynagrodzenia to nie tylko większa wypłata netto dla pracownika, lecz również wzrost kosztów jego zatrudnienia. A ten koszt zwiększył się teraz do ponad 5,1 tys. zł, czyli o ok. 900 zł w ujęciu rocznym. – Część przedsiębiorców stanie przed dylematem podniesienia cen lub znaczącej redukcji personelu, tak aby zoptymalizować koszty pracy – przewiduje ekspert UŁ. Widać to zresztą w badaniu Randstad, według którego 51 proc. firm zamierza rekompensować wzrost płacy minimalnej podwyżką cen swych produktów i usług, a 28 proc. będzie z tego powodu ograniczać nowe rekrutacje.
Ryzyko szarej strefy
Jak podkreślają ekonomiści i pracodawcy, sam wzrost płac nie jest problemem. Kamil Sobolewski, główny ekonomista Pracodawców RP, wyjaśnia, że o ile dobrze jest, gdy firmy rosną i konkurują o dobrych pracowników wysokimi wynagrodzeniami, to problem pojawia się wtedy, gdy za podwyższaniem płac stoją mechanizmy administracyjne.
Tak jak obecnie, gdy mamy do czynienia z pensją minimalną na sterydach, która się rozrasta nieproporcjonalnie do możliwości wielu przedsiębiorców – zaznacza Hanna Mojsiuk, prezes Północnej Izby Gospodarczej w Szczecinie. Według niej negatywnych skutków podwyżki najniższej pensji można się obawiać zwłaszcza w handlu, usługach, gastronomii i w innych branżach opierających się na pracy fizycznej. Zdaniem Mariusza Pyśka z agencji zatrudnienia LeasingTeam Group wzrost stawki podstawowej będzie sporym ciosem dla firm sprzątających, ochroniarskich i dla całego sektora przetwórstwa spożywczego. Ucierpią szczególnie małe, często rodzinne firmy, dla których prowadzenie biznesu może nawet przestać być opłacalne. Również Kamil Sobolewski obawia się, że rekordowy wzrost płacy minimalnej może być zabójczy dla małych biznesów i niewielkich, lokalnych rynków pracy, gdzie nastąpią trwałe, negatywne zmiany; część firm i miejsc pracy zniknie albo przeniesie się do szarej strefy.
Co prawda nie będzie to dramatem na skalę całej gospodarki, ale negatywne zmiany mogą uderzyć w lokalne rynki i w słabo wykwalifikowanych, mniej sprawnych pracowników. Zdaniem Sobolewskiego część z nich może zostać trwale wykluczona z rynku pracy, bo pracodawcom nie będzie się opłacało ich zatrudniać za 54 proc. przeciętnego wynagrodzenia. W dłuższej perspektywie doprowadzi to do przyspieszenia automatyzacji w firmach. W krótszej musimy się liczyć z bardzo niekorzystnym zjawiskiem poszerzania się szarej strefy – przewiduje prof. Jacek Męcina, doradca zarządu Konfederacji Lewiatan
Zniechęcić specjalistę
Profesor Męcina zaznacza, że duża podwyżka płacy minimalnej będzie wpływać na wzrost wynagrodzeń w całej gospodarce, podbijając koszty pracy (które już teraz są główną barierą w działalności polskich firm). W części firm i branż (zwłaszcza w sektorze publicznym i w MSP) dojdzie też do niekorzystnego zjawiska spłaszczenia zarobków, bo początkujący i niewykwalifikowani pracownicy będą często zarabiać prawie tyle samo co doświadczeni specjaliści i fachowcy. Ci zaś też będą oczekiwać wzrostu wynagrodzenia. Jak jednak dowodzi badanie Randstad, prawie co czwarta firma w związku ze wzrostem płacy minimalnej zamierza szukać oszczędności we wstrzymaniu podwyżek lepiej zarabiających pracowników. Efektem może być więc zwiększenie ich rotacji i spadek motywacji.