Oglądając Marka Kuchcińskiego na poniedziałkowej konferencji, zobaczyłem zmęczonego człowieka. Bardzo posiwiał, sprawiał wrażenie kogoś nie z tego świata – mówi jeden z polityków PiS. Jego zdaniem marszałek aferę wokół lotów do Rzeszowa przeżywa niezwykle emocjonalnie. – Są dwa wyjścia. Albo nie będzie kandydował do Sejmu, albo znajdzie się na listach, jednak w nowej kadencji nie będzie już marszałkiem – ocenia.
Oznaczałoby to zakończenie kariery jednego z najbardziej wpływowych ludzi w PiS. Jednak za młodu Kuchciński raczej o takiej władzy nie marzył. Obok wicemarszałka Ryszarda Terleckiego jest w partii rządzącej jednym z dwóch byłych hippisów.
W ekipie „Mundka"
Pisząc o dawnych, barwnych czasach, media zazwyczaj wymieniają ich nazwiska obok siebie. Jednak między hippisem Terleckim a hippisem Kuchcińskim była spora różnica. Terlecki, pseudonim Pies, był jedną z najbardziej znanych postaci ruchu hippisowskiego na przełomie lat 60. i 70., a także pierwszym chłopakiem Olgi „Kory" Jackowskiej. Kuchciński na jego tle jawi się jako postać raczej anonimowa. Choć nie oznacza to, że bez żadnych zasług. Kamil Sipowicz w książce „Hipisi w PRL-u" zaliczył go do grona „ojców założycieli" ruchu hippisowskiego w Przemyślu.
W owym czasie jednym z liderów tamtego środowiska był Edmund „Mundek" Gorzelany. Kuchciński miał wówczas wszystkim zaimponować jako pierwszy w mieście posiadacz płyt Black Sabbath. Nosił spodnie dzwony i długie włosy, a gdy postanowił przystać do hippisów, spytał „Mundka", czy może zapisać się na członka. Stąd wziął się pseudonim Członek, noszony przez Kuchcińskiego. Miał też ksywkę Penelopa o mniej jednoznacznej etymologii.
Jako hippis Kuchciński grał na kongach w zespole Ptah. Kontrowersyjnym tematem z jego młodości jest udział grupy „Mundka" w fałszowaniu recept i włamaniach do aptek. Celem były krople Inoziemcowa, stosowane na ból brzucha i zawierające opium, albo parkopan, stosowany w chorobie Parkinsona. W 2007 roku napisała o tym w „Dzienniku" dziennikarka śledcza Anna Marszałek.