– Wszystko zaczęło się od naszego spektaklu „Jedzonko”, przy którym spotkało się trio Katarzyna Szyngiera, Marcin Napiórkowski i Mirek Wlekły. Podczas bankietu Marcin rzucił pytanie, kiedy robimy polski odpowiednik amerykańskiego hip-hopowego musicalu historycznego „Hamilton” o naszym roku 1989 r. Wszyscy się zaśmiali, ale po jakimś czasie wróciliśmy do rozmów – mówi „Rz” Krzysztof Głuchowski, dyrektor Teatru im. Słowackiego w Krakowie.
Prawda Walentynowicz
– Wszyscy w ekipie jesteśmy zakochani w „Hamiltonie” Lin-Manuela Mirandy. Był dla nas inspiracją i niedoścignionym wzorem – podkreśla Marcin Napiórkowski, autor libretta. – Ale przez niemal dwa lata pracy nad „1989” odeszliśmy od tego pierwowzoru bardzo daleko. Szybko zorientowaliśmy się, że nie chcemy tworzyć podróbki, tylko coś własnego, że chcemy nasz polski kontekst, także polski rap, wykorzystać jako atut. Czas płynie szybciej, niż nam się wydaje. Kolejne uczestniczki i uczestnicy tamtych wydarzeń będą powoli odchodzić. To jest właśnie ten moment, w którym bieżąca polityka zmienia się w zbiorową pamięć, zmienia się w historię. Moment, kiedy decyduje się, czy zostaniemy z jakąś zadrą, z nieprzepracowanymi traumami, czy z doświadczeniem, na którym można budować przyszłość.
– Na początku twórcy chcieli zrealizować musical, który doprowadza nas od 1980 r. przez kolejne przełomowe wydarzenia historyczne do współczesności, ale udało mi się odwieźć ich od tego planu. Poszliśmy tropem tworzenia pozytywnego mitu, kończąc na wygranych przez Solidarność wyborach 4 czerwca – dodaje Głuchowski.
Punkt wyjścia do pisania libretta stanowiły rozmowy z bohaterami naszej historii, ale chodziło o to, by nie zanudzać widzów, tak jak w szkole, wykładem przeładowanym datami, tylko skoncentrować się na emocjach, często dramatycznych pełnych zwrotów akcji perypetiach postaci z krwi i kości. Zrobić spektakl dla młodych ludzi, choć nie tylko – o młodych ludziach, którzy postanowili zmienić Polskę, a potem dołączyło do nich dziesięć milionów w Solidarności.
– Fenomen Okrągłego Stołu w skali światowej jest absolutnym unikatem – mówi Głuchowski. To bezkrwawa rewolucja i bezkrwawe zwycięstwo. Wszyscy wtedy grali do jednej bramki i udało się. Powinniśmy być z tego dumni, co roku robiąc fiestę i chwalić się tym przed całym światem.