Zaczęło się od informacji tabloidu „Bild" o dwóch przedszkolach w Lipsku, które zapowiedziały, że całkowicie rezygnują z wieprzowiny.
– W warunkach zmieniającego się świata, począwszy od 15 lipca będziemy zamawiać i wydawać posiłki oraz przekąski, które nie zawierają wieprzowiny – cytował „Bild" wyjątki z pisma wysłanego przez oba przedszkola do rodziców. Była tam też mowa o rezygnacji ze słodyczy z udziałem żelatyny, a więc także uwielbianych przez dzieci nie tylko w Niemczech misiów Haribo.
Nie było natomiast mowy o tym, że rodzice dwojga dzieci w przedszkolach zwrócili się do ich władz z prośbą o wyłączenie wieprzowiny z menu ze względów religijnych. Tak się też stało, a właściwie miało stać, gdyż po tym jak o wszystkim napisała gazeta, władze przedszkoli wycofały się ze swych planów i zapowiedziały, że jeszcze się zastanowią, jak będzie wyglądało menu w rozpoczynającym się w połowie sierpnia nowym roku przedszkolnym.
Doniesienia „Bilda" wywołały ożywioną dyskusję w całych Niemczech. Rzecz dotyczy bowiem nie tylko przedszkolnego menu, ale i granic ustępstw wobec muzułmanów w ramach głoszonej powszechnie cnoty tolerancji. I w ogóle granic kulturowych oraz cywilizacyjnych zmian, jakie zajść mogą pod wpływem rosnącej obecności wyznawców islamu w Niemczech.
– Jest to kulturowe poddaństwo. 300 dzieci w obu przedszkolach będzie zmuszonych do zmiany swych zachowań żywieniowych oraz życiowych z powodu dwojga muzułmańskich dzieci. Czy byłoby coś takiego do pomyślenia w Rijadzie, gdyby niemieckie dzieci upierały się przy kiełbasce z curry – głosiła Beatrix von Storch, jedna z liderek ksenofobicznej Alternatywy dla Niemiec (AfD). Decyzję władz przedszkoli skrytykowała też CDU w Saksonii.