Zawiłości sporu Warszawy i Brukseli wyjaśnia w rozmowie z portalem Onet.pl dr hab. Piotr Bogdanowicz z Uniwersytetu Warszawskiego, ekspert prawa Unii Europejskiej. - W przypadku kary za niewykonanie postanowienia z 14 lipca nie ma jasno określonych zasad ustalania jej wysokości - podkreśla.
- Wskazówką mogą być tutaj poprzednie orzeczenia TSUE w tego typu sprawach, jak np. w sprawie wycinki Puszczy Białowieskiej, w której grożąca Polsce kara wynosiła 100 tys. euro dziennie, choć ostatecznie nie została ona nałożona. Możemy założyć, że w przypadku Izby Dyscyplinarnej nie będzie ona niższa - zaznacza Bogdanowicz.
Czytaj więcej
Komisja Europejska zwróciła się do Trybunału Sprawiedliwości UE o nałożenie kar na Polskę za działania Izby Dyscyplinarnej SN - informuje Reuters.
Inaczej wygląda to w przypadku wyroku z 15 lipca. Tu Bruksela nie zwróciła się jeszcze o orzeczenie kar, a tylko wszczęła procedurę naruszeniową. Pierwszym krokiem jest więc wezwanie Polski do złożenia wyjaśnień. Kolejnym może być jednak również złożenie wniosku do TSUE o nałożenie na nasz kraj sankcji finansowych. Ich możliwa wysokość jest lepiej zdefiniowana w unijnym prawie.
- W tym wypadku KE kieruje się swoim komunikatem, który wydała kilkanaście lat temu i aktualizuje go co jakiś czas. Zakłada on konkretne kary okresowe i ryczałt (karę jednorazową - red.) w minimalnej wysokości ponad 3 mln euro. Jeśli chodzi o karę okresową, to KE i TSUE biorą pod uwagę kilka mnożników. Jednym z nich jest waga naruszenia, którą się ocenia od jeden do 20. W tym wypadku pewnie byłaby to najwyższa wartość. Następnie mnoży się to przez czas niewykonywania wyroku i specjalny wskaźnik ustalony konkretnie dla danego państwa oraz stawkę dzienną, która dla Polski wynosi ponad 3 tys. euro dziennie - tłumaczy ekspert z Uniwersytetu Warszawskiego.