Michał Zacharski: Gdy prokuratorowi puszczają hamulce

W sądzie jako obrońca i pełnomocnik w sprawach karnych bywam często. Nigdy jednak nie zdarzyło mi się nic tak osobliwego jak to, o czym chcę opowiedzieć.

Publikacja: 13.11.2024 05:20

Michał Zacharski: Gdy prokuratorowi puszczają hamulce

Foto: Fotorzepa / Krzysztof Skłodowski

Do sądu tego dnia przyszedłem wcześniej i usiadłem pod salą rozpraw, oczekując wywołania sprawy o odszkodowanie i zadośćuczynienie za niewątpliwie niesłuszne zatrzymanie. Pierwszy przybył mój klient, z którym przywitałem się i zacząłem rozmawiać. Następnie zjawił się prokurator. Ukłoniłem się i spytałem, czy będzie dziś uczestniczył w tej samej co ja rozprawie. Odparł, że tak. Zapytałem go zatem, czy jesteśmy dziś po tej samej czy po przeciwnej stronie. Odpowiedział oschle, że jeśli jestem pełnomocnikiem wnioskodawcy, to po przeciwnej. Ja na to, próbując rozładować atmosferę, z uśmiechem odpowiedziałem, że myślałem, iż jest po stronie właściwej.

Miałem ku takiemu myśleniu podstawy. Sąd, który rozstrzygał zażalenie na zatrzymanie mojego klienta, stwierdził, że było ono bezzasadne. W gruncie rzeczy w postępowaniu o odszkodowanie i zadośćuczynienie pozostawało tylko ustalić, jaka kwota mojemu klientowi wobec tego się w ramach odszkodowania i zadośćuczynienia od Skarbu Państwa należy, a nie, czy się należy. Oczywiście sąd może dokonać odmiennej oceny; na tym polega proces. Tak czy inaczej, prokurator, który w postępowaniu tego rodzaju działa jako rzecznik interesu publicznego, nie może stawiać się kategorycznie po stronie przeciwnej względem wnioskodawcy.

Czytaj więcej

Łukasz Guza: Prokurator, czyli kto?

Wtedy prokurator podniesionym tonem zwrócił się do mnie:

– A pan przy kliencie ze mną rozmawia, żeby później więcej pieniędzy od niego wziąć?!

Znów się uśmiechnąłem i powiedziałem zgodnie z prawdą (choć w ogóle nie musiałem), że z klientem o pieniądzach w ogóle już nie rozmawiam. To oczywiste – umowę z klientem adwokat zawiera, zanim przystąpi do pracy. Na moje słowa prokurator, cały czas ogromnie poruszony, mówił dalej:

– Adwokat, proszę pana, to w 80 proc. biznesmen, w 20 proc. oszust i chodzi tylko o zarabianie pieniędzy. Prawo, proszę pana, jest tylko takim dodatkiem. I takie jest zdanie prokuratorów na temat adwokatów!

Stałem jak wryty, ale odpowiedziałem, że u mnie prawo było zawsze na pierwszym miejscu. Przerwał mi:

– No, filantropem to pan nie jest!

– Skąd pan to wie?

– Nie jest pan, bo musi pan utrzymać kancelarię – odparł.

Już chciałem kończyć tę niezręczną wymianę zdań, lecz prokurator odezwał się pierwszy:

– Nie mów pan do mnie. Niech pan w ogóle ze mną nie rozmawia, bo ja nie chcę, żeby pan ze mną rozmawiał. Jest norma, która zakazuje rozmów między adwokatem a prokuratorem pod salą sądową.

– Nie ma takiej normy, panie prokuratorze.

– Mam sporządzić notatkę, że mnie pan nagabuje pod salą?

Uśmiech już dawno zniknął z mojej twarzy, ale pod wpływem słów prokuratora poczułem się jak w dramacie Geneta. Powiedziałem więc:

– Panie prokuratorze, proszę sporządzić taką notatkę, jaką tylko pan prokurator za stosowną uważa. – Po czym odwróciłem się i odszedłem.

Na sali sądowej pan prokurator w mojej ocenie nie działał na rzecz praworządności, ale to zupełnie inna historia.

Miałem dwie refleksje w związku z tym wydarzeniem. Pierwsza dotyczyła stanu organów ochrony prawnej w Polsce. Pomyślałem, że to przecież niemożliwe, by prokuratorzy tak źle myśleli o wszystkich adwokatach. Znam wielu i ich ocena reprezentantów profesji adwokackiej nigdy nie szła tak daleko. Możemy się różnić w ocenach, możemy mieć zastrzeżenia do jednostek wykonujących nasze zawody, ale nie słyszałem jeszcze, by prokurator wyzywał wszystkich adwokatów od oszustów. Adwokatura powołana jest do udzielania pomocy prawnej, współdziałania w ochronie praw i wolności obywatelskich oraz w kształtowaniu i stosowaniu prawa.

Adwokat na podstawie art. 7 ust. 1 prawa o adwokaturze podczas i w związku z wykonywaniem obowiązków zawodowych korzysta z ochrony prawnej podobnie jak sędzia i prokurator.

Nie jestem ekspertem od psychologii, ale słyszałem o zjawisku projekcji. Jako mechanizm obronny polega ona – w uproszczeniu – na przypisywaniu innym własnych niepożądanych uczuć, poglądów, zachowań lub negatywnych cech. Projekcja częstokroć służy uzasadnianiu agresywnych zachowań, podbudowując wiarę w agresywne nastawienie całego świata, przeciw czemu samoobrona wydaje się koniecznością. Według Freuda staje się to źródłem zaburzeń paranoicznych.

Czy prokurator próbował wyposażyć adwokaturę w swe własne negatywne cechy? Nie wiem. Warto jednak zapytać: w jakim stanie jest niszczona konsekwentnie przez osiem lat (do 2023 roku) prokuratura, że w tak nieetycznie postępującym prokuratorze pokładała i pokłada nadzieję, że będzie on stał na straży praworządności?

Druga refleksja, łącząca się naturalnie z pierwszą, dotyczy kwestii kultury osobistej. Prokurator ubrany w togę z czerwoną wypustką nie może w ten sposób obrażać i pomawiać rozmawiającego z nim adwokata. Nie może też straszyć go sporządzaniem jakichś bliżej niesprecyzowanych notatek, sugerując, że to zachowanie adwokata było niestosowne.

Gdyby ten sam prokurator trafił na kogoś odrobinę mniej wyrozumiałego niż ja, niechybnie skończyłby z dyscyplinarką.

Od początku rozmowy z prokuratorem było dla mnie jasne, że albo całkiem nie wiedział, z kim rozmawia, albo doskonale zdawał sobie z tego sprawę i mnie prowokował. Nie sprawdzałem tego. Gdy piszę te słowa, zastanawiam się tylko, czy mogłem prokuratorowi powiedzieć w tamtych chwilach coś, by ugryzł się w język, zanim puściły mu hamulce, oraz czy po przeczytaniu tego felietonu pokusi się o refleksję.

Autor jest adwokatem, dr. nauk prawnych, partnerem zarządzającym w kancelarii Zacharski Rudol

Do sądu tego dnia przyszedłem wcześniej i usiadłem pod salą rozpraw, oczekując wywołania sprawy o odszkodowanie i zadośćuczynienie za niewątpliwie niesłuszne zatrzymanie. Pierwszy przybył mój klient, z którym przywitałem się i zacząłem rozmawiać. Następnie zjawił się prokurator. Ukłoniłem się i spytałem, czy będzie dziś uczestniczył w tej samej co ja rozprawie. Odparł, że tak. Zapytałem go zatem, czy jesteśmy dziś po tej samej czy po przeciwnej stronie. Odpowiedział oschle, że jeśli jestem pełnomocnikiem wnioskodawcy, to po przeciwnej. Ja na to, próbując rozładować atmosferę, z uśmiechem odpowiedziałem, że myślałem, iż jest po stronie właściwej.

Pozostało 87% artykułu
Rzecz o prawie
Ewa Szadkowska: Ta okropna radcowska cisza
Rzecz o prawie
Maciej Gutowski, Piotr Kardas: Neosędziowski węzeł gordyjski
Rzecz o prawie
Jacek Dubois: Wstyd mi
Rzecz o prawie
Robert Damski: Komorniku, radź sobie sam
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Rzecz o prawie
Mikołaj Małecki: Zabójstwo drogowe gorsze od ludobójstwa?