Michał Bieniak: Rozwody. Kapitulacja ministra sprawiedliwości

Ostatnio prawniczy świat zelektryzował pomysł na rozwody u notariusza. Oznacza w praktyce prywatyzację wymiaru sprawiedliwości na kształt dawnych zajazdów.

Publikacja: 03.07.2024 04:31

Michał Bieniak: Rozwody. Kapitulacja ministra sprawiedliwości

Foto: Adobe Stock

Młodzież za chwilę może nie znać „Pana Tadeusza”, bo pani minister edukacji w rewolucyjnym wzmożeniu i jego fragmenty może usunąć z kanonu lektur. Kto jednak czytał narodową epopeję lub uczestniczył (uważnie) w wykładach historii prawa i ustroju Polski, będzie wiedział doskonale, czym był zajazd, a było to określenie nie tylko przydrożnego hotelu, lecz również (może przede wszystkim) formą prywatnej egzekucji prawa.

Wynikał on ze słabości wymiaru sprawiedliwości szlacheckiej Polski i był przeciwieństwem silnego państwa. Przykładowo, wcześniej średniowieczni książęta postępowali inaczej, a mianowicie ograniczali rolę sądownictwa polubownego.

Czytaj więcej

Będą rozwody przed notariuszami? Szef Krajowej Rady Notarialnej o projekcie resortu

Dlaczego? Z prostych przyczyn: zwiększało to dochody skarbu książęcego oraz budowało prestiż księcia, a dzisiaj powiedzielibyśmy – władzy państwowej.

Jaki ma to związek ze współczesnością i ministrem sprawiedliwości? Ostatnio polski świat prawniczy zelektryzował pomysł na rozwody u notariusza. Czym on jest? Niczym innym jak prywatyzacją wymiaru sprawiedliwości na kształt dawnych zajazdów. Wpisuje się on w podobny nurt jak pochodzący z czasów ministra Ziobry pomysł na wydawanie nakazów zapłaty przez notariuszy. Może niektórych dziwić, że tak wydawałoby się różni ministrowie wpadają na tożsame pomysły.

Szczerze pisząc, mnie to absolutnie nie dziwi. Wszystkie te pomysły łączy jedno: zamiar przyspieszenia postępowań sądowych, bez wysiłku intelektualnego i organizacyjnego.

Od lat idziemy na skróty: zamiast poprawy funkcjonowania sądów na poziomie zarządczym, stworzenia systemu premiującego sprawnych sędziów (poświęcających się swojej pracy), zwiększenia nakładów na personel administracyjny sądów, wolimy tworzyć coraz bardziej sformalizowane procedury, aby umożliwić kończenie spraw bez ich merytorycznego rozstrzygnięcia lub z pominięciem zasady poszukiwania prawdy materialnej. Ciągle trwają też próby usunięcia poszczególnych kategorii spraw z właściwości sądów.

Nie jest to jednak nic innego aniżeli kapitulacja Państwa, pokazująca, że nie jest ono w stanie (na poziomie intelektualnym i organizacyjnym) stworzyć sprawnego i obdarzonego autorytetem wymiaru sprawiedliwości, więc woli jego zadania powierzyć podmiotom prywatnym. Jest przecież oczywiste, że nikt nie będzie potrzebował „prywatyzacji” rozwodów czy nakazów zapłaty, jeżeli będą one sprawnie orzekane przez sądy.

Zanim jednak Rzeczpospolita Polska i minister sprawiedliwości całkowicie skapitulują, niech przypomną sobie, że ten najsłynniejszy i jednocześnie ostatni zajazd na Litwie nastąpił już po rozbiorach.

Autor jest adwokatem, doktorem nauk prawnych, redaktorem naczelnym „Palestry. Pisma Adwokatury Polskiej”

Młodzież za chwilę może nie znać „Pana Tadeusza”, bo pani minister edukacji w rewolucyjnym wzmożeniu i jego fragmenty może usunąć z kanonu lektur. Kto jednak czytał narodową epopeję lub uczestniczył (uważnie) w wykładach historii prawa i ustroju Polski, będzie wiedział doskonale, czym był zajazd, a było to określenie nie tylko przydrożnego hotelu, lecz również (może przede wszystkim) formą prywatnej egzekucji prawa.

Wynikał on ze słabości wymiaru sprawiedliwości szlacheckiej Polski i był przeciwieństwem silnego państwa. Przykładowo, wcześniej średniowieczni książęta postępowali inaczej, a mianowicie ograniczali rolę sądownictwa polubownego.

Rzecz o prawie
Ewa Szadkowska: Ta okropna radcowska cisza
Rzecz o prawie
Maciej Gutowski, Piotr Kardas: Neosędziowski węzeł gordyjski
Rzecz o prawie
Jacek Dubois: Wstyd mi
Rzecz o prawie
Robert Damski: Komorniku, radź sobie sam
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Rzecz o prawie
Mikołaj Małecki: Zabójstwo drogowe gorsze od ludobójstwa?