Anna Nowacka-Isaksson: Niektórzy nadal czczą niewolnictwo

Zapadł wyrok za wyzyskiwanie dwóch Filipinek, które musiały pracować 24 godziny na dobę siedem dni w tygodniu.

Publikacja: 26.09.2023 02:00

Anna Nowacka-Isaksson: Niektórzy nadal czczą niewolnictwo

Foto: Adobe Stock

Azjatki pracowały niemalże jak niewolnice w domu pary pracodawców w Göteborgu. Jedna z nich przybyła do Szwecji, by wesprzeć finansowo swoją rodzinę na Filipinach i zaczęła pracować w styczniu 2020 r. Okazało się jednak, że warunki zatrudnienia były zupełnie inne, niż jej obiecano. Według umowy miała otrzymać etat bufetowej w jednej z restauracji 52-letniego pracodawcy. (Mężczyzna jest też właścicielem firm w branży nieruchomości i hotelowej).

Zamiast jednak w restauracji Filipinka pracowała jako au pair i zajmowała się gospodarstwem domowym rodziny przez wszystkie dni bez przerwy. Na początku wynagrodzenie wynosiło 4500 koron (1751 zł) brutto miesięcznie, a później 6500 koron (2529 zł), choć w kontrakcie przekazanym władzom widniały wyższe sumy. Kobieta nie miała nawet własnego pokoju, tylko spała z dziećmi pary w sypialni, w której zamontowano kamerę.

Czytaj więcej

Anna Nowacka-Isaksson: Wiralna wściekłość

Drugą Filipinkę para zwabiła do Szwecji, również kreśląc inne warunki zatrudnienia, niż się okazało. Zamieszkała w tym samym domu co rodzina, dzieląc monitorowaną sypialnię z dziećmi pary i rodaczką. Kobieta wytrzymała jednak u rodziny jedynie 11 dni, miała trudności z oddychaniem i nie była w stanie wykonywać swoich obowiązków. Wówczas udała się na posterunek policji i w sprawie wszczęto dochodzenie. Na przesłuchaniu obie kobiety opowiadały, że oczekiwano od nich pracy 24 godziny na dobę od poniedziałku do niedzieli, zgodnie z kontraktem przewidzianym na trzy lata. Przez pierwsze dwa lata ( a nawet dłużej ) nie przyznano im prawa do urlopu i nie zaakceptowano podróży do rodziny na Filipiny. Pracodawczyni skonfiskowała też paszport jednej z imigrantek. Wykorzystywane kobiety nie mogły też zerwać kontraktu o pracę, bo grożono im zgłoszeniem tego na policję, i że będą musiały zapłacić odszkodowanie w wysokości 20 tys. koron. Jedna z Filipinek, pracująca u rodziny ponad dwa lata, była na tyle zastraszona, że bała się iść na policję. Myślała bowiem, że przyjdą tam po nią pracodawcy. Ostrzegali ją wszak, że są wpływowi.

Zgodnie z kodeksem karnym, za wyzyskiwanie ludzi skazuje się sprawcę, który „poprzez nielegalne przymuszanie, zwodzenie lub wykorzystanie pozycji zależności, braku ochrony lub trudnej sytuacji eksploatuje osobę w przymusowej pracy, pracy na ewidentnie nieracjonalnych warunkach lub poprzez żebraninę”. Najsurowsza sankcja to cztery lata więzienia.

Tymczasem za jawne wyzyskiwanie Filipinek 37-letnia pracodawczyni usłyszała wyrok w zawieszeniu. Sąd Rejonowy w Göteborgu skazał ją również na 240 godzin pracy społecznej.

– Powódki przybyły do Szwecji i pracowały u rodziny na ewidentnie nieracjonalnych warunkach– stwierdził prezes Sądu Rejonowego w Göteborgu Johan Wilhelmsson. – Uważamy, że powódki pozbawiono prawa do normalnego, prywatnego życia w tym czasie, gdy pracowały u rodziny – argumentował. – Praca na takich warunkach jest zupełnie nie do przyjęcia- zaznaczył. Sąd Rejonowy ustalił, że kobieta nawiązała kontakt z powódkami, postawiła warunki i instruowała je w codziennej pracy. Mężczyzna pomagał w tym poprzez przekazanie fałszywych danych Urzędowi Imigracji. Powiedział bowiem, że jedna z kobiet miała podjąć zatrudnienie jako bufetowa w jednej z jego restauracji. Zdaniem sądu chodziło jedynie o to, by powódka otrzymała zezwolenie na pracę na podstawie fałszywych danych, po to by później pracować jako au pair przez trzy lata.

Za pomocnictwo w eksploatowaniu ludzi sąd orzekł wyrok warunkowy dla mężczyzny.

Zobowiązał też parę do zapłacenia 100 tys. koron zadośćuczynienia Filipince, która pracowała u nich ponad dwa lata, i 15 tys. drugiej kobiecie. Z tytułu też naruszenia ustawy o ewidencji ludności i ustawy o cudzoziemcach para została zobligowana do zapłacenia 145 tys. koron państwu za niewłaściwe umowy o zatrudnieniu.

Należy też podkreślić, że uznanie kogoś za winnego wyzyskiwaniu człowieka w Szwecji należy do wyjątkowych sentencji. Prawo obowiązuje od 2018 r. i do końca 2021 r. prowadzono dochodzenie w sprawie podejrzenia wyzyskiwania wobec ponad 90 osób. Oskarżono jednak tylko dwanaście osób, z których sześć skazano. Jeden z tych sześciu wyroków po apelacji unieważniono.

W ubiegłym roku po raz pierwszy kazus wyzyskiwania ludzi w Szwecji rozpatrywał Sąd Najwyższy. Sprawa dotyczyła pracodawcy, który zwabił mężczyznę i kobietę z Bangladeszu do pracy w swojej restauracji, gdzie wynagrodzenie stanowiły jedynie posiłki i pokój. Właściciel restauracji otrzymał karę w postaci ośmiu miesięcy więzienia, lecz go uniewinnił sąd apelacyjny. Instancja najwyższa wydała jednak wyrok z zawieszeniem, gdy odwołał się od niego prokurator generalny.

Zdaniem ekspertów ofiar wyzysku jest niewspółmiernie więcej, niż wynika to z rejestru kazusów. Osoby wykorzystywane albo się boją zgłaszać swojego kata na policję, albo nie postrzegają siebie jako ofiar wyzyskiwania.

Autorka jest dziennikarką, wieloletnią korespondentką „Rzeczpospolitej” w Szwecji

Azjatki pracowały niemalże jak niewolnice w domu pary pracodawców w Göteborgu. Jedna z nich przybyła do Szwecji, by wesprzeć finansowo swoją rodzinę na Filipinach i zaczęła pracować w styczniu 2020 r. Okazało się jednak, że warunki zatrudnienia były zupełnie inne, niż jej obiecano. Według umowy miała otrzymać etat bufetowej w jednej z restauracji 52-letniego pracodawcy. (Mężczyzna jest też właścicielem firm w branży nieruchomości i hotelowej).

Pozostało 91% artykułu
Rzecz o prawie
Łukasz Guza: Szef stajni Augiasza
Rzecz o prawie
Jacek Dubois: Premier, komuna, prezes Manowska i elegancja słów
Rzecz o prawie
Mikołaj Małecki: Konstytucyjne credo zamiast czynnego żalu
Rzecz o prawie
Witold Daniłowicz: Myśliwi nie grasują. Wykonują zlecenia państwa
Materiał Promocyjny
Wpływ amerykańskich firm na rozwój polskiej gospodarki
Rzecz o prawie
Joanna Parafianowicz: Wybory okazją do zmian