Jarosław Myjak: Wszystko, wszędzie, naraz

Trumpizacja polityki sprawiła, że to, czego wcześniej byśmy nawet nie powiedzieli, jest akceptowalne.

Publikacja: 26.07.2023 03:00

Dlaczego Beata Szydło tak obcesowo wezwać mogła byłego premiera: „Niech Tusk powie, o czym rozmawiał

Dlaczego Beata Szydło tak obcesowo wezwać mogła byłego premiera: „Niech Tusk powie, o czym rozmawiał z Putinem na molo sopockim”?

Foto: EPA/TATYANA ZENKOVICH / POOL

Dlaczego Beata Szydło tak obcesowo wezwać mogła byłego premiera: „Niech Tusk powie, o czym rozmawiał z Putinem na molo sopockim”?

Wiadomo, znana była fotografia z ich spotkania i dało się podszyć pod nią fałsz propagandy. Psychooperacja ta podobna jest do działań maoistowskich studentów w USA, którzy kolportowali zdjęcia Przywódcy wśród zadowolonych, pucołowatych robotników. Dowodzili tym szczęścia klas pracujących Chin. I trafiali w cel. Naiwna młodzież Zachodu uważała, że to odbicie rzeczywistości. Co stało się jednak z Polakami, którym podsuwano niejedne wizerunki, tak że mogli nauczyć się sceptycyzmu? A tylu zawierzyło sugestiom zdrady Tuska łączonym ze zdjęciem.

Gdy władza zarzuca zaprzaństwo, to działa, by przedłużyć swe rządy bądź obwinić opozycję o niepowodzenia. W 1918 roku kierujący wojną Luddendorf i Hindenburg po wyczerpaniu niemieckich sił usunęli się w cień, by upokarzające zawieszenie broni podpisał już nowy rząd. To pozwoliło im na ponowny powrót na scenę dzięki teorii konspiracyjnej o „ciosie w plecy” zadanym żołnierzom przez lewicę. Legenda tego ciosu trwała przez ćwierćwiecze. Tak też żyć będzie w Polsce legenda „smoleńskiej zdrady o świcie”. By wzmocnić ją, PiS stworzył komisję, która zwać można „Wszystko, Wszędzie, Naraz” – jej karząca ręka dotknąć może każdego. Niczym rozporządzenie w sprawie osób zagrażających bezpieczeństwu publicznemu z 1934 r., czy Komisja Specjalna z 1946 r. Pierwsza instytucja była owocem faszyzmu, druga komunizmu, a obecna – Prawa i Sprawiedliwości. Komisja jeszcze się kształtuje, gdy pełną parą działa już jej propagandowe ramię, serial „Reset” w TVP. Jego wkład do debaty publicznej polega na odejściu od uwzględniania rzeczywistości.

Czytaj więcej

Jan Maciejewski: Miękki Donald Tusk, żelazny Jarosław Kaczyński? Czyli „Reset” w TVP

Bo ta przeszkadza.

Wysoką cenę płaci Polska za polaryzującą grę niszczącą reputację kraju jako państwa bezprawia. Gdy wszyscy mieliby być agentami Rosji, skończy się tak, że zainstalowana zostanie na czele Polski osoba „czysta”. A ta dopiero okaże się być prawdziwym agentem Moskwy.

Co jest rzeczywistością?

Nawigacja po świecie krajowej polityki wymaga punktów orientacyjnych, by rozszyfrować natłok fałszywych obrazów. Tworzonych, by kształtować decyzje wyborcze elektoratu. Fałsz ten może wpłynąć i na postrzeganie świata przez przywództwo polityczne.

Czytaj więcej

Jacek Nizinkiewicz: Kampania agresji, na którą nie można przyzwolić

Mamy już wydrążone państwo, w którym prawda nie posiada wartości. Rządzący może wiedzą, że takie państwa wpadają w poważne kłopoty, czego dowodem był brexit czy wcześniejszy o mało co grexit. Lecz dla utrzymania się u sterów czyni się wiele! Po latach rządów widać, jak dalece trzymający władzę gotowi byli pójść na daleko idące moralne kompromisy. A trumpizacja polityki sprawiła i w Polsce, że to, co potrafimy pomyśleć, ale nigdy byśmy tego na głos nie powiedzieli, staje się akceptowalne. Wstyd czy norma spajające społeczeństwo przestają być regulatorem. Rządzi poczucie bezkarności. Można już powiedzieć wszystko, wszędzie, naraz.

Pięćset lat temu Sebastian Brant w „Statku głupców” napisał: „Świat chce być oszukiwany”. Ktoś później dodał do tego: „Świat chce być oszukiwany, więc niech będzie oszukiwany”.

I dziś, z każdej strony, influencerzy partii nauczają, jak widzieć świat. W godzinach pracy i wieczorem. Partia Spektaklu uczyniła duży krok naprzód w marszu przez instytucje. Państwo i jego agendy zdają się działać jak projekty PR z ramieniem medialnym, kościelnym, wojskowym, policyjnym czy prokuratorskim.

Ci „u władzy” przekonują, że „dotrzymują słowa”. Usiłują wpajać teorię dwóch wrogów: „Na Wschodzie z Grupą Wagnera, na Zachodzie – Grupę Webera”. Egzekutywa orzeka też, jak powinny brzmieć „słuszne” orzeczenia sądowe. Z ust jednego z najwyższych urzędników, jak w sarmackiej RP, usłyszeć można: „żaden sąd nie będzie mi dyktował…”.

W polskiej, jak i w rosyjskiej polityce zakłada się, że retoryka przykrywa i przezwycięża rzeczywistość. To, co widać na powierzchni – to jawna gra PR-owska. Jej ulec ma elektorat. Skrywa ona świat rzeczywisty: gry z budżetem wyprowadzanym poza kontrolę Sejmu, tworzenie miliardowych funduszy, a pozostających poza regulacją kodeksu postępowania administracyjnego, zaciąganie kredytów w Korei czy niekonstytucyjne postanowienia umów partyjnych. Wszystko to podlegało utajnianiu.

Powstaje więc pytanie, co jest rzeczywistością i czy ta ma jeszcze znaczenie.

Czytaj więcej

Michał Szułdrzyński: Marika, Joanna z Krakowa i praworządność według Zbigniewa Ziobry

Dla uczciwego „wyważenia racji” komentatorzy życia politycznego w Polsce przyrównują gry wizerunkowe partii rządzącej i opozycji, wytykając tej ostatniej błędy w gestach czy słowach. Widać w tym wpływ specjalistów od marketingu politycznego. Fascynacji rozgrywką wyobrażeń. Pomijają przy tym fakt braku symetrii: opozycja nie ma egzekutywy – władzy realnej. Jej decyzje nie kształtują rzeczywistości. Mogą ją jedynie demaskować i budować nadzieję na lepsze. Debata w parlamencie stała się bezskuteczna, gdy panuje „supremacja woli Przywódcy”.

Władza zaś, na tym „statku głupców” przeciwstawia swoje decyzje kształtujące i przysporzenia dla narodu tzw. pustej grze opozycji, która niczego nie daje „zwykłym ludziom”. To bardzo moskiewskie ustawianie opozycji, która służyć ma władzy do stałego łajania. Stosuje się też porównywanie decyzji opozycji (podejmowanych w innym kontekście czasu i warunków) z obecnymi działaniami rządzących. Jakże bardzo przypomina to Gomułkę, który aż do końca lat 60. przyzywał „koszmarne” czasy sanacji.

Wiele figur retorycznych z tamtych czasów zostało wskrzeszonych w retoryce partii. Przetrwały one również w świadomości ludu i na poziomie słownictwa i ogólnych dyspozycji. Niechęci do krajów sąsiednich, nieufności do wielkich miast, „występnego salonu” czy „uprzywilejowanych” elit.

Skolonizowany kraj

Rządzący pokazali przy tym zdolności w propagandowych przeobrażeniach. Wskazali już, co uczynią, jeśli uznają, że przegrywają: zmienią warunki odniesienia i temat w mediach.

Przy rzucaniu wyzwań UE, sądownictwu europejskiemu, nieumiejętności tworzenia koalicji czy pozyskania funduszy Planu Odbudowy, retoryczne przygotowania do porażek zostały już poczynione. Za buńczuczną wojowniczością Partii kryje się idea, że „Polska wygra”, jeśli uniknie – według słów Przywódcy – „utraty suwerenności”. Niemal bez względu na to, co się stanie, nawet brak wypłat z KPO – zdefiniuje się jako strategiczne zwycięstwo.

Ostatnie lata rzucają cień na przyszłość Polski. Cyniczne postaci skupione wokół władzy pracują nad tym, czego ich zdaniem chce przywództwo. Znajdują sposoby na uzasadnienie własnych interesów jako zgodnych z interesami państwa. Dostrzegają szansę dla siebie: skoro nawet jedna osoba stoi w kraju ponad prawem, nie ma już rządów prawa. Kraj staje się skolonizowany przez układy ambitnej grupy partyjnej i potrzebę utrzymania władzy.

Czy rządzący wiedzą, że jeśli teraz angażują się w antykonstytucyjne posunięcia, nie będą już się mogli z tego wycofać?

Patrona obecnego systemu władzy w Polsce można scharakteryzować słowami Gordona Wrighta o Raymondzie Poincaré: „Ten pozostawał zagadką. Wydawał się być nastawiony na nadzorowanie wszystkiego i rozkazywanie wszystkim. Był doskonały, ale nie więcej niż to; wiedział wszystko, ale niczego nie rozumiał”.

Jarosław Myjak

Autor jest adwokatem i menedżerem


Dlaczego Beata Szydło tak obcesowo wezwać mogła byłego premiera: „Niech Tusk powie, o czym rozmawiał z Putinem na molo sopockim”?

Wiadomo, znana była fotografia z ich spotkania i dało się podszyć pod nią fałsz propagandy. Psychooperacja ta podobna jest do działań maoistowskich studentów w USA, którzy kolportowali zdjęcia Przywódcy wśród zadowolonych, pucołowatych robotników. Dowodzili tym szczęścia klas pracujących Chin. I trafiali w cel. Naiwna młodzież Zachodu uważała, że to odbicie rzeczywistości. Co stało się jednak z Polakami, którym podsuwano niejedne wizerunki, tak że mogli nauczyć się sceptycyzmu? A tylu zawierzyło sugestiom zdrady Tuska łączonym ze zdjęciem.

Pozostało 91% artykułu
Publicystyka
Marek Kozubal: Powódź to jednak nie jest wojna
Publicystyka
Kazimierz Wóycicki: Pisowskie zwyczaje nowej ministry kultury przy zwalnianiu Roberta Kostry z MHP
Publicystyka
Bogusław Chrabota: Dlaczego Izrael nie powinien atakować Hezbollahu wybuchającymi pagerami
Publicystyka
Jędrzej Bielecki: Atak pagerami na Hezbollah. Jak premier Izraela pomaga Trumpowi
Materiał Promocyjny
Wpływ amerykańskich firm na rozwój polskiej gospodarki
Publicystyka
Łukasz Warzecha: Obustronne rozczarowanie Polaków i Ukraińców