Opublikowana w „Rzeczpospolitej” analiza dotycząca wojny Rosji przeciw Ukrainie Jędrzeja Bieleckiego (22 grudnia 2022 r.) zaczynała się od słów: „Wojna będzie trwała lata, być może dekady – ostrzegają zgodnie zachodnie służby wywiadowcze. Politycy w Berlinie, Paryżu czy Rzymie woleliby, aby było inaczej”. Znamienne, że w drugim zdaniu nie pojawili się politycy polscy. I zapewne nie jest to tylko kwestia retoryki.
Polska jest żywą ilustracją powiedzenia, że pierwszą ofiarą wojny jest prawda. Media nie tylko zdominował przekaz propagandowy jednej ze stron, ale też wiele osób zatęskniło za tym, żeby na dyskusję można było nałożyć kaganiec, skrępować ją i wyeliminować poglądy kłopotliwe z punktu widzenia oficjalnej linii. Przedstawiciele władzy, a także część organizacji nazywających się weryfikatorami pakuje do jednego worka fałszywki oraz całkowicie uprawnione poglądy i oceny, tyle że niepasujące do oficjalnej narracji, wszystko razem opatrując etykietką „rosyjskiej agentury”. Szkody, jakie to postępowanie zdążyło już wyrządzić debacie publicznej, są niepowetowane.
Czytaj więcej
Nie tylko wycofanie się ze wszystkich ukraińskich ziem łącznie z Krymem, ale i reparacje – warunki pokoju dyktowane przez Kijów stały się również warunkami Waszyngtonu.
Jedną z takich szkód jest brak rozmowy o wariancie rozwoju wypadków, o którym pisał Bielecki: przeciągania się wojny na lata. Oczywiście rozumiemy, że jeśli „politycy w Berlinie, Paryżu czy Rzymie woleliby, aby było inaczej”, to chodzi im o to, aby wymóc jakieś ustępstwa na Ukrainie i doprowadzić do zakończenia działań zbrojnych. Zgodnie z polską oficjalną linią – to niedopuszczalne, bo jedynym akceptowalnym wariantem rozwoju wypadków jest ten, w którym Rosja uznaje swoją porażkę i wycofuje się nie tylko z terenów zajętych po 24 lutego, ale też po 2014 r. Polscy politycy w większości przyjęli ukraiński punkt widzenia za swój.
Tymczasem, patrząc na zimno, trzeba sobie zadać dwa pytania. Po pierwsze – jakie jest realne prawdopodobieństwo realizacji takiego właśnie wariantu w przewidywalnym czasie? Odpowiedź wydaje się oczywista: skrajnie nikłe. Rosja gotowa jest prowadzić wojnę przy ogromnym koszcie przez bardzo długi czas, a jej wycofanie się z Donbasu czy Krymu to fantasmagoria. Maksymalizacja celów po obu walczących stronach wyklucza porozumienie, a każda wojna musi się jakąś formą porozumienia, a więc i ustępstw, zakończyć, jeśli jedna ze stron nie zostaje pokonana, na miarę Niemiec w 1945 r. Co tutaj jest nierealne bez rozpętywania wojny światowej.