Kierownictwo Banku Spółdzielczego w Grębowie na Podkarpaciu (już upadłego) – od prezesa, przez zastępcę, aż po część pracowników – miało zagarniać pieniądze klientów i naciągać inne banki. Udawało im się to przez 15 lat – i zwłaszcza ten fakt czyni sprawę wyjątkową.
Podkarpacki Wydział ds. Przestępczości Zorganizowanej i Korupcji Prokuratury Krajowej w Rzeszowie skierował do sądu akt oskarżenia o wyrządzenie bankowi szkody na łączną kwotę 55 mln zł. Według śledczych w banku działał gang, któremu szefowała ówczesna prezes.
Czytaj więcej
Przez brak podpisu sędziego, decyzja odmawiająca aresztu dla biznesmena Leszka Czarneckiego jest nieważna. Sprawę ponownie musi zbadać sąd rejonowy, ale już w innym składzie.
– Prokurator zarzucił prezes Janinie K. kierowanie zorganizowaną grupą przestępczą, a pozostałym pięciu osobom udział w tej grupie. Wszyscy są oskarżeni o wyrządzenie Bankowi Spółdzielczemu w Grębowie szkody majątkowej oraz o przywłaszczenie powierzonego mienia – w znacznych rozmiarach. Ponadto Janina K., jej syn i wiceprezeska banku odpowiedzą za dwa oszustwa na szkodę innych banków – podaje Prokuratura Krajowa.
25 mln zł strat klientów
Szajka miała działać nieprawdopodobnie długo, bo aż przez 15 lat (od 2004 do 2019 r.). Oprócz 70-letniej dziś Janiny K., mającej być założycielem i „mózgiem” – w grupie była wiceprezes i główna księgowa Genowefa K. Ponadto Teresa R. – członek zarządu banku i starszy inspektor ekonomiczny, Danuta R. – specjalista ds. samorządowych i obsługi oszczędności, a przy tym audytor wewnętrzny, oraz Bożena Sz. (starszy inspektor ds. oszczędności i depozytów – też w radzie nadzorczej) i syn prezeski – Krzysztof K. – referent ds. kredytów.