Prof. Henryk Okarma: To myśliwi uratowali w Polsce bobry

Co roku o Pałac Kultury i Nauki rozbija się co najmniej 500 słonek. Pomalowanie go na różowo będzie znacznie efektywniejszym sposobem ochrony ptaków niż zakazanie polowania - mówi prof. Henryk Okarma z UJ, przedstawiciel środowiska myśliwych w zespole ds. reformy łowiectwa.

Publikacja: 20.10.2024 11:13

prof. Henryk Okarma

prof. Henryk Okarma

Foto: mat pras

Ministerstwo Klimatu i Środowiska przygotowało rozporządzenie usuwające z listy łowieckiej siedem gatunków ptaków. Jakie uwagi do tego projektu ma środowisko myśliwych?

Uważamy, że należałoby zacząć od zrobienia sensownego przeglądu tego, co się dzieje z gatunkami ptaków na bazie twardych danych naukowych: jaka jest wielkość ich populacji, ile myśliwi pozyskują, jakie są czynniki śmiertelności. Dopiero w następnej kolejności można rozmawiać o działaniach na temat ich ochrony. Przedstawiliśmy już dane wskazujące, że populacje niektórych kaczek, np., głowienki czy czernicy mogą wskazywać na trendy spadkowe, chociaż wyniki polskich badań są sprzeczne. Stwierdziliśmy, że można byłoby wprowadzić na nie moratorium (zaprzestanie polowań), jednak pod warunkiem jednoczesnego uruchomienia rygorystycznego naukowego monitoringu (przy wsparciu myśliwych i organizacji pozarządowych) ich liczebności i przyczyn śmiertelności. Po kilku latach wspólnie rozważylibyśmy, czy są twarde dowody, że zaprzestanie polowań jest konieczne.

Czytaj więcej

Mniej wycinek, a myśliwi na badania. Rewolucja ministerstwa klimatu?

Podkreślam natomiast, że wniosek o objęcie ochroną kilku innych gatunków nie ma jakichkolwiek logicznych podstaw. Populacja jarząbków w Polsce szacowana jest na 30-40 tys. osobników, a myśliwi rocznie pozyskują poniżej 50 z nich. Przez Polskę przelatuje w czasie migracji 7 mln słonek, na zachodzie Europy pozyskuje się ich 2 mln rocznie, a w Polsce tylko ok. 200 osobników (przy populacji szacowanej na 40-200 tys. osobników). Co roku o Pałac Kultury i Nauki rozbija się co najmniej 500 słonek. Pomalowanie go na różowo będzie znacznie efektywniejszym sposobem ochrony słonek niż zakazanie polowania. A należy pamiętać, że jeśli myśliwy będzie mógł pozyskać kaczkę, to najpierw podejmie działania, aby liczebność tych ptaków była jak najwyższa: będzie zakładał sztuczne kosze lęgowe i strzelał do drapieżników, które zabijają kaczki, zwłaszcza na etapie lęgów. Jeśli wprowadzone zostanie moratorium, myśliwi nie będą zainteresowani, aby w swoim wolnym czasie i za swoje pieniądze wykonywać te działania.

Dlaczego przedstawiciele myśliwych przestali uczestniczyć w pracach zespołu ds. łowiectwa powołanego przez Ministerstwo Klimatu i Środowiska?

Opuściliśmy spotkanie zespołu 6 sierpnia 2024 r. sprzeciwiając się narzuconemu przez ministra Mikołaja Dorożałę sposobowi pracy tego gremium. Zawiesiliśmy nasz udział do czasu spełnienia podstawowych warunków zapewniających merytoryczną i transparentną dyskusję prowadzącą do rzetelnych wniosków. Na nasze twarde dane naukowe na temat gatunków ptaków mówiące o tym, że nie ma podstaw, aby obejmować je ochroną, nasi adwersarze z koalicji Niech Żyją! pokazali jedynie film przyrodniczy z poranionymi ptakami. Nie wypracowaliśmy żadnych rekomendacji, a pomimo tego minister przedstawił robocze projekty rozporządzeń dotyczących usunięcia tych ptaków z listy gatunków łownych. Powróciliśmy do stołu obrad, chociaż nie zmieniły się warunki prowadzenia dyskusji, jako kolejny gest naszej dobrej woli, jednak po spełnieniu naszego zasadniczego postulatu – transmisji online posiedzeń komisji. Teraz każdy może śledzić przebieg obrad, wyrobić sobie zdanie o argumentach obydwu stron i zobaczyć, że decyzje ministra wynikają wyłącznie z pobudek ideologicznych.

Czytaj więcej

Witold Daniłowicz: Kto jest stroną społeczną w debacie o łowiectwie?

Czy w przypadku polowań na ptaki chodzi tylko o rozrywkę?

Polujemy przede wszystkim z powodów praktycznych, a nie dla rozrywki. Wszystkie ptaki pozyskiwane na polowaniach są zjadane, żaden się nie marnuje. To samo dotyczy zresztą wszystkich innych zwierząt pozyskiwanych przez myśliwych. Te, których nie zjedzą sami, są oddawane do punktów skupu i przerabiane. Polowanie to sposób na pozyskanie pełnowartościowego mięsa, dużo zdrowszego od tego, które pochodzi z przemysłowej hodowli. Ptak oczywiście cierpi, ale dotyczy to zarówno ptaka strzelonego na polowaniu, jak i tego zabitego w ubojni.

Polowanie to sposób na pozyskanie pełnowartościowego mięsa, dużo zdrowszego od tego, które pochodzi z przemysłowej hodowli.

Prof. dr hab. Henryk Okarma

Czemu służą polowania?

Poluję od 40 lat. Podobnie jak dla innych myśliwych jest to dla mnie sposób spędzania wolnego czasu, relaksu, kontaktu z przyrodą. Niesłusznie i niezgodnie z prawdą myśliwych przedstawia się jako osoby zabijające zwierzęta dla przyjemności. Pokazywany jest obraz myśliwego, który strzela do wszystkiego, co się rusza. A przecież łowiectwo jest szczegółowo regulowane przez prawo, także gatunki i liczba zwierząt, które możemy upolować. Podkreślam, nie czerpiemy satysfakcji z zabijania zwierząt. W ramach naszej rekreacji wykonujemy ważne społecznie zadania. Chodzi o utrzymanie populacji zwierząt wolno żyjących na takim poziomie, który zapewnia równowagę pomiędzy ich ochroną a interesami leśników i rolników, którym wyrządzają one szkody w uprawach. Obniżamy też liczebność gatunków konfliktowych i inwazyjnych, np. dzików wchodzących do miast. Pomimo tego jesteśmy nieustanie krytykowani. Chcemy, żeby zauważalna była także pozytywna działalność, którą wykonujemy.

Jaka to pozytywna działalność?

Myśliwi uratowali w Polsce bobry i to na tyle skutecznie, że w niektórych miejscach trzeba redukować ich liczebność. To myśliwi stoją za sukcesem odtworzenia populacji sokoła wędrownego. Realizujemy programy reintrodukcji głuszców, cietrzewi, zajęcy, kuropatw. Nie robią tego żadne organizacje pozarządowe, tylko my - z własnej woli i za własne środki.

Czytaj więcej

Myśliwi kontra właściciele gruntów. Rząd chce chronić prawo własności

We wszystkich sytuacjach konfliktowych z gatunkami chronionymi, to myśliwi wykonują najgorszą pracę, mimo że to organy ochrony przyrody sobie z tym nie radzą. Nie robią tego pracownicy Regionalnych Dyrekcji Ochrony Środowiska lub Ministerstwa Klimatu i Środowiska, tylko myśliwi. Nigdzie się o tym nie wspomina, bo jak można chwalić myśliwych?

Czy jako atak odbiera pan także pomysł zobowiązania myśliwych do okresowych badań lekarskich i psychologicznych?

Oczywiście, że tak. Chce się zniechęcić myśliwych do polowań, za wszelką cenę im to utrudnić. Z powodu kosztu w wysokości kilkuset złotych za badanie część myśliwych zrezygnuje z łowiectwa, zwłaszcza seniorzy ze wsi. Minister Dorożała świadomie wprowadza społeczeństwo w błąd, mówiąc że pomysł badań okresowych dla myśliwych popiera ponad 90 proc. Polaków. Nie ma żadnych badań spełniających standardy statystycznych badań opinii społecznej, które by coś takiego pokazywały. A wypadki z udziałem myśliwych są bardzo rzadkie. Co więcej, nawet jeśli myśliwi zostaną zobowiązani do badań, to nie zmniejszy się ich liczba wypadków.

Dlaczego?

Ponieważ przyczyną wypadków, do których dochodzi z udziałem myśliwych nie jest stan zdrowia myśliwych. Jest nią nieprzestrzeganie przepisów bezpieczeństwa przy obchodzeniu się z bronią lub zasad wykonywania polowania. Przepisy te są bardzo rygorystyczne, np. nie pozwalają myśliwemu na oddanie strzału do nierozpoznanego celu. Żadne badania psychologiczne i lekarskie nie zmniejszą liczby osób łamiących prawo, czy to będą kierowcy czy myśliwi. Trzeba też podkreślić, że w ciągu ostatnich 21 lat zdarzyło się zaledwie 55 postrzeleń ze skutkiem śmiertelnym, co oznacza ok. 2,5 przypadków śmiertelnych w ciągu roku. A myśliwi wychodzą na polowanie w Polsce przeciętnie około 5 mln razy w ciągu roku, co oznacza, że statystyczne prawdopodobieństwo takiego zdarzenia wynosi jakiś nieuchwytny ułamek procenta! W żadnym z dotychczasowych wypadków powodem nie był stan zdrowia myśliwego.

Czytaj więcej

Polscy myśliwi strzelali ślepakami w TSUE

Ambony myśliwskie służące do polowań miałyby być pod nadzorem organów budowlanych. Jak pan ocenia tę propozycję?

Jest to kolejna próba utrudnienia możliwości wykonywania polowania. Oficjalnym powodem jest zapewnienie bezpieczeństwa, ale komu? Nie słyszałem, aby ambona przewróciła się na spacerującą w jej pobliżu osobę czy z myśliwym w jej wnętrzu. Myśliwi regularnie sprawdzają stan techniczny ambon w trosce o bezpieczeństwo własne i innych.

Co roku o Pałac Kultury i Nauki rozbija się co najmniej 500 słonek. Pomalowanie go na różowo będzie znacznie efektywniejszym sposobem ochrony ptaków niż zakazanie polowania.

prof. Henryk Okarma

A jeśli chodzi o naruszanie prawa własności przez myśliwych? Co pan myśli o planach ograniczenia praw myśliwych do wchodzenia na cudze działki?

Trzeba zacząć od tego, że od 1952 r. prawo własności gruntu w naszym kraju nie obejmuje prawa polowania, czyli prawa prowadzenia gospodarki łowieckiej. Należy ono do państwa, które wydzierżawia je kołom łowieckim. Te zaś wykonują je w obwodach łowieckich, utworzonych praktycznie na wszystkich gruntach w kraju. Chcąc nie chcąc myśliwi muszą więc wchodzić na prywatne nieruchomości, do czego mają pełne prawo. Ograniczanie możliwości wykonywania na nich polowań powoduje utrudnienia w ochronie pól przed szkodami wyrządzanymi przez zwierzynę w uprawach. A konsekwencje takich szkód ponoszą, myśliwi którzy muszą je rekompensować rolnikom. Ci, którzy domagają się takich ograniczeń, to z reguły właściciele działek rekreacyjnych, którzy nie prowadzą działalności rolniczej. Nie myślą o tym, że ich żądania mogą utrudnić myśliwym zabezpieczanie przed szkodami upraw ich sąsiadów rolników.

Czytaj więcej

Myśliwi nie chcą zawiadamiać o polowaniach. W obawie o swoje życie?

Do Polski przyjeżdżają obcokrajowcy, którzy płacą za umożliwienie im polowania na nasze zwierzęta. Kto na tym zarabia?

Koła łowieckie w Polsce działają ekonomicznie tak jak przedsiębiorstwa, mają określone wpływy i wydatki, jak odszkodowania dla rolników za szkody łowieckie. Ponieważ koszty muszą się zbilansować z wpływami, to niezbędne są przychody: ze sprzedaży tusz zwierzyny czy organizacji polowań komercyjnych, zarówno dla polskich i zagranicznych myśliwych. Takie polowania odbywają się pod ścisłą kontrolą, zgodnie polskimi przepisami. Kto ich nie przestrzega, to łamie prawo. Zupełnie nie rozumiem, dlaczego patologie i cierpienia zwierząt przypisuje się akurat zagranicznym myśliwym. Chyba tylko po to, aby wywołać emocje wśród adresatów tego typu argumentów.

Państwowa Rada Ochrony Przyrody opublikowała we wrześniu opinię, w której wskazano, że od marca 2019 r. do końca lutego 2023 r. zabito w całej Polsce ponad 1,3 mln dzików, a zaledwie 0,4 proc. z nich było zarażonych ASF. Oznacza to, że zabijanie dzików nie jest rozwiązaniem w walce z ASF. Czy myśliwi dostali już wytyczne, aby przestać strzelać do dzików?

To, że myśliwi pozyskali tyle dzików, nie świadczy o tym, że chcą to robić, tylko o tym, że muszą. Z racji, że Polska wdrożyła unijne przepisy o ograniczeniu liczebności populacji dzików, myśliwym narzucono to zadanie. Teraz jednak wiadomo, tak jak wskazywałem w kilku artykułach przed laty, że intensywny odstrzał dzików nie będzie miał istotnego znaczenia dla zlikwidowania ASF-u. Najważniejszym czynnikiem rozszerzania się ASF-u nie są dziki, a niechlujstwo i nie przestrzeganie regulacji sanitarnych przez ludzi. To ludzie przenoszą ASF na większe odległości, a nie dziki. Myśliwi zostali zmuszeni do drastycznego odstrzału dzików, wbrew naszej woli. Gdyby koło łowieckie nie wykonało narzuconego planu odstrzału, zostałoby obciążone wysoką karą finansową i mogłoby nawet stracić obwód łowiecki. To Ministerstwo Rolnictwa i Rozwoju Wsi i Główny Inspektorat Weterynarii nałożyły na myśliwych obowiązek odstrzału dzików.

Czytaj więcej

Spór łowczych z Ministerstwem Klimatu. Poszło o ambony myśliwskie

W środę, 25 września kraje członkowskie Unii Europejskiej poparły wniosek do Konwencji Berneńskiej o złagodzenie ochrony wilka. zamiast "ściśle chroniony" ma być "chroniony" Jak wpłynie to na możliwość polowań na wilki?

Ta zmiana będzie miała wpływ tylko na kraje Europy Zachodniej, ale nie na Polskę. Poluzowanie reżimu ochronnego wilka pozwoli na ewentualną redukcję jego liczebności w takich państwach jak Holandia, Luksemburg, Belgia czy Dania, gdzie z powodu ograniczeń prawnych dotychczas nie można było dokonywać odstrzału, mimo szybko rosnącej liczebności wilków i nasilania się konfliktów społecznych wokół tych drapieżników. W Polsce nie odczujemy jednak żadnych konsekwencji głosowania, ponieważ przystępując do Konwencji Berneńskiej uzyskaliśmy specjalną derogację, zgodnie z którą wilk nie jest objęty ścisłą ochroną obligatoryjną, a tzw. innym reżimem ochronnym. W Polsce nie można polować na wilka nie z powodu umów międzynarodowych, także nie z powodu Dyrektywy Siedliskowej, a ze względu na prawo krajowe - wilk jest pod ścisłą ochroną w Polsce od 2001 r. Zatem, aby złagodzić w Polsce status ochronny wilka, trzeba byłoby zmienić polskie prawo.

Czytaj więcej

Błaszczyk, Zientara: Potrzebna prawdziwa reforma prawa łowieckiego

Czy w Polsce także są skargi na szkody wyrządzane przez wilki? Jakie to szkody i kto je odczuwa?

Z taki szkodami spotykają się osoby żyjące na wsiach, hodowcy, leśnicy i myśliwi. Szkody te dotyczą najczęściej zabicia zwierząt hodowlanych (owiec, krów, koni, danieli), a ostatnio także psów domowych, co dla właścicieli jest ogromnym problemem. Wilki atakują zarówno w dzień, jak i w nocy. Ogrodzenia często nie pomagają, a w wielu przypadkach ogrodzenie ogromnych obszarów łąk, na których wypasane są zwierzęta, jest po prostu bardzo trudne. Wskutek ataków wilków hodowcy tracą możliwość prowadzenia hodowli na własnych pastwiskach. Pamiętajmy przy tym, że bardzo często wilki zabijają kilka zwierząt chociaż zjadają tylko jedno. W Małopolsce i w Podkarpaciu jest to na tyle dotkliwe, że hodowcy wycofują się z prowadzenia hodowli.

Z czego wynikają obecne problemy?

Zauważalne jest zdecydowane zmniejszanie się dystansu wilka do człowieka. Wilki pojawiają się na obrzeżach miejscowości nawet w dzień. A nie można okłamywać społeczeństwa, że wilk jest gatunkiem niegroźnym. To nieprawda. Wilk to duże dzikie zwierzę kierujące się instynktem. Na całym świecie, nie tylko w Polsce, znane są przypadki ataków wilków na ludzi. Dochodziło do nich przede wszystkim w sytuacji, gdy wilki przyzwyczaiły się do ludzi. Dlatego prawdopodobne jest, że będzie dochodziło do takich sytuacji, gdy wilki nie będą się bały człowieka. Żeby zmniejszyć prawdopodobieństwo nieszczęśliwego wypadku, powinniśmy zachować dystans między wilkiem a człowiekiem.

Dlaczego wilki podchodzą coraz bliżej ludzi?

Wilki są ściśle terytorialne. Obecnie, gdy jest ich coraz więcej, wszystkie najlepsze miejsca, gdzie mogą one bezkonfliktowo bytować, są już zajęte przez watahy. Zatem nowo urodzone wilki, młode pokolenie szukające swojego terytorium mają do wyboru jedynie tereny bliżej siedlisk ludzkich, w agrocenozach czy na obrzeżach wielkich miast.

Czytaj więcej

Terentiew: PiS pozbawił myśliwych samorządności, nowy rząd chce upaństwowić

Jakie są alternatywne metody ograniczenia szkód i ochrony ludzi niż odstrzał wilków?

Oczywiście, że takowe istnieją, jednak są one absolutnie nieskuteczne. Opierając się na światowych autorytetach, które od dekad walczyły o ochronę wilka jak prof. Luigi Boitani z Włoch czy amerykański biolog David L. Mech uważam, że osiągnęliśmy spektakularny sukces ochrony tego gatunku. Jednak obecnie musimy zmienić strategię, odejść od wymuszonej prawnie ścisłej ochrony do budowania akceptacji społecznej wilka. Nie ma innego sposobu na jego akceptację w środowiskach wiejskich czy wśród myśliwych niż ograniczanie liczebności tych drapieżników. Oczywiście, dopiero wiarygodna ocena liczebności populacji wilków w Polsce mogłaby stanowić podstawę jakiejkolwiek dyskusji na ten temat, jednak Ministerstwo Klimatu i Środowiska uważa, że nie ma takiej potrzeby, gdyż posiadamy dobre dane GUS. A przecież powszechnie wiadomo, że dane te są wyssane z palca.

Prof. dr hab. Henryk Okarma, członek Państwowej Rady Ochrony Przyrody, pracownik Instytutu Ochrony Przyrody PAN (w latach 2002 – 2018 dyrektor) oraz Instytutu Nauk o Środowisku Uniwersytetu Jagiellońskiego, od 40 lat myśliwy. Przedstawiciel Polskiego Związku Łowieckiego w zespole ds. reformy łowiectwa powołanym przez ministra klimatu i środowiska.

Ministerstwo Klimatu i Środowiska przygotowało rozporządzenie usuwające z listy łowieckiej siedem gatunków ptaków. Jakie uwagi do tego projektu ma środowisko myśliwych?

Uważamy, że należałoby zacząć od zrobienia sensownego przeglądu tego, co się dzieje z gatunkami ptaków na bazie twardych danych naukowych: jaka jest wielkość ich populacji, ile myśliwi pozyskują, jakie są czynniki śmiertelności. Dopiero w następnej kolejności można rozmawiać o działaniach na temat ich ochrony. Przedstawiliśmy już dane wskazujące, że populacje niektórych kaczek, np., głowienki czy czernicy mogą wskazywać na trendy spadkowe, chociaż wyniki polskich badań są sprzeczne. Stwierdziliśmy, że można byłoby wprowadzić na nie moratorium (zaprzestanie polowań), jednak pod warunkiem jednoczesnego uruchomienia rygorystycznego naukowego monitoringu (przy wsparciu myśliwych i organizacji pozarządowych) ich liczebności i przyczyn śmiertelności. Po kilku latach wspólnie rozważylibyśmy, czy są twarde dowody, że zaprzestanie polowań jest konieczne.

Pozostało 95% artykułu
Podatki
Skarbówka zażądała 240 tys. zł podatku od odwołanej darowizny. Jest wyrok NSA
Prawo w Polsce
Jest apel do premiera Tuska o usunięcie "pomnika rządów populistycznej władzy"
Edukacja i wychowanie
Ferie zimowe 2025 później niż zazwyczaj. Oto terminy dla wszystkich województw
Praca, Emerytury i renty
Ile trzeba zarabiać, żeby na konto trafiło 5000 zł
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Prawo karne
Rząd zmniejsza liczbę więźniów. Będzie 20 tys. wakatów w celach