Taką zmianę przewiduje najnowsza wersja rządowego projektu ustawy o sygnalistach, czyli osobach zgłaszających naruszenia prawa dostrzeżone w związku z pracą (np. mobbing, oszustwa podatkowe, defraudację, korupcję). Na najbliższym posiedzeniu przepisy te ma przyjąć rząd, który w tym przypadku wyraźnie spóźnił się z legislacją. Wspomniana ustawa ma wdrożyć unijną dyrektywę dotyczącą sygnalistów i powinna obowiązywać już od 17 grudnia 2021 r. Kary pieniężne za brak terminowej implementacji dyrektywy są już naliczane, a dodatkowa zwłoka może je jeszcze powiększyć.
Mniej pieniędzy za szykanowanie sygnalisty
Najnowsza wersja projektu przewiduje kilka istotnych zmian. Jedna z najważniejszych dotyczy odszkodowania, jakiego może domagać się sygnalista wobec którego pracodawca zastosował działania odwetowe (np. zwolnił go z pracy, obniżył mu pensję lub odmówił awansu po tym, jak zgłosił on przypadek naruszenia prawa w firmie). Ma być ono nie niższe niż przeciętne wynagrodzenie z poprzedniego roku, czyli w 2024 r. wynosiłoby co najmniej 7155,48 zł. Poprzednia wersja projektu przewidywała, że kwota ta ma być nie niższa niż 12-krotność przeciętnej płacy (obecnie to 85 865,76 zł). Eksperci podkreślali że taka dolna granica byłaby za wysoka.
- Liczyliśmy na to, że zostanie zmodyfikowana. Ma być znacznie niższa, ale warto podkreślić, że została ustalona na poziomie co najmniej przeciętnego wynagrodzenia, a nie minimalnego – wskazuje dr Dominika Dörre-Kolasa, radca prawny i partner w kancelarii Raczkowski.
Tym samym szykanowani sygnaliści wciąż – pomimo obniżki – będą mogli liczyć na wyższe odszkodowania niż np. mobbingowani lub dyskryminowani pracownicy (w ich przypadku dolna granica rekompensaty to płaca minimalna, czyli obecnie 4 242 zł).
Czytaj więcej
Rząd proponuje wydłużenie do trzech miesięcy czasu na wdrożenie procedur wewnętrznych, które chronią osoby zgłaszające naruszenia prawa.