W całości?
Byłabym za tym, aby w dniu głosowania nie można było urządzać politycznych wieców, manifestacji czy spotkań z wyborcami. Ale np. w sobotę wyobrażam sobie, że agitacja polityczna mogłaby być dozwolona. Oczywiście lokale wyborcze i ich bezpośrednia okolica powinna być wolna od polityki. Tak samo z plakatami: nowych wieszać nie można, ale przecież te, które już powieszono, wiszą też w dniu wyborów. Wychodząc z domu widzimy więc wszędzie wokół nas pełno tych materiałów propagandowo-agitacyjnych. To w sumie nielogiczne.
Pamięta pani jakiś poważny przypadek naruszenia zakazu publikacji sondaży przedwyborczych, który skończył się w sądzie?
Był jeden. Zakaz złamała pewna gazeta – żadna z największych, niemniej znana. Chodziło o wybory ogólnokrajowe. Sprawa skończyła się karą grzywny. Nie sięgnęła miliona złotych, a gazeta istniała także po tej sprawie. Było to w czasach, gdy internet nie był jeszcze tak powszechny jak dziś.
Wiele się zmieniło od tego czasu, ale nadal pamiętam wytyczne Państwowej Komisji Wyborczej, która stwierdziła, że złamaniem ciszy może być także lajk pod materiałem agitacyjnym komitetu wyborczego. Wpis partii był z czwartku, a lajk internauty z soboty lub niedzieli – to problem?
Nie zgadzam się z tą oceną PKW – zresztą też z czasów mniejszej powszechności internetu. Nie możemy uznawać, że każda rozmowa o polityce prowadzona w radio czy telewizji, narusza ciszę wyborczą.