PiS po cichu wycofuje się z "lex Tusk". Młotem na Donalda Tuska ma być referendum

PiS po cichu wycofał się z powołania komisji ds. wpływów rosyjskich w tej kadencji Sejmu. Rolę "lex Tusk" w kampanii przejęło referendum.

Aktualizacja: 18.08.2023 06:10 Publikacja: 18.08.2023 03:00

Komisja przeciw Donaldowi Tuskowi może powstać w nowym Sejmie

Komisja przeciw Donaldowi Tuskowi może powstać w nowym Sejmie

Foto: Andrzej Iwańczuk/REPORTER

Ani w sztabie wyborczym, ani klubie parlamentarnym PiS nie ma tematu o powołaniu komisji zwanej lex Tusk. – Sens jej powołania ze względu na czas wytrącił prezydent. Drugim powodem jest referendum. To będzie nasze paliwo wyborcze, a nie lex Tusk – mówi nam nasze źródło w PiS. To nie znaczy, że PiS nie wykorzysta jej w przyszłości, w nowej kadencji Sejmu.

Hamulec prezydenta Andrzeja Dudy w sprawie "Lex Tusk"

Państwowa komisja do spraw badania wpływów rosyjskich na bezpieczeństwo wewnętrzne Rzeczypospolitej Polskiej w latach 2007–2022 zwana przez opozycję lex Tusk, której celem był zdaniem opozycji Donald Tusk, miała być głównym paliwem PiS na najbliższe wybory. Kontrowersyjna ustawa, która powołała ją do życia, była przez Sejm dwukrotnie uchwalana ze względu na zmiany, które zaproponował prezydent Andrzej Duda. PiS stracił przez to dwa miesiące.

Czytaj więcej

Prezydencka minister o "lex Tusk": Dlaczego w tym momencie? Bo była taka potrzeba

Projekt posłów PiS wpłynął do Sejmu w grudniu ubiegłego roku, od razu wzbudził ogromne emocje i zarzuty niekonstytucyjności jej zapisów. Dziewięcioosobowa komisja, której członków wybierałby Sejm, miała dostać superuprawnienia, które dziś mają szefowie ABW, prokuratury oraz sąd. Wobec osoby, którą oskarżyłaby o to, że działała pod wpływem rosyjskim na szkodę interesów Polski, mogła wydać decyzję poza sądem, tzw. środki zaradcze, które są niespotykane nawet w kodeksie karnym. To m.in. pełnienie funkcji związanych z dysponowaniem środkami publicznymi, co jest równoznaczne z uniemożliwieniem pełnienia większości kluczowych funkcji publicznych. Komisja mogła wykluczyć każdego polityka z życia publicznego na kilka lat. Jak pisała „Rzeczpospolita”, PiS widział w roli szefa komisji Sławomira Cenckiewicza, historyka, współautora serialu „Reset” ujawniającego dokumenty dotyczące relacji Warszawa–Moskwa w czasach rządu premiera Tuska.

W kwietniu ten restrykcyjny projekt przeszedł jednak przez Sejm i trafił do podpisu prezydenta RP. Prezydent Andrzej Duda, choć ustawę podpisał, skierował ją w tzw. trybie następczym do Trybunału Konstytucyjnego, by, jak wyjaśniał, „zbadać kwestie budzące wątpliwości”. – Podpisuję ustawę, dlatego że uważam, że powinna wejść w życie. Wierzę w to, że parlament w sposób odpowiedzialny wybierze członków tej komisji, tak, aby ostateczny jej skład nie nasuwał wątpliwości, czy komisja będzie pracowała w sposób obiektywny – to kwestia odpowiedzialności parlamentu – mówił w oświadczeniu pod koniec maja. Podkreślał, że „ludzie mają prawo wiedzieć”, kto działał przeciwko interesom Polski pod wpływem Rosji.

Czytaj więcej

"Lex Tusk": Na czele komisji ma stanąć Sławomir Cenckiewicz

Znowelizowany projekt ustawy ponownie trafił do Sejmu w czerwcu, przeszedł całą ścieżkę legislacyjną i 31 lipca prezydent Duda ją podpisał. Wśród zmian jest m.in. zakaz łączenia mandatu parlamentarzysty z funkcją członka komisji, możliwość odwołania się od decyzji do sądów powszechnych. Opozycja, głównie KO, od razu zapowiadała, że komisję zbojkotuje – nie wyznaczy do niej kandydatów. – Nikt uczciwy nie powinien w niej zasiadać – mówił nam Jan Grabiec, rzecznik Platformy.

"Lex Tusk": Zamiast komisji badającej wpływy rosyjskie będzie referendum 

PiS planował, że członków Komisji będzie można wybrać podczas pierwszego sierpniowego posiedzenia Sejmu, a więc 16–17 sierpnia. Ale w harmonogramie prac zaplanowanego na 81. posiedzenie Sejmu w ogóle sprawa komisji się nie pojawiła. Marszałek Sejmu nie wyznaczyła nawet terminu dla klubów zgłaszania kandydatów (termin jest 14-dniowy). Jak sprawdziliśmy w sztabie wyborczym PiS, w ogóle sprawa tej komisji nie została uwzględniona w harmonogramie ich kampanii. – Tego tematu nie ma – potwierdza nam jeden ze sztabowców, co świadczy o tym, że lex Tusk do wyborów się nie pojawi. Pytamy w klubie PiS wiceprzewodniczącego Waldemara Andzela o losy komisji: – Nic nie wiem na ten temat.

Czytaj więcej

Tomasz Pietryga: Lex Tusk 2.0, czyli gonienie króliczka

Członek kierownictwa PiS nieoficjalnie mówi wprost: – Na tą komisję w tej kadencji Sejmu jest już za późno. Do 17 września miał powstać z niej raport. Patrząc na kalendarz, w raporcie mogłoby się znaleźć jedynie stwierdzenie, że została powołana komisja, bo na nic więcej czasu już nie ma, a za kolejny miesiąc wybory. Poprawki prezydenta wytrąciły jej impet. Teraz tematem numer jeden stało się referendum. Dlaczego? Bo z badań wynika, że to akurat dziś interesuje Polaków, a nie rosyjskie wpływy.

Czy lex Tusk już nigdy nie powstanie? – To komisja państwowa, ustawa jest, nie wykluczamy, że sięgniemy po nią w nowej kadencji. Będzie to zależało w dużej mierze od wyników wyborów – mówi nam członek PiS.

Ani w sztabie wyborczym, ani klubie parlamentarnym PiS nie ma tematu o powołaniu komisji zwanej lex Tusk. – Sens jej powołania ze względu na czas wytrącił prezydent. Drugim powodem jest referendum. To będzie nasze paliwo wyborcze, a nie lex Tusk – mówi nam nasze źródło w PiS. To nie znaczy, że PiS nie wykorzysta jej w przyszłości, w nowej kadencji Sejmu.

Hamulec prezydenta Andrzeja Dudy w sprawie "Lex Tusk"

Pozostało 92% artykułu
Polityka
Konfederacja zwołuje kongres. Przestraszyła się zarzutów o nielegalność władz?
Polityka
Hołownia po spotkaniach w Ankarze. Polska liczy na wojskową współpracę z Turcją
Polityka
Powódź w Polsce. Bogdan Zdrojewski: W niektórych miejcach zrobiono za mało, w niektórych - za dużo
Polityka
Prokuratura wznawia dochodzenie w sprawie „plecaków Beaty Kempy”
Materiał Promocyjny
Wpływ amerykańskich firm na rozwój polskiej gospodarki
Polityka
Beata Kempa została nowym doradcą prezydenta Andrzeja Dudy