Odrzucenie senackiego weta do nowelizacji lex Tusk otwiera drogę do wejścia tych przepisów w życie. Oświadczenie prezydenckiej minister Małgorzaty Paprockiej nie pozostawia złudzeń. Andrzej Duda podpisze ustawę, gdyż jego propozycje przyjęto.
Nowela wyrywa kły pisowskiej ustawie o komisji ds. badania rosyjskich wpływów w Polsce. Znikają sankcje w postaci zakazów pełnienia funkcji publicznych, czego najbardziej obawiali się politycy opozycji. Od postanowień komisji będzie się można odwołać do sądu powszechnego, a w jej ławach nie będą mogli zasiadać czynni politycy. Tyle teorii.
Pytanie brzmi teraz, czy PiS zdecyduje się na uaktywnienie komisji, czy też mamy do czynienia z politycznym teatrem, w którym chodzi o to, aby gonić króliczka, ale go nie złapać. Stawiałbym na to drugie. Jarosław Kaczyński zdaje sobie sprawę, że koszty mogą przewyższyć zyski. Nie ma nic gorszego w polityce, niż uczynienie z głównego rywala męczennika, a taki byłby efekt zaciągnięcia przed komisję Donalda Tuska. Opozycja na pewno uczyniłaby z tego główny punkt kampanii wyborczej. Próbkę PiS już otrzymał, kiedy na czerwcowym marszu zwołanym przez lidera Platformy pojawiło się kilkaset tysięcy osób. Bez wątpienia wiele z nich skłoniło do tego podpisanie tydzień wcześniej przez prezydenta ustawy o speckomisji.
Na decyzje w sprawie powołania komisji nie wpłyną natomiast opinie organizacji międzynarodowych, takich jak Komisja Wenecka czy OBWE, o opinii Brukseli nie wspominając. Nie należy się zaś spodziewać ostrej reakcji ze strony USA. Andrzej Duda nie ukrywał, że wpływ na jego nowelę łagodzącą pierwotną ustawę o komisji miały reakcje zagranicznych partnerów. Czytaj: Waszyngtonu. Poza tym PiS zadbał o odpowiednią narrację. Dokumentalny serial „Reset” puszczany w telewizji publicznej, mający udowodnić uległość Tuska wobec Putina, służy nie tylko utwardzeniu własnego elektoratu, ale też obniżeniu wiarygodności lidera PO w oczach największego sojusznika. Częste powoływanie się w tym serialu na dokumenty amerykańskie i wypowiedzi wpływowych ludzi w administracji USA nie jest przypadkowe.
Jarosław Kaczyński raczej wybierze zatem gonienie króliczka. A sytuacja zaczyna mu sprzyjać, bo pojawienie się wagnerowców w pobliżu polskiej granicy znowu uwypukli wątek bezpieczeństwa w kampanii wyborczej. W sytuacji zagrożenia lud zaś gromadzi się wokół zamku.