Pomysłem referendum oraz sposobem jego przedstawienia PiS odzyskuje inicjatywę polityczną i przechyla szalę zwycięstwa na swoją korzyść. Jeśli opozycja nie znajdzie skutecznych sposobów neutralizacji tego przekazu, przegra wybory.
O ile idea zapytania Polek i Polaków tylko o jedną kwestię (imigrancką) mogła być dla Zjednoczonej Prawicy kłopotem, bo dawała pole do walki Konfederacji, o tyle koncept zadania czterech pytań jest bardzo dobrym posunięciem kampanijnym. Gdyby było ich więcej, wprowadzałoby to wyborców w konfuzję, ale cztery kwestie przeciętny Kowalski jest w stanie intelektualnie ogarnąć. Choć oczywiście nie o liczbę pytań chodzi, lecz o ich treść. To ona czyni ten zabieg korzystnym dla obozu władzy.
Czytaj więcej
Czy PO wyciągnęła wnioski z przegranych wyborów w 2015 r.?
Po stronie PiS
Bo przecież we wszystkich podnoszonych kwestiach większość elektoratu jest po stronie PiS – nie chce wyprzedaży przedsiębiorstw państwowych, napływu imigrantów, podniesienia wieku emerytalnego oraz rozbiórki płotu na granicy z Białorusią. Co więcej, sposób prezentacji tych kwestii został bardzo dobrze zrealizowany – każde z tych pytań ma konkretną twarz jakiegoś polityka obozu władzy: Beaty Szydło, Mateusza Morawieckiego, Mariusza Błaszczaka czy wreszcie samego Jarosława Kaczyńskiego.
W dodatku ujawnienie pomysłu nastąpiło w okolicach 15 sierpnia, a zatem długiego weekendu, który po pierwsze zawsze oznacza pewną flautę informacyjną w mediach, a po drugie związany jest ze świętem Wojska Polskiego i uroczystą paradą wojskową.