Krajowy System e-Faktur, który co do zasady ma wejść w życie 1 lipca 2024 r., wciąż wzbudza wiele emocji. Wielu ekspertów sugeruje, że choć do tej daty pozostało jeszcze ponad osiem miesięcy, to warto to odsunąć w czasie. Sporo firm jest bowiem nieprzygotowanych organizacyjnie i technicznie do nowego standardu wysyłania faktur, w którym fiskus będzie mógł się im przyglądać już w momencie wystawienia. Z tego względu odsunięcie KseF o co najmniej pół roku sformułowaliśmy jako jeden z postulatów „Rzeczpospolitej” dla nowego rządu.
Czytaj więcej
Przedsiębiorcy składający fiskusowi Jednolity Plik Kontrolny będą zamieszczać w nim dodatkowe informacje o fakturach.
Nie brakuje jednak głosów, że odsuwanie w czasie KSeF byłoby niecelowe. Na ubiegłotygodniowej konferencji poświęconej tej tematyce mówił o tym Maciej Wardaszko, prezes rządowej spółki Aplikacje Krytyczne, odpowiedzialnej za stworzenie tego systemu. – System w obecnej wersji może przyjąć 20 mln faktur dziennie. Z próbnej wersji korzysta obecnie ok. 1500 firm – poinformował Wardaszko.
Będzie mniej błędów
O tym, że nowy system może być korzystny dla biznesu i nie warto pochopnie opóźniać jego uruchomienia, jest przekonana Anna Derdak, doradca podatkowy w kancelarii Schampera, Dubis, Zając i Wspólnicy. Jej zdaniem podstawowymi korzyściami z wprowadzenia KseF mogą być przyspieszenie i obniżenie kosztów procesu księgowania danych, a nowy system pozwoli wyeliminować błędy powstające przez ręczne pozyskiwanie danych.
– Wprowadzenie KseF wiąże się z dużymi nieraz inwestycjami w firmach, zwłaszcza tych wystawiających dużo faktur. Jednak później może im przynieść oszczędności. Wynikną one nie tylko z mniejszego zużycia papieru i drukowania, wysyłki i przechowywania dokumentów. Może też ograniczyć zatory płatnicze wynikające z rzekomego niedoręczenia faktury czy doręczenia jej z opóźnieniem – wylicza ekspertka.