To nie będzie typowy felieton. Przypomniano mi, i słusznie, że obowiązuje cisza wyborcza, więc trzeba się wystrzegać wszelkiej agitacji. Wakacje od polityki. Inny wymiar. A może tak naprawdę wakacje i bardzo osobisty powrót pamięcią do pewnej podróży? Do pewnej ciszy?
Cisza wyborcza. Jak dobrze, jak spokojnie. Trochę tak, jakby lekarz zapisał nam taki rodzaj diety. A właściwie dlaczego by nie? Dlaczego cisza jako zjawisko nie miałaby być zapisywana przez lekarzy? Każda religia ma wpisane dni powstrzymywania się od posiłków i jest to nie tylko nakaz duchowy, ale także medyczny. Cała przyroda ożywiona ma czas głodówki i to po prostu służy zdrowiu.
Zastanawiam się nad wpływem ciszy na zdrowie. Raczej może nad brakiem hałasu. To oczywiste, że hałas nas niszczy tak samo jak śmieciowe jedzenie, ale czy uświadamiamy to sobie dostatecznie? Nie jedz tego, to niezdrowe, nie idź tam, to niebezpieczne, nie pij, nie wdychaj smogu. A co z hałasem? Co z nieustannie towarzyszącymi nam brutalnymi dźwiękami? Rzadko dzisiaj, zwłaszcza w miastach, można zobaczyć młodego człowieka bez słuchawek w uszach. Dźwięki w nadnaturalnym brzmieniu stają się częścią organizmu. Odcinają od realnego świata zdarzeń i dźwięków z nimi związanych.
Żyjemy w towarzystwie nieustannego hałasu. Czy ktoś z nas zdaje sobie sprawę, że dzień wolny czy dzień święty jest dniem wyciszenia tak samo jak głodówka dniem oczyszczenia? Cisza powinna być zapisywana przez lekarzy. Powinna mieć swoje miejsce w medycynie. Sen jest czasem ciszy.
Oczywiście w przyrodzie cisza nie istnieje. Zwierzęta mogłyby powiedzieć o tym znacznie więcej niż my. Ich podniesione, czujne uszy wyłapują cały hałas przyrody i całkiem możliwe, że też tęsknią za ciszą.