Sejmową mowę Adriana Zandberga po exposé premiera potraktowano jako jedno z najważniejszych wydarzeń poprzednich tygodni, a przecież przyniosły one ukonstytuowanie się nowego parlamentu i stworzenie staro-nowego rządu. Rękawica rzucona Mateuszowi Morawieckiemu przez jednego z polityków lewicy była czymś więcej niż epizodem sejmowej debaty.
Z jednej strony dostrzeżono w tym zdarzeniu zapowiedź zasadniczych trudności PiS zmuszonego do walki z ugrupowaniem bardziej od obozu rządzącego prospołecznym. Premier Morawiecki, zwykle reagujący jak cyborg, był wyraźnie zdenerwowany. Z drugiej strony to sygnał przełamania duopolu, w którym ton opozycji nadawała cokolwiek bezkształtna Platforma Obywatelska. Choć chyba za wcześnie ogłaszać, że lewica zajmie jej miejsce. Na razie jej poparcie w sondażach prawie nie drgnęło, a szum jest głównie medialny.
Zabawne jest obserwować, jak dzieli się opozycyjny mainstream w stosunku do pakietu programowego lewicy. Ostatni liberałowie stawiają opór. Tomasz Lis napisał o „niebezpiecznym ideologicznym pomyśle". Witold Gadomski o pomysłach „bolszewickich". Ale Twitter i Facebook zostały zalane głosami mniej eksponowanych przedstawicieli anty-PiS-u, którzy nagle zaczęli przedstawiać Zandberga i jego formację jako ostatnią nadzieję na przegnanie Jarosława Kaczyńskiego.
Wielu z nich to niedawni zwolennicy tezy, że w Polsce na nic nie ma pieniędzy, a 500+ to droga do katastrofy finansów publicznych. Teraz gotowi są przełknąć program jeszcze kosztowniejszy. Bo każdy jest lepszy niż narodowo-katolicki PiS. Oczywiście często z Zandbergiem łączy ich coś więcej – jego Razem jest antyklerykalne, obyczajowo progresywne i euroentuzjastyczne. Ale wiele zdawałoby się trwałych przekonań idzie tym samym do kosza na śmieci.
A może tylko jest chwilowo chowane. Jak już wyśle się w kosmos Kaczyńskiego, ucywilizuje się porównywanego czasem z wyglądu do westernowego drwala Zandberga, wtedy wytłumaczy mu się, że wiele postulatów socjalnych i ekonomicznych trąci socjalizmem i trzeba z nimi co najmniej zaczekać. Taki jest, zdaje się, scenariusz wielu ludzi.