O Leonidzie Breżniewie żartowano, że ma rozrusznik serca napędzany silnikiem Diesla. Stan zdrowia sowieckiego genseka uważnie obserwowały agencje wywiadowcze z całego świata i zastanawiały się, jak jego prawdziwe i domniemane choroby wpływają na zdolności strategiczne ZSRR. Mówiono wówczas, że Związek Sowiecki jest gerontokracją, czyli państwem rządzonym przez starców. Po śmierci Breżniewa w 1982 r. jego następca Jurij Andropow rządził jedynie kilkanaście miesięcy – aż do swojego zgonu. Jego następcą został kolejny starzec, Konstantin Czernienko, który zmarł nieco ponad rok od objęcia przywództwa nad ZSRR. Amerykańscy dyplomaci żartowali sobie z częstotliwości pogrzebów sowieckich przywódców. „You die, we fly" – wy umieracie, my latamy na pogrzeby. Gerontokracja była uznawana za symbol głębokiego kryzysu, w jakim był pogrążony Związek Sowiecki. Atomowe supermocarstwo zaangażowane w beznadziejną wojnę w Afganistanie było postrzegane jako kraj kierowany ku przepaści przez schorowanych starców.
Jak starzy rzeczywiście byli jednak ówcześni przywódcy ZSRR? Czernienko zmarł w wieku 74 lat, Andropow mając 70 lat, a Breżniew w wieku 76 lat. Gdy Breżniew obejmował władzę, miał jednak 57 lat, czyli mniej niż np. Ewa Kopacz, gdy została premierem Polski. Skoro rządy Breżniewa, Andropowa i Czernienki nazywamy gerontokracją, to jak określić obecną sytuację w USA? Prezydent Joe Biden ma 78 lat, a urzędy publiczne na szczeblu federalnym sprawuje nieprzerwanie od 1972 r. Jego wyborczy przeciwnik z 2020 r. – były prezydent Donald Trump – ma 74 lata i chce startować w wyborach prezydenckich w 2024 r. Nancy Pelosi, demokratyczna przewodnicząca Izby Reprezentantów, 26 marca skończyła 81 lat i jest wciąż główną rozgrywającą w swojej partii. Główna postać republikańskiego establishmentu, senator Mitch McConnell, ma 78 lat. Sekretarz skarbu Janet Yellen ma 74 lata. 68-letni szef banku centralnego (FED) Jerome Powell wydaje się w tym gronie wręcz młodzieniaszkiem. Czy USA stały się więc już gerontokracją?
Wujek Joe
Prezydent Biden mrużył oczy, wpatrując się w tekst i nazwiska wyświetlane na prompterze. Wizytował Houston po kryzysie energetycznym w Teksasie. Składał podziękowania kongresmenom i lokalnym politykom. Mylił się jednak przy czytaniu. Zapewne litery nie były wystarczająco wyraźne jak na wzrok 78-latka. – Co ja tu robię? Zaraz stracę wątek – wtrącił w pewnym momencie do swojej przemowy. Jego zagubienie było widać również podczas uroczystości nadania 8 marca dwóm kobietom szarż generalskich. – Chciałbym podziękować sekre..., byłemu generałowi, wciąż nazywam go generałem, mojemu..., kolesiowi, który tym zarządza – mówił prezydent Biden. Najwyraźniej zapomniał nazwiska generała Lloyda Austina, swojego sekretarza obrony, i nazwy departamentu, na którego czele on stoi.
Podczas jednej z serii podpisywania rozporządzeń powiedział: „Nawet nie wiem, co ja teraz podpisuję". Podczas innej miał problem z włożeniem wiecznego pióra do kieszeni marynarki. Podczas niedawnej wizyty prezydenta w sklepie z narzędziami w Waszyngtonie (będącej okazją do pokazania, że troszczy się on o drobnych przedsiębiorców) dziennikarze próbowali zadać mu pytania dotyczące m.in. kryzysu imigracyjnego na granicy z Meksykiem. – Dajcie spokój! Musimy już iść! – odpowiadali im pracownicy Białego Domu. Od rozpoczęcia prezydentury do 25 marca Joe Biden nie brał udziału w żadnej samodzielnej konferencji prasowej. Nie wygłosił też w Kongresie orędzia o stanie państwa, choć każdy prezydent od 1981 r. wygłaszał je w lutym. To wszystko rodzi różne najdziksze spekulacje dotyczące „prawdziwego" stanu zdrowia przywódcy supermocarstwa. Spekulacje te dodatkowo nasiliły się po tym, jak Joe Biden trzykrotnie przewrócił się przed kamerami podczas wchodzenia po schodach do samolotu.
– Porównajcie sobie zdjęcia dawnego Joe Bidena z jego błękitnymi, irlandzkimi, połyskującymi oczami i zdjęcia z wczorajszego przemówienia. Człowieku, to jest straszne! Co jest z jego oczami? Czy to jakieś leki? – spekulował w swoim programie radiowym Steve Bannon, były doradca Donalda Trumpa. Zwrócił on uwagę na „martwe, głęboko ciemne oczy" Joe Bidena widoczne podczas prezydenckiej przemowy poświęconej walce z pandemią.