Hanna Gronkiewicz-Waltz: PiS dzieli wspólnotę narodową

Kolesiostwo, często przecież opisywane przez media, jest poza skalą demokratycznego państwa. Bliżej nam do republik poradzieckich władanych przez watażków niż do krajów europejskich, które przecież były dotychczas wzorem dla Polski - mówi Hanna Gronkiewicz-Waltz, była prezes NBP i była prezydent Warszawy.

Publikacja: 28.02.2020 10:00

Hanna Gronkiewicz-Waltz: PiS dzieli wspólnotę narodową

Foto: EAST NEWS

Plus Minus: Co dziś czuje konserwatysta, który patrzy na politykę?

Nie czuje się komfortowo, patrząc na scenę polityczną.

PiS zgarnia wszystkich konserwatystów.

Nie wszystkich. Często ich konserwatyzm nie idzie w parze z ich życiem. Nie widać też, żeby ich miłość do bliźniego była jakoś szczególnie rozwinięta.

Jest sporo konserwatystów, którzy nie chcą głosować na PiS?

Całkiem sporo.

A kobieta może zostać prezydentem Polski?

Teraz tak.

Pani start w wyborach prezydenckich skończył się słabym wynikiem.

Byłam pierwszą kobietą w Polsce, która w nich startowała. Potem mieliśmy jeszcze dwie panie premier, więc nie jest tak źle, chociaż nie jest też łatwo.

Dlaczego?

Myślę, że nie wszyscy mężczyźni są mentalnie gotowi, żeby rządziła nimi kobieta.

Patrzyłem na badania i wychodzi, że kobiety też niespecjalnie chcą głosować na inne kobiety.

Mężczyźni, zwłaszcza ci ze starszych pokoleń, też mniej chętnie głosują na kobiety.

To Małgorzata Kidawa-Błońska może mieć problem.

Nie sądzę. W wyborach trzeba pokonać konkurenta, a nie mieć 100 procent. Kidawa-Błońska ma wiele zalet, przede wszystkim łączy, a nie dzieli. Nie wykrzykuje na nikogo i nie obraża. Jest stanowcza, ale kulturalna. Często kulturę osobistą bierze się za słabość, to błąd.

Kobieta w polityce trafia na bariery, z którymi nie muszą się mierzyć mężczyźni?

Myślę, że nie, choć było sporo śmiesznych sytuacji. Jak zbierałam po klubach parlamentarnych głosy na prezesa NBP, to trafiłam do Jarosława Kaczyńskiego, który powiedział, że Porozumienie Centrum mnie nie poprze, bo wspiera mnie Lech Wałęsa, jestem za młoda, no i jestem kobietą. W Stanach Zjednoczonych na corocznym zgromadzeniu Banku Światowego i Funduszu Walutowego poszłam kiedyś odebrać jakieś papiery. Pani w okienku poprosiła mnie o upoważnienie od szefa. Wytłumaczyłam, że to ja nim jestem. Pani była bardzo zaskoczona.

Borys Budka może podnieść Platformę?

Wnosi świeżość i energię. Dobrze się też komunikuje, a to jest ważne. Wyborcy muszą czuć, że są w kontakcie z liderem partii.

Czy wszyscy następni liderzy Platformy będą już zawsze stać w cieniu Tuska?

Pamiętajmy, że Platforma z Tuskiem przegrała wybory w 2005 r. Wygrała w 2007 r.

Bo sam Tusk się zmienił. Myślała pani o tym, jak rodzi się charyzma?

To trochę tajemnicze i ryzykowne. Tak zwaną charyzmę mieli wszyscy dyktatorzy. Chyba ta debata z Kaczyńskim przesądziła o wygranej PO. Nastąpiło otwarcie ludzi na Tuska. Widać, że to bycie w butach prezydenta mu specjalnie nie pasowało. Zresztą nie przez przypadek zorganizował prawybory. To był czas, gdy PiS zaczął ludziom doskwierać, a Tusk wygrywał z Kaczyńskim swoją przystępnością.

Wchodzimy na grunt filozoficzny. Czy charyzmę ma się w sobie, czy jest ona konstruktem społecznym?

To jest zjawisko jakiejś chemii, która rodzi się między elektoratem a politykiem. Odpowiedzią są oddane głosy, rodzą się więzi zaufania. Ale to też może szybko minąć. Staropolskie przysłowie mówi: „Łaska Pańska na pstrym koniu jeździ", i zwłaszcza polityk powinien o tym pamiętać.

Borys Budka ma charyzmę i pomysł na partię?

Nie chodzi o pomysł na partię, tylko o to, jak zdobyć zaufanie wyborców. Przewodnią myślą jego wystąpienia był człowiek – obywatel i jego prawa, odwrotnie niż PiS, które posługuje się pojęciem „silne państwo". Po latach rządów widać, że ich wizja silnego państwa to przede wszystkim skłócenie Polski z sojusznikami i łamanie konstytucji, w szczególności art. 10, czyli trójpodziału władzy.

Platforma dużo o tym mówiła, ale wyniki wyborów pokazują, że nie była w tym zbyt skuteczna.

Zawsze silniejsze są argumenty ekonomiczne, więc 500+ przyniosło PiS wygraną.

Czyli bez tąpnięcia w gospodarce PiS nie da się pokonać?

Bez zmiany sytuacji, która będzie postrzegana jako gorsza.

Pensje jednak rosną szybciej niż ceny.

Ale inflacja wymyka się NBP spod kontroli.

A dla emerytów trzynastka.

Tylko niech pan weźmie pod uwagę, że emerytury nie są wysokie, a po obniżeniu wieku emerytalnego będą jeszcze niższe. Minimalna płaca, przy braku odpowiedniego finansowania służby zdrowia, doprowadza do sytuacji, że kasjerki w supermarkecie mają takie same pensje jak początkujący lekarz lub wyższe.

Nie ma pani wrażenia, że Platforma zbyt szybko użyła wielkich słów do mówienia o tym, co dzieje się w państwie? Dziś ludzie ziewają, jak słyszą o tym, że kończy się demokracja.

Raczej za późno o tym mówiliśmy. Część nierządowych mediów do tej pory symetryzuje i bagatelizuje to już dziś widoczne wyraźnie zagrożenie. Uważam, że nie ma ludzi idealnych, mają oni jednak różne potrzeby, cele i wartości. Ci, którzy głosują na Platformę, mają duże poczucie indywidualnej wolności i potrzebę decydowania o sobie samych.

To ja zachęcony przez panią będę symetryzował: wyborcy PiS mają silne potrzeby patriotyczne i chcą silnego państwa.

PiS-owskie silne państwo jest dokładnym przeciwieństwem definicji prawdziwego silnego państwa. Państwo to przecież struktury, a PiS dzieli wspólnotę narodową, która z trudem się zjednoczyła w swej różnorodności w ciągu ostatnich 30 lat. Tak się nie godzi działać.

PiS zawsze chciał wzmacniać struktury państwa...

Owszem, chce, żeby te struktury były silniejsze, ale tylko jako miejsce zatrudnienia dla swoich. Kolesiostwo, często przecież opisywane przez media, jest poza skalą demokratycznego państwa. Bliżej nam do republik poradzieckich władanych przez watażków niż do krajów europejskich, które przecież były dotychczas wzorem dla Polski zarówno w zakresie bogacenia się społeczeństwa, jak i organizacji przyjaznego i sprawnego aparatu państwowego.

Struktury powinny być budowane z dołu do góry, a nie z góry na dół. Społeczeństwo przed państwem. Państwo powinno być silne siłą i bogactwem swoich obywateli. Wszystkie ustroje totalitarne stawiały silne państwo ponad prawami jednostek. A z tym patriotyzmem to jest odwieczna dyskusja, która toczy się w Polsce. Kto był bardziej patriotyczny: romantycy czy pozytywiści?

Tylko jeszcze trzeba umieć opowiadać o swojej wizji patriotyzmu.

Wersja pozytywistyczna wzbudza mniej emocji, jest jak „ciepła woda w kranie". A w polityce coraz bardziej widać, że liczą się emocje.

Na pani biurku leży książka Donalda Tuska „Szczerze". Czytała już pani?

Tak. Zwłaszcza to, co jest o mnie. (śmiech)

Tusk pisze o pani tak: „Mówiła mi zawszę prawdę prosto w oczy, czasami przykrą, okazała się osobą na wskroś uczciwą. Liberalne media jej nie znoszą, nigdy jej nie doceniały, może dlatego, że jest bardzo religijna".

Ocenił mnie chyba najlepiej ze wszystkich.

A ja zawsze myślałem, że się nie lubiliście.

To nieprawda, choć od czasu do czasu się ścieraliśmy, o czym zresztą napisał.

Nie ma pani wrażenia, że prezydentura Warszawy przytłoczyła Rafała Trzaskowskiego?

Wyznaję zasadę: umarł król, niech żyje król. Jedno, o co go ostatnio zapytałam, to czy spuścili maski tlenowe w samolocie, który miał awarię, a on nim leciał. Żadnych rad nie daję, bo nie chcę się nikomu wtrącać.

A on sam nie prosi o te rady?

Ma własną ekipę, która mu doradza. Zostawił sobie jako wiceprezydentów Michała Olszewskiego i Renatę Kaznowską, więc trochę korzysta z naszych doświadczeń.

Myśli pani, że Trzaskowski czuje sprawy lokalne?

Coraz bardziej. Chodzi po wszystkich dzielnicach i spotyka się z mieszkańcami. Ale ważne jest jego doświadczenie międzynarodowe, zwłaszcza kontakty z Unią Europejską, tak działają też prezydenci innych stolic.

Pani często bywa w sądzie?

Raczej nie, ale jak trzeba, to bywam.

Jak umawialiśmy się na wywiad, to był przez to problem z pani terminami.

Codziennie mam rehabilitację po wypadku. A wtedy akurat byłam wezwana na świadka do sądu pracy w sprawie osób, które dyscyplinarnie zwolniłam za reprywatyzację. Toczą się również sprawy z czasów, gdy byłam prezesem NBP.

Przecież pani przestała być prezesem NBP 19 lat temu.

Tak, ale niektóre sprawy jeszcze trwają.

Pani stawi się przed komisją weryfikacyjną?

Ta komisja nie jest po to, aby cokolwiek weryfikować, tylko po to, aby PiS mógł pisane pod siebie prawo wykorzystywać do gnębienia przeciwników. Większość – o ile nie wszystkie – rozstrzygnięć upada przed sądem. A obiecanej przez Patryka Jakiego ustawy reprywatyzacyjnej, która zakończyłaby żywot dekretu Bieruta, jak nie było, tak nie ma.

Jan Śpiewak mówi, że powinna mieć pani za tę sprawę zarzuty.

Pan Śpiewak słynie z tego, że mówi dużo i głośno. I nie zawsze rzeczy prawdziwe. Na razie to właśnie doprowadziło do jego skazania. A teraz prosi PiS o prawo łaski. Potwierdza się moja teza, że był i jest cynglem PiS.

Korzysta z momentu, gdy PiS wygodnie jest mówić o sądach. Ale są też potrzeby społeczne.

Wydaje mi się, że zdaje sobie sprawę, iż wchodzi w rolę narzędzia PiS przeciw władzy sądowniczej. Robi to świadomie, byle uniknąć konsekwencji swojego działania.

Chciałem zapytać panią jako byłą prezes Narodowego Banku Polskiego...

...od razu panu powiem, że stopy powinny być podniesione. Jeśli oni wykraczają poza cel inflacyjny i się tym nie przejmują, nie reagują, to znaczy, że jest to działanie o charakterze politycznym. Konsekwencją tego będzie inflacja.

Podniesienie stóp zahamowałoby konsumpcję.

Zgodnie ze sztuką, jak się nie podnosi długo, to potem trzeba drastycznie. Jak ktoś ma katar i nie bierze aspiryny, nie zostaje w domu, to potem musi brać antybiotyk.

Tylko ile lat można zaciskać pasa? PiS wychodzi naprzeciw oczekiwaniom społecznym.

Populizm i rozdawnictwo nigdy długo się nie utrzymają, finalnie przecież trzeba będzie za to zapłacić, a budżet nie jest niczym innym jak pieniędzmi, które wszyscy wrzucamy do jednego worka.

Chciałem panią zapytać o aktualną pracę w Brukseli. Jest pani specjalistką od inteligentnych miast w jednej z pięciu misji powołanych przez komisarza Unii. Tabloidy pisały, że ma pani 450 euro diety dziennie.

Takie są zasady wynagradzania w instytucjach europejskich. Poza dietą nie mam dodatkowego wynagrodzenia za bycie przewodniczącą. Pracuję również w domu i muszę się z tego dokładnie rozliczyć. Ale chyba ważniejsze jest, co robi nasza misja. Jestem szefem misji do spraw neutralności klimatycznej i inteligentnych miast.

Przede wszystkim mamy działać tak, by miasta podjęły się zmniejszenia emisji gazów cieplarnianych. Mamy takie hasło: 100 klimatycznie neutralnych miast do 2030 roku dla mieszkańców i dzięki mieszkańcom. Mamy rekomendować te miasta, które się zgłoszą, by podpisać kontrakt klimatyczny z Komisją Europejską. Jesteśmy ciałem doradczym, a w ramach programu Horizon będzie do wydania ok. 100 mld euro.

Warszawa się zgłosi?

Sądzę, że tak. W tym konkursie nie musi koniecznie stawać miasto. Zaproponowaliśmy, by mogła też być dzielnica.

I pani, i ja mieszkamy w Wawrze. Niech się Wawer zgłosi, bo to najbardziej zielona dzielnica Warszawy, w której jest straszny smog. Są dni, gdy nie da się oddychać.

To jest nasz problem. Dopiero od kilku lat organizujemy akcję zachęcającą, by ludzie nie palili plastikami. Sama się zapisałam na fotowoltaikę. 

– rozmawiał Piotr Witwicki, dziennikarz Polsatnews.pl

Hanna Gronkiewicz-Waltz jest prawniczką, byłą prezes Narodowego Banku Polskiego (1992–2001), wiceprezes Europejskiego Banku Odbudowy i Rozwoju (2001–2004) i prezydent Warszawy (2006–2018)

Plus Minus: Co dziś czuje konserwatysta, który patrzy na politykę?

Nie czuje się komfortowo, patrząc na scenę polityczną.

Pozostało 99% artykułu
Plus Minus
Trwa powódź. A gdzie jest prezydent Andrzej Duda?
Plus Minus
Liga mistrzów zarabiania
Plus Minus
Jack Lohman: W muzeum modlono się przed ołtarzem
Plus Minus
Irena Lasota: Nokaut koni
Materiał Promocyjny
Wpływ amerykańskich firm na rozwój polskiej gospodarki
Plus Minus
Mariusz Cieślik: Wszyscy jesteśmy wyjątkowi